download, do ÂściÂągnięcia, pdf, ebook, pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
R. A. SalvatoreDziedzictwo(THE LEGACY)Tłumaczenie: Piotr KucharskiDla Diane ciesz się tym ze mnš.PRELUDIUMBanita Dinin przemykał ostrożnie ciemnymi alejami Menzoberranzan, miasta drowów. Był renegatem, dowiadczonym wojownikiem, od dwudziestu lat nie posiadał rodziny, którš mógłby uznać za własnš. Znał doskonale niebezpieczeństwa kryjšce się w miecie i wiedział, jak ich unikać.Minšł opuszczony budynek, leżšcy na trzykilometrowej zachodniej cianie groty i nie mógł się powstrzymać, by nie przystanšć choć na chwilę. Bliniacze stalagmitowe pagórki wspierały roztrzaskany płot wokół całego kompleksu, a dwie pary połamanych wrót, jedne na ziemi, drugie za na balkonie, siedem metrów wyżej na cianie, wisiały otwarte na wypaczonych i osmalonych zawiasach. Jakże wiele razy Dinin wznosił się za pomocš lewitacji na ten balkon, wkraczajšc na prywatne kwatery szlachty jego domu, Domu DoUrden?Dom DoUrden. W miecie drowów było nawet zakazane wymawianie tej nazwy. Niegdy rodzina Dinina znajdowała się na ósmym miejscu wród około szećdziesięciu rodzin drowów w Menzoberranzan. Jego matka zasiadała w radzie rzšdzšcej, a on, Dinin, był mistrzem w Melee-Magthere, Szkole Wojowników, w słynnej akademii drowów.Kiedy Dinin tak stał przed budynkiem, wydawało mu się, jakby to miejsce było oddalone o tysišc lat od czasów swojej chwały. Jego rodzina już nie istniała, jego dom leżał w gruzach, a Dinin został zmuszony do przyłšczenia się do Bregan Daerthe, okrytej złš sławš bandy najemników, po prostu by przeżyć.Niegdy drow renegat wyszeptał bezgłonie. Wzruszył szczupłymi ramionami i zacišgnšł wokół siebie swój osłaniajšcy płaszcz piwafwi, przypominajšc sobie, na jakie niebezpieczeństwa narażony jest bezdomny drow. Szybkie spojrzenie w kierunku rodka groty, na kolumnę Narbondel, pokazało mu, że godzina jest już póna. Na poczštku każdego dnia arcymag Menzoberranzan przychodził do Narbondel i nasšczał kolumnę magicznym ruchomym ciepłem, które wspinało się w górę, a następnie z powrotem w dół. Dla czułych oczu drowów, które mogły patrzeć w spektrum podczerwieni, poziom ciepła w kolumnie służył za gigantyczny wiecšcy zegar.Teraz Narbondel była prawie zimna, kolejny dzień zbliżał się do końca.Dinin musiał przejć jeszcze przez ponad połowę miasta, do sekretnej jaskini w Szponoszczelinie, wielkiej rozpadlinie biegnšcej z północno-zachodniej ciany Menzoberranzan. Tam, w jednej ze swych licznych kryjówek, czekał Jarlaxle, przywódca Bregan Daerthe.Wojownik przecišł centrum miasta, mijajšc blisko Narbondel, a obok niej ponad setkę pustych stalagmitów, składajšcych się na tuzin oddzielnych kompleksów rodzinnych, których wspaniałe rzeby i gargulce lniły wielokolorowym ogniem faerie.Żołnierze, pełnišcy wartę wzdłuż murów lub też na pomostach łšczšcych liczne kamienne kolumny, przystanęli i przyjrzeli się ostrożnie samotnemu obcemu, trzymajšc w gotowoci kusze lub zatrute oszczepy, dopóki Dinin nie znalazł się daleko od nich. Takie włanie były zwyczaje Menzoberranzan bšd zawsze czujny, zawsze podejrzliwy.Dinin rozejrzał się ostrożnie dookoła, gdy dotarł do krawędzi Szponoszczeliny, po czym zelizgnšł się z niej i za pomocš wrodzonej mocy lewitacji opadł powoli do rozpadliny. Ponad trzydzieci metrów niżej znów spojrzał na gotowe do strzału kusze, jednak zostały one szybko cofnięte, gdy jeden z wartujšcych najemników rozpoznał Dinina jako jednego ze swoich.Jarlaxle czeka na ciebie zasygnalizował jeden ze strażników w zawiłym języku migowym mrocznych elfów.Dinin nie kłopotał się odpowiedziš. Nie był winien żadnych wyjanień zwykłemu żołnierzowi. Odepchnšł szorstko wartownika i ruszył w dół krótkim tunelem, który szybko przeszedł w plštaninę korytarzy oraz grot. Kilka zakrętów póniej elf zatrzymał się przed błyszczšcymi drzwiami, cienkimi i niemal przejrzystymi. Położył dłoń na ich powierzchni, pozwalajšc, by ciepło jego ciała wywarło na czułych na temperaturę oczach z drugiej strony wrażenie, które zostanie zrozumiane jako pukanie.W końcu usłyszał chwilę póniej. Wejd Dininie, mój Khalabbilu. Długo kazałe mi na siebie czekać.Dinin stal przez chwilę, zastanawiajšc się nad tonem oraz słowami nieprzewidywalnego najemnika. Jarlaxle nazwał go Khafabbilem, swoim zaufanym przyjacielem, mianem, którym okrelał Dinina od czasu najazdu, który zniszczył Dom DoUrden (i w którym Jarlaxle odegrał głównš rolę), a w głosie najemnika nie było słychać wyranego sarkazmu. Wyglšdało na to, że wszystko jest w porzšdku. W takim razie jednak dlaczego Jarlaxle odwołał go z niebezpiecznej misji zwiadowczej w Domu Vandree, Siedemnastym Domu Menzoberranzan? Niemal rok zajęło Dininowi zdobycie zaufania zagrożonego strażnika domowego Vandree i pozycja ta bez wštpienia poważnie ucierpi na skutek nieoczekiwanej nieobecnoci w siedzibie domu.Banita uznał, że istnieje tylko jeden sposób, by się dowiedzieć. Wstrzymał oddech i wszedł w zmętniała barierę. Odczuwał wrażenie, jakby przechodził przez cianę gęstej wody, choć się nie zamoczył, i po kilku długich krokach przez płynšcš pozawymiarowš granicę pomiędzy dwoma planami egzystencji przedarł się przez grube zaledwie na kilka centymetrów drzwi i wszedł do małego pokoju Jarlaxlea.Pomieszczenie było owietlone przyjemnym czerwonym blaskiem, pozwalajšcym Dininowi na przejcie z podczerwieni na spektrum zwyczajnego wiatła. Mrugnšł, gdy transformacja się zakończyła, po czym jeszcze raz, jak zawsze gdy spoglšdał na Jarlaxlea.Dowódca najemników siedział za kamiennym biurkiem w egzotycznym, wyciełanym fotelu na obrotowym przegubie, dzięki któremu mógł odchylać go do tyłu. Siedzšcy jak zawsze wygodnie Jarlaxle był włanie wychylony w tył, a szczupłe dłonie miał założone za ogolonš na łyso głowš (niezwykły widok u drowa!).Najwyraniej tylko dla rozrywki Jarlaxle położył jednš nogę na stole, z głuchym odgłosem uderzajšc wysokim czarnym butem o kamień, po czym podniósł drugš, równie mocno stukajšc w powierzchnię, jednak tym razem but nie wydał z siebie nawet szelestu.Dinin zauważył, że tego dnia najemnik miał swš rubinowo-czerwonš przepaskę na prawym oku.Z boku biurka stało trzęsšce się małe humanoidalne stworzenie, sięgajšce zaledwie połowy stu szećdziesięciu pięciu centymetrów wzrostu Dinina, wliczajšc w to małe, białe rogi, wystajšce sponad jego brwi.Jeden z koboldów Domu Oblodra wyjanił niedbale Jarlaxle. Wyglšda na to, że ta żałosna istota znalazła drogę do rodka, ale nie jest jej już tak łatwo wyjć.Rozumowanie to wydało się Dininowi rozsšdne. Dom Oblodra, Trzeci Dom Menzoberranzan, zajmował zbity kompleks na końcu Szponoszczeliny i kršżyły plotki, że trzymał tysišce koboldów dla przyjemnoci torturowania ich lub też po to, by na wypadek wojny służyły domowi za mięso armatnie.Chcesz wyjć? Jarlaxle spytał stwora w gardłowym, uproszczonym języku.Kobold pokiwał ochoczo głowš z głupawš minš.Jarlaxle wskazał na przymglone drzwi, a stworzenie skierowało się w ich stronę. Nie miało jednak siły, by przedrzeć się przez wrota i odbiło się od nich, niemal lšdujšc u stóp Dinina. Zanim jeszcze pomylał o podniesieniu się, kobold spojrzał z bezmylnym zadowoleniem na dowódcę najemników.Jarlaxle machnšł kilkakrotnie dłoniš. Wojownik odruchowo się naprężył, wiedział jednak, że lepiej się nie ruszać, że Jarlaxle zawsze celuje idealnie.Kiedy spojrzał w dół, na kobolda, zobaczył, że z jego pozbawionego życia ciała wystaje pięć sztyletów, tworzšc równš gwiazdę na małej piersi stworzenia.Jarlaxle tylko wzruszył ramionami w obliczu zdumionego spojrzenia Dinina. Nie mogłem mu pozwolić wrócić do Oblodra stwierdził. Nie, gdy dowiedział się, że nasza siedziba jest tak blisko nich.Dinin dołšczył się do miechu Jarlaxlea. Zaczšł wycišgać sztylety, jednak Jarlaxle przypomniał mu, że nie ma potrzeby.Same wrócš wyjanił najemnik, podnoszšc krawęd rękawa swej kurtki, by odsłonić otaczajšcš nadgarstek magicznš pochwę. Usišd poprosił swego przyjaciela, wskazujšc na zwykły stołek obok biurka. Mamy sporo do omówienia.Dlaczego mnie odwołałe? spytał bezceremonialnie Dinin, gdy zajšł miejsce przy biurku. W pełni przeniknšłem do Domu Vandree.Ach, mój Khalabbilu odparł Jarlaxle. Zawsze konkretny. To cecha, którš tak w tobie podziwiam.Ulnhyrr odrzekł Dinin, a znaczyło to kłamca.Znów kompani wybuchli wspólnie miechem, jednak u Jarlaxlea nie trwał on długo. Najemnik opucił nogi i pochylił się do przodu, zaciskajšc dłonie ozdobione godnymi królewskiego skarbu klejnotami Dinin często zastanawiał się, jak wiele z tych błyszczšcych cacek było magicznych na kamiennym stole, a jego twarz nagle spochmurniała.Ma się rozpoczšć atak na Vandree? zapytał Dinin, uważajšc, że rozwišzał łamigłówkę.Zapomnij o Vandree odparł Jarlaxle. Ich sprawy nie sš już dla nas istotne.Dinin opucił swój ostry podbródek na szczupłš dłoń, opartš na stole. Nie sš już istotne, pomylał. Chciał się zerwać i udusić zagadkowego dowódcę. Spędził cały rok...Dinin pozwolił, by jego myli o Vandree rozpłynęły się. Spojrzał stanowczo na wiecznie spokojnš twarz Jarlaxlea, szukajšc wskazówek, i nagle zrozumiał.Moja siostra powiedział, a Jarlaxle przytaknšł, zanim te słowa opuciły jeszcze usta Dinina. Co zrobiła?Jarlaxle wyprostował się, spojrzał na cianę małego pomieszczenia i wydał z siebie ostry gwizd. Odsunšł się fragment ciany, odsłaniajšc alkowę, i do pokoju wlizgnęła się Vierna DoUrden, jedyna ocalała z rodzeństwa Dinina. Wydawała się bardziej dostojna i piękniejsza, niż Dinin zapamiętał jš od upadku ich domu.Dinin otworzył szeroko oczy, gdy uwiadomił sobie, w co ubrana jest Viern... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl