[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Adolf Dygasi�skiASROZDZIA� IAlbin Zabrzeski. - By�y w�a�ciciel maj�tku ziemskiego i by�y nadle�ny. - Wy�e�.- Warowanie i aportowanie. - Psy na placu Ewangelickim i na Zielonym. - Sze��si�str panien.- Czarne oczy Morusie�ki.Pan Albin Zabrzeski, warszawski elegant, jeden z takich, co to pierwszy by si�nie zawaha�chodzi� na czworakach, gdyby mu bie��ca moda nakazywa�a. Przed kilku laty mo�nago by�owidzie� wystawaj�cego przy szybach r�nych modnych sklep�w galanteryjnych ijubilerskich. Uperfumowany, z grzywk� na czole, z w�osami troskliwie przez sam�rodekg�owy rozczesanymi, p�aszczyk z pelerynk�, laska o r�czce z ko�ci s�oniowej -wszystko, odkapelusza a� do skarpetek, ostatni �urnal. Na to przyozdobienie swej osoby niepotrzebowa�wcale pracowa�. Dzi�ki spu�ci�nie po ojcu m�g� �y� dostatnio i w bezczynno�ci.Takiemudobrze na �wiecie: rzadkie rozrywki i przyjemno�ci innych ludzi s� to jegozwyczajne zaj�cia.Co� dziesi�� lat tak prze�y� i w trzydziestym pi�tym roku �ycia zacz�� si�odzywa� doludzi, z kt�rymi �y� bli�ej: �S�owo honoru daj�, niezno�ne i g�upie jest �ycie�.M�wi� toziewaj�c i tonem ofiary, kt�ra w�r�d po�wi�ce� odkrywa �wiatu nie znan� dot�dprawd�.Zrobi� si� kwa�ny, w rzeczywisto�ci nic szczerze nie lubi�. Do teatru ucz�szcza�teraz tylkoprzez na��g, na balach ta�czy� jak z musu, w winta przegrywa� lub wygrywa�oboj�tnie,zarzuci� modny obecnie sport na bicyklu i ju� nie chcia� o nim s�ysze�. Ale cotu m�wi�, onna pi�kn� kobiet� spogl�da� przez szkie�ko w oku z fizjonomi� cz�owieka, kt�rypo raz trzecizosta� wdowcem.W�r�d takiego rozbicia pan Albin zacz�� poszukiwa� ocalenia w knajpach, gdzieniekiedymo�na znale�� weso�e towarzystwo i zabawi� si� cudzym dowcipem. Przypad� mujako� dosmaku ten rodzaj spokojnego sybarytyzmu na nowym forum. Zagl�da� naprz�d dosy�pilniePod Daszek, gdzie, jak wiadomo, jadaj� �niadania i kolacje dziennikarze,literaci, arty�ci irozmaity naukowy proletariat, kt�ry lubi wyda�, a nie mo�e cz�stokro� zarobi�.Nie ka�degotam ci�gnie p�misek i butelka, wi�cej ch�� spotkania ludzi, uprzyjemnieniasobie nudnegoaktu od�ywiania. Stosunk�w przyja�ni, kole�e�stwa nikt zapewne nie poszukuje natejdrodze, ale spotka� si� w knajpie z przyjacielem, koleg� jest r�wnie dobrze, jaki gdzieindziej. Jeden drugiemu niemo wtedy m�wi: �B�d� moim ulubionym kwiatem podczasbiesiady!�Niczyim kwiatem nie by� Zabrzeski, tylko jemu samemu przez pewien czas by�o tudobrze.�niadanie jada� przy stoliku dziennikarzy i grywa� o koniak w tak zwan��derdyma�k�, co si�niekiedy zaci�ga�o do czwartej po po�udniu. Gdy przychodzi� wieczerza�, zawadza�o innejakie kolegium i tak mu dzie� schodzi�.M�czy�ni, gdy ju� przejd� poza okres dojrza�o�ci i zaczynaj� wi�dn��, wrozmowachswoich bardzo ch�tnie zwracaj� si� ku p�ci pi�knej. Niejeden sam z sob� prowadzimonologina ten�e temat bodaj nie z p�aczem, ale odbija si� za to w towarzystwie drwi�cweso�o ztakich spraw, kt�re go przed chwil� mocno bola�y. Wiele tom�w da�oby si� u�o�y�zdowcip�w, �art�w i anegdot, opowiadanych w k�ku artystyczno - literackim PodDaszkiem,a zawsze stosowanych do rodzaju �e�skiego. Patrz�c na tych, po najwi�kszejcz�ci dobrzeju� podtatusia�ych biesiadnik�w, musia�e� mimowolnie pomy�le�: �Co zamiera w�yciu,zmartwychwstaje w pie�ni�. I to jest dobre jako ma�y dodatek do �ycia.Ta sfera jednak�e nie by�a odpowiednia dla pana Albina, kt�ry z owym gronemludzi,opr�cz sympatii dla takich rozm�w, nie mia� zreszt� nic a nic wsp�lnego. Czu� onprzy tym,�e go tutaj lekcewa��, i to wra�enie zatruwa�o mu rozkosz s�uchania dowcip�w.Kiedynareszcie pewien z�o�liwy literat wyrazi� si� o jakim� budynku, �e to jest �stylciel�cej g��wkiz grzywk� nad czo�em, rozczesanej przez �rodek i w p�aszczyku z pelerynk��,Zabrzeskiwzi�� przycinek do siebie i zak�ad Pod Daszkiem straci� go�cia.Jada� potem �niadania na Miodowej z adwokatami. Ale w�r�d wszystkich zawod�wsybarytyzm palestry jest najmniej powabny: prawnicy jedz� i pij� szybko,rozmawiaj� orzeczach powa�nych i najcz�ciej s� zarozumiali jak prorocy. W g�owieprzeci�tnegowarszawskiego adwokata tkwi zawsze podczas �niadania ostatni proces, ostatniapartia winta,ostatnie wielkie bankructwo. Naturalnie, nie brakuje wyj�tk�w... Mi�dzyprawnikami panAlbin znowu zacz�� w�tpi� o warto�ci �ycia i postanowi� jada� �niadaniasamotnie.Przeni�s� si� wi�c na plac Teatralny do M�llera, gdzie jednak nie zdo�a� unikn��znajomo�ci z niejakim panem Wincentym, by�ym w�a�cicielem maj�tku ziemskiego, izpanem Marcinem, by�ym nadle�nym. Ci dwaj nowi towarzysze, jako ludzie bezzaj�cia, mielibardzo wiele czasu do zabicia. Opowiadali oni, �e poszukuj� w Warszawie posad,�e tutajniedawno przybyli, �e im si� miasto bardzo podoba, chocia� dro�yzna itd.Barczy�ci,ogorzali, prostoduszni wie�niacy nazywali Zabrzeskiego �panem dobrodziejem� iokazywalimu tyle szczerego szacunku; �e go tym dziwnie za serce wzi�li. S�uchali uwa�nie,a �miali si�do rozpuku, kiedy im opowiada� rozmaite anegdoty zaczerpni�te z literackiegok�ka PodDaszkiem. Pochlebia�o to wywi�d�emu mieszczuchowi, �e takie �ubry maj� dla niegouznanie, kt�rego on gdzie indziej nie znajdowa�. Kiedy si� bli�ej ju� z nimipozna�, awyczerpa� prawie wszystko, co mia� do powiedzenia, zacz�li oni dopiero m�wi�.Do�wiadcza si� znacznej przyjemno�ci czytaj�c r�ne opisy i opowiadaniautalentowanychautor�w, ale pot�guje si� jeszcze zadowolenie, gdy nam kto� �ywym s�owem i ztalentemprzedstawia obrazy przyg�d, kt�rych on sam osobi�cie do�wiadcza�.Pan Wincenty i pan Marcin byli to zapaleni my�liwi, a w opowiadania swojemy�liwskiewk�adali ca�y zapa�, ca�� energi� owej nami�tno�ci, co to bez wzgl�du naniewygody,niebezpiecze�stwa p�dzi cz�owieka z kniei w kniej� i skazuje go na �yciecyga�skie. Ustali�osi� przekonanie, �e my�liwi s�awnie k�ami�. Jest to przyznanie my�liwymzdolno�ci, jakimisi� odznaczali: Homer, Wergiliusz, Tasso, Dante, Cervantes i inni poeci. Niechzmy�la ten,kto umie pi�knie zmy�la�! Naga prawda bowiem jest nieraz nudna, gdy jej sztukanieprzystroi w nadobne szaty zmy�lenia.By�y ziemianin i by�y nadle�ny posiadali wa�ne warunki autorstwa: szczerzekochali sw�jprzedmiot opowiadania, znali go na wylot i posiadali j�zyk prosty, j�drny.Ka�dy wie, �e mn�stwo arcydzie� nie drukowanych przepada razem z imionami swychtw�rc�w. Czy� talent i mi�o�� tworzenia jakiego Saba�y koniecznie chodzi w parzez pretensj�do drukowania?Pachnia�o naoko�o rozpr�niaczonego paniczyka, gdy jego towarzysze �ywo malowaliobrazy kniej, niedost�pnych wertep�w, jar�w w r�nych porach roku. Nikt lepiejodmy�liwego nie zna pi�kno�ci wschodu i zachodu s�o�ca, urok�w nocy na pe�niksi�yca iciemno�ci pe�nej grozy. C� m�wi� o �miertelnych nieraz zapasach z dzikimiolbrzymamibor�w, o zgie�ku psiarni, rog�w my�liwskich, o huku strza��w? Tak jak przygodyRobinsonaogarniaj� umys� dziesi�cioletniego ch�opca, podobnie� opowiadania my�liwychpodbi�yzupe�nie umys� Zabrzeskiego. Oni ci�gle wyczekiwali na jakie� posady, ci�gle ichspotyka�zaw�d, ci�gle mieli du�o czasu do zabicia i ton�li we wspomnieniach �yciaprzesz�ego. Onwysysa� niejako ich zapa� i coraz bardziej przejmowa� si� �y�k� my�liwsk�.Pod takim wp�ywem pozostawa� pan Albin pewnie ze trzy miesi�ce i zosta� czystoteoretycznym my�liwym. �My�listwo jest bardzo przyjemn� i szlachetn� rozrywk�,musz� si�wzi�� do tego sportu!� - tak sobie nieraz my�la� w duszy.Tymczasem owi nieocenieni towarzysze �niadaniowi naprz�d zacz�li kwa�nie� itraci�ch�� do gaw�dy, nast�pnie przestali bywa� u M�llera, gdzie ich s�u�ba nazywa�a��wikami�.Po panu Wincentym i po panu Marcinie zosta�o tylko wspomnienie, �e pierwszyzjada� na�niadanie kop� ko�dun�w, drugi - �okie� kie�basy z kapust� i �e obaj brzydzilisi� czarn�kaw� z likierem, a pijali w�grzyna tylko.Gdzie� si� podzieli ci ludzie? Mo�e wyjechali z Warszawy, mo�e dostali posady iwzi�lisi� do pracy, a mo�e jadali �niadanie gdzie indziej.Kiedy si� teraz Zabrzeski przeni�s� do St�pkowskiego i tam na �niadaniachspotka� znowutowarzyszy, ale ju� nie my�liwych, rozprawia� z nimi tylko o polowaniu. Przej��si� za� dotakiego stopnia duchem my�liwskim, �e prawdziwe i nieprawdziwe zdarzeniaprzedstawia�jako w�asne �yciowe do�wiadczenia; co wi�cej, zupe�nie samodzielnie tworzy� noweopowie�ci, anegdoty. Mo�na go istotnie podziwia� z tego wzgl�du, i� nigdy w�yciu nie by�na polowaniu, lasy zna� jedynie z okien wagonu kolei �elaznej i z malowanychpejza��w, astrzela� tylko do zawieszonych butelek na Saskiej K�pie, do tekturowych zwierz�twPromenadzie, do jajka na wytrysku fontanny w Bellevue. Jego ciekawe opowiadaniawytworzy�y atoli w umys�ach nowych towarzyszy niez�omne przekonanie, i� maj� doczynienia ze znakomitym my�liwym, w co ostatecznie i on sam uwierzy� z czasem.�ebyopinii takiej nada� powa�ny charakter, pocz�� ucz�szcza� do strzelnicy, gdzieusilniewprawia� si� w celne strzelanie. Nast�pnie poszed� jednego dnia do magazynuRonczewskiego i sprawi� sobie tam wszystko, czego my�liwy potrzebuje, naturalnieopr�czrzetelnie my�liwskiego animuszu. Kupi� wi�c odtylcow� dubelt�wk� z dwiema paramiluf i wmahoniowym pudle, �adunki pierwszego gatunku z prochem cesarskim, torb�my�liwsk�,tr�bk�, �wistawk�, kordelas, flaszk� na w�dk� i co tam jeszcze. Jakkolwiek niezarzuci� anigrzywki, ani rozczesywania w�os�w przez �rodek g�owy, nosi� teraz jednakniekiedy burystrzelecki kapelusz z pi�rkiem i poleci� krawcowi, aby mu sporz�dzi� my�liwskieubranie.U wszystkich znajomych dowiadywa� si�, czy kto nie ma na zbycie dobrego wy��a, agdygo zawodzi�y te poszukiwania, poda� do kuriera tre�ciwe og�oszenie: �Chc� kupi�rasowego ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]