[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ALEKSANDER DUMASD�ARTAGNANWYDAWNICTWO TOWER PRESSGDA�SK 2002ROZDZIA� IKr�lowa, �o�nierz i �otrDrugi czwartek lipca roku 1630 zapisa� si� z�otymi zg�oskami w historiistaro�ytnegomiasta Lyon. W dniu tym bowiem zjecha� tu ca�y dw�r kr�lewski z Pary�a i miastoprzybra�oszczytne miano drugiej stolicy Francji. Ludwik XIII i kardyna� Richelieu, kt�rzybawili zarmi� w Sabaudii, wr�cili do Grenoble, a kr�lowe wraz z dworem przyby�y doLyonu. Pary�opustosza�, a wszelkie sprawy dworskie zawis�y pomi�dzy Lyonem i Grenoble, gdy�kr�lowamatka, Maria de Medici, sprawowa�a w�adz� regentki w czasie wojny, w kt�rej kr�luczestniczy�.Na po�udnie od placu des Terreaux, pomi�dzy Saon� z lewej i Renem z prawejstronywznosi�y si� mury klasztoru si�str Benedyktynek. Pot�ne budynki, po kt�rychzosta� dzi�jedynie refektarz, t�tni�y pe�ni� towarzyskiego �ycia; t�umy pi�knych pa� wr�norodnychkostiumach, rycerze w zbroi i s�u�ba snu�y si� tu od wczesnego rana do p�nejnocy.Muszkieterowie strzegli bram. Zabrukowany dziedziniec roi� si� od pojazd�w. Narzece, ust�p prze�licznego ogrodu, otaczaj�cego klasztor, ko�ysa�y si� z�ocone barkikr�lewskie.Kr�lowe zamieszka�y u go�cinnych si�str.W jednym z g�rnych pokoi, przy kominku, w kt�rym ognistymi j�zykami strzela�ypolana,siedzia�a kobieta z listem w r�ku. Odczytywa�a go silnie podniecona. Pok�j mimogustownych draperii i pi�knych kotar nad ��kiem nosi� cechy pewnej surowo�ci iprostoty,tak nieodzownych w klasztorach.Kobieta mog�a liczy� oko�o trzydziestu lat, by�a wi�c w rozkwicie swejkobieco�ci. Ale jejpi�kne cia�o, upudrowane hebanowe w�osy i prze�liczne r�ce czyni�y j� m�odsz�.Dumnatwarz owiana by�a dziwnym smutkiem; majestat, jaki bi� od niej, �agodzi�yuprzejmo�� is�odycz. Podczas odczytywania listu z jej pe�nych �ycia oczu przebija�a zgroza.�Aczkolwiek przykro mi jest zak��ca� Ci spok�j, musz� Ci� ostrzec. Pewna, �elist tendojdzie do Twych r�k bezpo�rednio, pisz� otwarcie i prosz� Ci� o spalenie go poodczytaniu.W r. 1624, czyli sze�� lat temu, niejaki Franciszek Thounenin by� kuracjuszem wDompt itam sporz�dzi� testament. W nast�pnym roku przewieziono go do Aubain w pobli�uWersalu,dzi�ki staraniom mej rodziny, z kt�r� by� spokrewniony. Dwa lata temu Thouneninumar� wAubain. Na kr�tko przed �mierci�, w czasie wizyty w Dompt uzupe�ni� testamentdopiskiem.Kodycyl zarejestrowano w Nancy wraz z orygina�em. �w dodatek, napisany w obliczu�mierci, dotyczy� pewnego dziecka. O kodycylu oczywi�cie nic nie wiedzieli�my.Thouneninumar� wkr�tce. Dowiedziawszy si� o dziecku, zaj�li�my si� nim.Testament zosta� wykradziony z archiwum. Poszukiwania zarz�dzono natychmiast iwierz�, �e dokument zostanie odzyskany i zniszczony. �eby sprawa ta mog�a mie�jakikolwiek zwi�zek z Tob� � w�tpi�. A gdyby dotyczy�a Ciebie, drogaprzyjaci�ko, to�ledz� mnie tu na ka�dym kroku, podejrzewaj� moich przyjaci�, wi�c jest mibardzo trudnoprzedsi�wzi�� cokolwiek.Je�li mo�liwe, po�lij mi kogo�, komu bym mog�a zaufa�. Mo�e nie b�d� mia�a ju�okazjiswobodnego pisania do Ciebie, a przecie� wa�nym jest, by informowa� Ci� owszystkim,ostrzec przed niebezpiecze�stwem. Adieu! Zniszcz ten list.Maria�.Autork� listu by�a Maria de Rohan, ksi�niczka Chevreuse, najzdolniejsza inajzaci�tsza zwrog�w kardyna�a. Kobiet�, kt�ra odczytywa�a list, by�a Anna Austriaczka,kr�lowa Francji,najpi�kniejsza i najbezsilniejsza z ofiar Jego Eminencji.Po przeczytaniu listu kr�lowa zmi�a list i rzuci�a go do kominka, a kiedy ju�tylko popi�zosta� po zwitku papieru, wspar�a g�ow� na r�ce i uton�a w g��bokiej zadumie.�Dobry Bo�e, co to wszystko ma znaczy�, o co w�a�ciwie im chodzi, jaki nowy ciosgotuj�mnie, czy moim przyjacio�om? � szepta�a Anna. W oczach b�ysn�y �zy. � I c� jabiednamam pocz�� � kogo mam do niej pos�a�, komu mog� zaufa�, skoro nie wolno miwidzie�nikogo na osobno�ci, a i to za specjalnym pozwoleniem�.W tym momencie zapuka� kto� lekko do drzwi. Kr�lowa wyprostowa�a si�, otar�aszybko�zy, opanowa�a wzruszenie. Do pokoju wesz�a do�a Estefana, jedyna z jejhiszpa�skich damdworu, pozosta�a przy niej. Przyby�a pok�oni�a si� nisko i rzek�a:� Wasza Kr�lewska Mo��, goniec oczekuje list�w. Pani kr�lowa matka prosi, by�w�asne,o ile s� gotowe, wraz wys�a�a.� Le�� na moim biurku � odpowiedzia�a kr�lowa. Domy�laj�c si� z oficjalnego tonuEstefany, �e goniec oczekuje przy drzwiach, doda�a. � �w goniec... azali jesttu, pod r�k�?� Tak pani. Jest nim pan d�Artagnan. Muszkieter.� Ach... � szepn�a kr�lowa zaskoczona � czekaj...Na d�wi�k wymienionego nazwiska twarz jej nap�yn�a krwi�. Rumieniec ukry� si�dyskretnie pod r�em. Mo�liwe, �e pami�ta�a to nazwisko, a mo�e stan�y jejprzed oczymainne, lepsze dni, mo�e wreszcie przeszy�o j� wspomnienie o zmar�ym Buckinghamie.� Czy jest sam? � zapyta�a naraz gwa�townie.� Tak, pani.� Popro� go. Podaj mi listy. Zamknij drzwi i zosta� przy mnie.Za chwil� d�Artagnan kl�cza� u st�p kr�lowej, nachylony nad wyci�gni�t� do niegor�k�. Znabo�e�stwem dotkn�� jej ustami. Kr�lowa, u�miechaj�c si�, patrzy�a w szczer�twarzrycerza, tak bardzo jej oddanego.� D�Artagnan, pan odje�d�a do Grenoble?� Z pismami do Jego Kr�lewskiej Mo�ci, pani.� Moje s� gotowe. Prosz�, podaj je donio Estefano.Kr�lowa podane jej listy wr�czy�a muszkieterowi. D�Artagnan pok�oni� si� ischowa� listydo kieszeni.� Monsieur � zagadn�a kr�lowa niepewnym g�osem � czy zechcia�by� mi s�u�y�?D�Artagnan spojrza� na kr�low� zdumiony.� Moje �ycie do twych us�ug, pani � zawo�a� jednym tchem.� Wierz� ci � o�wiadczy�a kr�lowa. � Mam pow�d ku temu, by wierzy�. Pos�dzaj�mnie oszybkie zapominanie oddanych mi us�ug. Lecz panie d�Artagnan, ja tylko wydaj�si�zapomina� o niekt�rych rzeczach. � Twarz kr�lowej obla�a si� zn�w rumie�cem. �Pan deBassompierre o�wiadczy�, �e s�u�y kr�lowi, swemu panu, i twierdzi, �eobowi�zkiemszlachcica jest przenosi� t� s�u�b� ponad ka�d� inn�.D�Artagnan pochyli� si�. Oczy jego na chwil� zap�on�y.� Pani � odpar� �ywo. � Bogu najwy�szemu dzi�ki, �e jestem d�Artagnan, a nie pandeBassompierre! Marsza�ek s�u�y kr�lowi, zwyk�y szlachcic s�u�y kr�lowej. Je�eliWaszaKr�lewska Mo�� ma najmniejsze zlecenie dla mnie, b�agam o nie. Uwa�am zanajwi�kszeszcz�cie mego �ycia by� na twych us�ugach. Jeste� dla mnie jedyn� po Bogu.Prawda �wieci�a w oczach m�odego cz�owieka, szczero�� przebija�a w jego g�osie.� Ach, panie d�Artagnan! � westchn�a kr�lowa. � Gdyby� ty by� na miejscu panadeBassompierre!� By�bym w�wczas nieszcz�liwy, pani, gdy� on jest z armi�, a nie tu.Kr�low� spostrzeg�a znak przestrogi, jaki da�a do�a Estefana. Czas nagli�.� Dobrze wi�c � rzek�a kr�lowa. Zdj�wszy pier�cionek z palca, wr�czy�a gorycerzowi. �Zabierz ten pier�cionek do Dampierre, wr�cz go pani de Chevreuse i powiedz jej,�e ja ci�pos�a�am. To wszystko. Ona powierzy ci ustnie pewne wiadomo�ci dla mnie. Jed�,kiedyb�dziesz m�g�, a skoro otrzymasz urlop wracaj spiesznie. Jestem niezdolna pom�cci wczymkolwiek, a gdybym pr�bowa�a, popad�by� w podejrzenie.D�Artagnan ukl�k�, poca�owa� podane mu palce kr�lowej i wsta�.� Pani � wyrzek� z prostot� � moje �ycie, m�j honor, moje ca�e przywi�zanienale�� dociebie. Za zaufanie, jakim mnie obdarzy�a�, dzi�kuj� ci.Za chwil� ju� go nie by�o. Kr�lowa opar�a si� wygodnie w fotelu. Dr��c lekko naciele,patrzy�a wystraszonym wzrokiem na sw� dam� dworu.� Ach � rzek�a p�g�osem � mo�e post�pi�am nierozwa�nie. Mo�e �le zrobi�am.� Nie post�pi�a� �le, pani, ufaj�c temu m�odemu cz�owiekowi � zapewnia�a j� do�aEstefana. � Jego uniform dowodzi jego m�stwa, z twarzy jego bije przywi�zanie dociebie.B�d� spokojna, on pojedzie do Dampierre.Kr�lowa pochyli�a g�ow�.D�Artagnan, na kt�rego czeka� na dziedzi�cu ko� osiod�any, nie mia� czasu, bypo�egna�si� z Atosem w kwaterze muszkieter�w. Listy Anny Austriaczki i Marii de Mediciby�y pilne.O wa�no�ci ich mo�na by�o s�dzi� z tego, �e powierzono je oficerowi-gwardzi�cie,a niezwyk�emu go�cowi pocztowemu. Nie pozostawa�o wi�c nic innego, jak dosi��� koniai p�dzi�do Grenoble, gdzie stali na kwaterze kr�l i kardyna�. By�o popo�udnie.D�Artagnan mia�dotrze� do celu podr�y na drugi dzie� przed p�noc�.W pi�� minut p�niej opuszcza� dziedziniec klasztorny, a w dziesi�� minut potemmija�bramy Lyonu.Gdy znalaz� si� ju� w polu, rozmy�la� nad ostatnio prze�ytymi chwilami. Zdawa�omu si�,�e kilka minut sp�dzonych w pokoju kr�lowej by�o snem. Ale� nie, na dow�drzeczywisto�cimia� pier�cionek na palcu. By� to prze�liczny szafir, okolony brylancikami. Tonie by�pier�cionek dla kawalera. Na piersiach nosi� d�Artagnan szkaplerz, ofiarowany muprzezmatk� na �o�u �mierci. Jad�c, doby� go z zanadrza, umocowa� pier�cionek na�a�cuszku iwsun�� wraz ze szkaplerzem z powrotem. Jako by� rzek�, s�u�ba dla kr�lowej by�ajedyn� poBogu.�Urlop mi si� nale�y � rozumowa� w duszy � musz� go otrzyma�. Zabior� ze sob�Atosa ipojedziemy do Dampierre. Jak cudownie wszystko si� sk�ada. I pomy�le� tylko, �ewidzia�emj� na w�asne oczy, dwukrotnie poca�owa�em jej r�k�, patrzy�em w jej oczy i, conajwa�niejsze, pami�ta�a o mnie! �e te� nie zapomnia�a. O, ty przekl�tykardynale, takprze�ladowa� anio�a z nieba�.D�Artagnan jecha� niebaczny na nic, co si� wok� niego dzia�o, jecha� w ekstaziewspomnienia niedawnych chwil szcz�cia. Francja wojowa�a z cesarstwem � zHiszpani�,W�ochami i Sabaudi�, jednym s�owem ze wszystkimi pa�stwami, kt�re tworzy�ycesarstwoHabsburg�w. Richelieu i kr�l po walnym zwyci�stwie nad Sabaudi� wr�cili doGrenoble.Obydwie kr�lowe sprowadzi�y dw�r do Lyonu. Ludwik XIII usi�owa� �ci�gn�� matk�doGrenoble, by ewentualnie pogodzi� j� z kardyna�em. Dumna Maria de Mediciodm�wi�apro�bom kr�la i odmow� t� wi�...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]