download, do ÂściÂągnięcia, pdf, ebook, pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

15 września 2004

Dylemat uczciwej lewicy

Prasa doniosła o powstaniu stowarzyszenia Forum Polska Praca, które zamierza z czasem przekształcić się w lewicową partię polityczną. Jego przewodniczą­cym został Ryszard Bugaj. Z całą pewnością nie ozna­cza to rewolucji na polskiej scenie politycznej, gdzie lewic - a raczej „lewic” - mamy co niemiara, a i tak niejeden prawicowiec jeszcze je w lewicowości przebi­ja; wśród tylu wrażliwych społecznie przyjaciół ludu można wątpić, czy ów lud powrót Bugaja do polityki raczy zauważyć. Ale przypomniała mi prasowa notka na ten temat o wywiadzie, jakiego czas jakiś temu Zbi­gniew Romaszewski udzielił dwumiesięcznikowi „Oby­watel”. Z tego wywiadu dowiedziałem się, że senator Romaszewski też założył nowe ugrupowanie ,,nazwane „Suwerenność, Praca, Sprawiedliwość”, i fakt ten za­inspirował mnie do felietonu, tylko że jakoś dotąd nie było czasu tego felietonu napisać. Piszę teraz, z dedy­kacją dla obu panów.

Rzecz w tym, że obaj oni, wyznając lewicowe ide­ały, są zarazem ludźmi uczciwymi i zasłużonymi dla obalenia w Polsce komunizmu. Sądzę, że obu przy­świeca mniej więcej podobna myśl: założyć partię, która będzie lewicą uczciwą, niekomunistyczną, czerpiącą siłę nie z „ układu”, tylko ze swej ideowej oferty. Różni ich pewnie rozłożenie akcentów, dla Romaszewskiego ważna jest inspiracja katolicka, Bugaj wyrasta z tradycji laickiej, ale osobiście nie uważam tego za różnicę zasadniczą. Jednemu i dru­giemu życzę chętnie powodzenia, choć mi do ich ide­ologii bardzo daleko: naprawdę wolałbym wadzić się z lewicą, która jakoś się ma do tradycji przedwo­jennego pepeesu i tego, co lewicą się nazywa w cy­wilizowanym świecie, a nie po prostu z przemalowa­ną nomenklaturą, która frazesów o zatroskaniu lo­sem słabych i ubogich używa w sposób nad wyraz cy­niczny. Ale nie bardzo w ten sukces wierzę. Obawiam się bowiem, że na lewicę uczciwą nie ma w Polsce zapotrzebowania. Zresztą i Bugaj, i Romaszewski już ją tworzyć próbowali, i wiadomo, z jakim odzewem.

Rzecz w tym, że ostatnie pól wieku spędziliśmy w ko­munistycznej zamrażarce. Przez te pół wieku wiele się na świecie zmieniło - można rzec w wielkim uproszcze­niu, że ideały, w które wierzyli ludzie z przedwojennej PPS, zostały wcielone w życie. W pewnym stopniu zo­stały one wcielone w życie także w Polsce. Diametral­nie zmieniło to układy pomiędzy pracownikami najemnymi, przedsiębiorcami i państwem. A uczciwej lewicy przy całej tej zmianie nie było. Nie miała okazji jej przetrawić, przemyśleć, wyciągnąć wniosków. Wciąż może się odwoływać tylko do tego, co wymyślono pół wieku wcześniej i co dziś jest anachroniczne.

Wymyślono, w kolejnym skrócie, że los ubogich i sła­bych poprawić może zaangażowanie po ich stronie państwa. To nadal ładnie brzmi, ale co oznacza w prak­tyce? Silną pozycję urzędnika i redystrybucję docho­dów przez rząd. Łatwo było się domagać zwiększania władzy urzędnika i państwowych wydatków, kiedy i jed­no, i drugie było małe. Ale dzisiaj jedno i drugie osią­gnęło rozmiary horrendalne, i co więcej, jak to zwykle, w parze z puchliną poszła zgnilizna. Rozrośnięta ponad wszelki rozsądek biurokracja stała się jakąś mandaryńską kastą, która istnieje sama dla siebie i wysysa krew z mas pracujących znacznie bardzie} niż bezduszni, zeszłowieczni kapitaliści, którymi straszono dzieci. Wy­datki budżetu, zwłaszcza te na kredyt, zakażają stabil­ności państwa i gospodarki, a i tak w większości nie tra­fiają do potrzebujących. Dwie trzecie rencistów i bezrobotnych to zwykli oszuści, wyłudzający sumy wpraw­dzie groszowe, ale po przemnożeniu przez liczbę nacią­gaczy - gigantyczne. Żeby pomóc naprawdę potrzebu­jącym, trzeba by najpierw wyleczyć ten cały system z patologii: odebrać świadczenia tym, którzy je wyłu­dzają, ograniczyć wszechwładzę biurokracji i jej paso­żytowanie na kraju.

Uczciwa lewica musiałaby zrobić mniej więcej to, co próbował w pierwszej wersji swego planu zapropono­wać Hausner: pomoc z publicznych pieniędzy tak, ale dla potrzebujących, prawa związkowe tak, ale dla prawdziwych obrońców pracownika, a nie dla kierują­cego się własnym dobrem aparatu, i tak dalej. Odkła­dam na bok kwestię, czy, to możliwe, czy istnieją jacyś prawdziwi obrońcy pracownika i czy państwo może po­móc potrzebującym - oczywiście uważam, że nie, że ry­nek jest rozwiązaniem lepszym. Ale ci, którzy uważają, że tak, a nie są przy tym cynikami albo idiotami, nie mo­gą udzielić odpowiedzi prostej i łatwej. Muszą mówić rzeczy, które dla elektoratu lewicy brzmią „liberalnie”. I dlatego ten elektorat za uczciwą lewicą nie pójdzie -pójdzie za populistami i oszustami.

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl