download, do ÂściÂągnięcia, pdf, ebook, pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harry popatrzyþ z przeraŇeniem na Lastrange'a i Ciphera. "Koniec ze mnĢ!" - pomyĻlaþ. Richard
Lastrange patrzyþ na niego z triumfem w oczach. ""Czarny Lord bħdzie zadowolony" - powiedziaþ.
Podnisþ powoli rŇdŇkħ... Harry obudziþ siħ, przeraŇony. "To tylko sen" - pomyĻlaþ. "Oni nie ŇyjĢ.
Snape ich zabiþ. Gdyby siħ spŅniþ o te gþupie piħę sekund, byþoby po mnie." Przypomniaþ sobie
tamten dzieı. Drzwi lochu rozleciaþy siħ w drzazgi. "Avada Kedavra!" - ryknĢþ rozwĻcieczony mħski
gþos. "Avada Kedavra!" - rwnoczeĻnie krzyknĢþ ktoĻ drugi, dziewczyna. Zielone Ļwiatþo wypeþniþo
loch. Lastrange i Cipher upadli na ziemiħ. Snape wszedþ do Ļrodka. "Potter!" - warknĢþ. "MgþbyĻ
uwaŇaę, z kim chodzisz na randki!" Popatrzyþ na Lastrange'a. "A byliĻmy kumplami. Ale gdybyĻ to ty
mnie dopadþ, to byĻ siħ lepiej zabawiþ, co? Powolutku." ZþoĻliwy i okrutny uĻmiech wykrzywiþ mu
twarz. "Cipher, sukinsynu".- wysyczaþ- "ByþeĻ tym, czym ja jestem - szpiegiem i zdrajcĢ. A swojĢ
drogĢ, Profesor Dumbledore mgþby WRESZCIE zatrudnię kogoĻ pewnego na stanowisko
nauczyciela Obrony przed CzarnĢ MagiĢ. To juŇ trzeci, ktry prbowaþ ciħ wykoıczyę, Potter."
RozwiĢzaþ Harry'emu rħce jednym zaklħciem. "Nic ci nie jest?" - zapytaþ þagodnie. "Nie, ale pan,
Profesorze..." Snape wyglĢdaþ okropnie. Droga do lochw musiaþa byę naprawdħ dþuga i mħczĢca,
dþugie wþosy Snape'a byþy zlepione potem i krwiĢ. WyraŅnie traciþ siþy, oparþ siħ rħkĢ o Ļcianħ. Harry
zauwaŇyþ, Ňe Snape ma pierĻcieı z czerwonym kamieniem. "Mj eliksir przestaje dziaþaę." - wyszeptaþ
Snape. "Musiaþem zþamaę wiele Czarnych zaklħę, Ňeby tu wejĻę, to straszna praca. Nawet dla mnie...
Muszħ... Ale jak?" Rozejrzaþ siħ po lochu. "Harry, pomŇ mi, bo nie wyjdziemy stĢd, ani ty, ani ja."
Byþ juŇ bardzo blady, ledwo trzymaþ siħ na nogach. "W komnacie obok jest nakryty stþ, przynieĻ mi
jeden kielich, proszħ." Harry, zdziwiony, wykonaþ polecenie. Snape wziĢþ naczynie i wyciĢgnĢþ dþugi,
cienki nŇ. Powoli podszedþ do Lastrange'a i uklĢkþ przy nim. Jedno gþħbokie ciħcie i krew
ĺmiercioŇercy zaczħþa spþywaę do kielicha. Snape poczekaþ cierpliwie, aŇ wypeþni caþy kielich, a
potem powoli wypiþ zawartoĻę. "On jest wampirem! Dziħki krwi odzyskuje moc." - pomyĻlaþ z
przeraŇeniem Harry. Krew najwyraŅniej pomogþa Mistrzowi Eliksirw. "Nie patrz tak na mnie." -
powiedziaþ. "To tylko bardzo stara Czarna sztuczka, "krew wroga, zabrana siþĢ", znasz to przecieŇ.
Genialne w swojej prostocie." Harry przestraszyþ siħ jeszcze bardziej, bo przypomniaþ sobie swoje
spotkanie z Voldemortem. "Nic ci nie zrobiħ" - odparþ þagodnie Snape. "Jestem po tej samej stronie,
inaczej bym tu nie przyszedþ. ChodŅ, musimy siħ stĢd wynosię, Czarny Lord moŇe tu przybyę, a ani ja,
ani ty nie mielibyĻmy z nim Ňadnych szans, on jest niemal nieĻmiertelny." Szli krħtymi korytarzami.
Harry zobaczyþ, Ňe Lastrange i Cipher nie byli jedynymi ĺmiercoŇercami, byþo ich chyba kilkunastu.
Wszyscy martwi, niektrzy zginħli od ZabijajĢcego Zaklħcia, inni od ciosu noŇa, jeszcze inni chyba...
od kuli. Harry patrzyþ, nic nie rozumiejĢc. "ZuŇyþem prawie caþĢ moc, Ňeby tu wejĻę" - wyjaĻniþ Snape.
"To dobrze strzeŇone miejsce, nie moŇna siħ aportowaę na dwadzieĻcia mil naokoþo, nie moŇna bez
haseþ, potwory jako straŇnicy... A musieliĻmy siħ spieszyę, trzeba byþ wszystko þamaę siþĢ. Ja i Pazurek
musieliĻmy uŇyę innych sposobw, Ňeby pozbyę siħ Ļwiadkw, nie mieliĻmy mocy na tyle magii, Ňeby
jej uŇyę wobec wszystkich. Gdyby choę jeden ze ĺmiercioŇercw przeŇyþ i donisþ, Czarny Lord by
mnie.." - Snape zatrzĢsþ siħ na samĢ myĻl. Wyszli z bocznego korytarza. Harry krzyknĢþ. Ciaþa kilku
ghuli tarasowaþy przejĻcie. Zwierzħta byþy dosþownie rozszarpane na kawaþki. "Nie bj siħ, sĢ
martwe." - uspokoiþ go Snape. "To wszystko pana robota, Profesorze?" - wyszeptaþ Harry. "Moja i
Pazurka." "Nie chciaþbym z panem walczyę." "ObyĻ mnie nigdy do tego nie zmusiþ." - mruknĢþ Snape.
"Podobno chcesz byę Aurorem, moŇe kiedyĻ mnie zaatakujesz?" Harry nie rozumiaþ, przecieŇ byli po
tej samej stronie, wiħc czemu mieliby ze sobĢ walczyę na Ļmierę i Ňycie?
"Chyba nie bħdħ siħ wiħcej ubiegaþ o to stanowisko nauczyciela Obrony przed CzarnĢ MagiĢ." -
mruknĢþ do siebie Snape. "Od dawna nikt nie wytrzymaþ na nim dþuŇej niŇ rok. Aha! Tylko Profesor
Dumbledore moŇe wiedzieę o wszystkim. Nikomu nie wypaplaj, Ňe to my... Czarny Lord mgþby to z
nich wyciĢgnĢę magiĢ albo i siþĢ. Im mniej bħdĢ wiedzieę, tym lepiej dla nas wszystkich. Nie
chciaþbym, Ňeby Lord siħ o tym dowiedziaþ, chyba rozumiesz? Przyrzekasz?" "Tak" - wyszeptaþ Harry.
Wyszli wreszcie z na zewnĢtrz. Z ciemnoĻci bezszelestnie wynurzyþ siħ wielki nietoperz "Pazurku" -
mruknĢþ Snape, kiedy zwierzħ wylĢdowaþo mu na rħce. "Zamek czysty? Na pewno nikt nie uciekþ?"
Nietoperz pisnĢþ w odpowiedzi. "To powiedz co trzeba komu trzeba". Nietoperz rozpþynĢþ siħ w
mroku... Snape wyciĢgnĢþ z kieszeni buteleczkħ z jakimĻ eliksirem. "Wypij to" - powiedziaþ. "Dobrze
ci to zrobi." Harry posþuchaþ i poczuþ, Ňe chce mu siħ spaę. To musiaþ byę nasenny eliksir.
"Dlaczego?" - pomyĻlaþ. "CzyŇby Snape nie chciaþ, Ňebym coĻ zobaczyþ?" I usnĢþ... Obudziþ siħ
dopiero w Hogwarcie.
"Dursleyowie byliby wdziħczni Snape'owi, gdyby nie zdĢŇyþ." - Harry pomyĻlaþ cynicznie. "Wolaþbym
juŇ spħdzaę wakacje z nim, niŇ tutaj." Nagle na parapecie pojawiþa siħ sowa, maþa i czarna. Harry
odwiĢzaþ kopertħ od jej nŇki i otworzyþ list. Byþ pisany czerwonym atramentem. "Drako Malfoy!" -
pomyĻlaþ Harry. "Dlaczego tak ryzykuje?". Drako byþ po ich stronie, odkĢd zobaczyþ ĺmiercioŇercw
"w akcji". Harry zaczĢþ czytaę. "Harry! UwaŇaj na siebie. Czarny Lord jest wyraŅnie zadowolony.
Podsþuchaþem, Ňe ma jakieĻ plany w zwiĢzku z ME. ME jest bardzo zaniepokojony". Co planuje
Voldemort? I kim jest ME? No tak, jasne - Mistrz Eliksirw, Snape! Snape od dwch lat szpiegowaþ
dla Dumbledora. JakoĻ zdoþaþ przekonaę Voldemorta o swojej lojalnoĻci. "Ciekawe jak siħ wyþgaþ?
Cholerny ĺmiercioŇerca! Ale trzeba mu przyznaę, Ňe jest odwaŇny. I bardzo przebiegþy." Harry
zastanawiaþ siħ, jak to jest byę szpiegiem... UwaŇaę na kaŇdy gest, kaŇde sþowo... A jeŇeli siħ
wpadnie?! Snape potrafiþ byę okrutny, zþoĻliwy i niesprawiedliwy i Harry nienawidziþ go z caþego
serca. Ale na samĢ myĻl, co czekaþoby Mistrza Eliksirw, gdyby Voldemort dowiedziaþ siħ o zdradzie,
Harry'emu zrobiþo siħ niedobrze. Przypomniaþ sobie, jak w zeszþym roku niechcĢcy usþyszaþ, jak Snape
rozmawia z dyrektorem. "Niech siħ pan nie martwi" -mwiþ Snape -Mam odpowiedni eliksir na
wypadek, gdyby..." "Usypiacz Blu?" - zapytaþ Dumbledore. Snape zaczĢþ siħ Ļmiaę. To byþ zimny,
okrutny, ironiczny Ļmiech. "Pan Ňartuje. PrzecieŇ pan wie, Ňe moŇna siħ komuĻ wþamaę do pamiħci,
zmusię do wyjawienia wszystkiego... Bez blu. Imperio albo moje Veritaserum wystarczy, choę
wĢtpiħ, Ňeby ktoĻ z nas, oprcz mnie, umiaþ je zrobię... Ale jest jedna bariera, ktrej nikt nie pokona.
NIKT. NAWET CZARNY LORD. Jak mnie zþapie, bħdzie miaþ minutħ, Ňeby coĻ ze mnie wyciĢgnĢę.
A potem... Reszta jest milczeniem, dyrektorze...CiszĢ..." Snape znw siħ rozeĻmiaþ.
Na parapecie pojawiþ siħ nastħpny listonosz. Malutki, czarny i niezgrabny. Harry popatrzyþ na niego z
niedowierzaniem. To nie byþa sowa, to nie byþ w ogle ptak. To byþ nietoperz! Maþy przybysz zaczĢþ
krĢŇyę wokþ Harry'ego. Harry wyciĢgnĢþ rħkħ, Ňeby go zþapaę i nietoperz sam usiadþ mu na dþoni.
Harry odwiĢzaþ maleıkĢ paczuszkħ i otworzyþ jĢ. W Ļrodku byþa buteleczka z jakimĻ pþynem i kartka.
"Harry! NoĻ ten eliksir zawsze przy sobie. To Ultimus - przywrci zdrowie i siþħ kaŇdemu, nawet jeĻli
ten ktoĻ jest ciħŇko ranny albo wyczerpany. Ultimus powstrzyma nadchodzĢcĢ Ļmierę. To potħŇny
eliksir. Bardzo trudno go zrobię, wiħc mogħ nie zdĢŇyę na czas, gdy bħdzie potrzebny. UŇyj go tylko w
ostatecznoĻci. Perseus Evans PS. Pozwl Malutkiemu odpoczĢę kilka dni. Dþugo musiaþ lecieę do
Privet Drive. Potem odeĻlij go do mnie. NIKOMU NIE MìW O ELIKSIRZE I SPAL TEN LIST
NATYCHMIAST."
"Malutki? Ty jesteĻ Malutki?" Nietoperz, sþyszĢc swoje imiħ, radoĻnie zatrzepotaþ skrzydeþkami. "No
dobra, ale w dzieı musisz siħ gdzieĻ schowaę." Ciotka Petunia chyba by zemdlaþa na widok
nietoperza... Harry nie chciaþ nastħpnych kþopotw. Perseus Evans... Czy moŇna mu zaufaę? A jeŇeli
kþamaþ? Harry postanowiþ, Ňe porozmawia z Dumbledorem. Perseus Evans... Harry aŇ podskoczyþ. On
nosiþ takie samo nazwisko jak matka Harry'ego. Kim byþ? Harry nie znaþ nikogo ze swojej rodziny
(poza Dursleyami, niestety.) JeŇeli Perseus byþ jego krewnym, dlaczego siħ z nim wczeĻniej nie
skontaktowaþ? A moŇe to tylko przypadek, Ňe nosi to samo nazwisko? JeŇeli eliksir byþ prawdziwy, to
Evans musiaþ byę bardzo dobrym Mistrzem Eliksirw. "Mgþby nas uczyę zamiast Snape'a". Ciekawe,
czy jest tak dobry jak on. Snape naprawdħ zasþugiwaþ na tytuþ Mistrza. Dumbledore mwiþ, Ňe ze
Snape'em mogþaby siħ rwnaę tylko Akonita Wolfsbane - sþynna alchemiczka sprzed siedmiu stuleci. I
nietoperz jako listonosz. Czemu Evans nie uŇyþ sowy? Malutki musiaþ tu dþugo lecieę... Ciekawe skĢd?
Harry przeczytaþ oba listy jeszcze raz, wyciĢgnĢþ rŇdŇkħ i dotknĢþ kartek "Tibi et igni". Litery
bþysnħþy niebieskim pþomieniem i listy zamieniþy siħ w popiþ.
Reszta wakacji minħþa spokojnie. Harry nie dostaþ Ňadnego listu, ani od Malfoya, ani od Evansa. I
znw peron 9 i 3/4. Harry rozpoczynaþ ostatni, sidmy rok nauki. Ostatnie dwa lata byþy okropne. Lord
Voldemort co prawda nie rozpoczĢþ jeszcze otwartej wojny, ale wiadomo byþo, Ňe wciĢŇ zbiera armiħ
potworw. Zastanawiano siħ, na co wþaĻciwie jeszcze czeka... CzyŇby spodziewaþ siħ nowych
wsplnikw? No i te podstħpne ataki jego ludzi. Harry nie uszedþby z Ňyciem gdyby nie Dumbledore
...i Snape. Snape po raz kolejny wyciĢgnĢþ go z kþopotw, ale wciĢŇ tak samo nienawidziþ.
"Harry!" Ron i Hermiona biegli w jego kierunku. "Dobrze ciħ widzieę." Wsiedli do pociĢgu. Ekspres
ruszyþ. "Wiecie?" - odezwaþa siħ Hermiona "Snape wywħszyþ szpiega w Ministerstwie.""Ryzykuje" -
mruknĢþ Ron. Hermiona wyciĢgnħla opasþa ksiĢzkħ o eliksirach. "Nie przesadzasz z naukĢ?" - spytaþ
Harry. "WyobraŅcie sobie," - powiedziaþa Hermiona - "Ledwo wrciþam do domu, jestem tam moŇe
tydzieı. Siedzħ u siebie w pokoju i czytam podrħczniki na nastħpny rok, Ňeby potem nadĢŇaę (Ron
uĻmiechnĢþ siħ ironicznie) a tu wchodzi moja mama i mwi, Ňe mam goĻcia. Schodzħ do salonu, na
przy stole siedzi jakiĻ facet. Garnitur od Armaniego, jedwabny krawat, Rolex na rħce, sygnet z
wielkim rubinem, woda koloıska chyba za tysiĢc funtw. I czarne okulary. Jak mafioso na filmie.
("PŅnej wyjaĻniħ Ron." Ron oczywiĻcie nie miaþ pojħcia o Mugolach i zastanawiaþ siħ, czy mafioso to
imiħ czy nazwisko.) Gapiħ siħ na niego i nic nie þapiħ, on patrzy na mnie zza tych okularw, widzi
mojĢ gþupiĢ minħ i wybucha Ļmiechem. Wstaje, podchodzi do mnie, a ja dalej go nie poznajħ. On siħ
uĻmiecha i rzuca "A moŇe bym tak odebraþ z dziesiħę punktw Gryfindorowi?" i zdejmuje te okulary".
"Snape?" - spytaþ Ron. "No przecieŇ nie Hagrid. Patrzħ na niego i nie wiem co powiedzieę, a on mwi,
Ňe potrzebuje pomocnika do eliksirw. Zajmuje siħ Protektorami, Eliksirami Obronnymi i chciaþby,
Ňeby ktoĻ inny siħ ich nauczyþ, na wypadek gdyby jego..." Hermionħ przeszedþ dreszcz na samĢ myĻl.
"No to siħ spakowaþam, wychodzħ przed dom, a tam mercedes. Czarny, skrzane fotele, elektroniczne
bajery. Wysadziþ mnie pod dworcem, a sam gdzieĻ pojechaþ. Caþe wakacje z nim pracowaþam. PuĻciþ
mnie do domu dopiero tydzieı temu. ZresztĢ, potem znowu bħdħ mu pomagaę." Ron pokrħciþ gþowĢ.
"Snape w przebraniu Mugola? I skĢd ma tyle forsy? Ciekawe, gdzie dorabia po godzinach? Ja juŇ
drugie wakacje pomagam znajomemu taty, a ciĢgle nie mogħ uzbieraę na Nimbusa 2001. SĢdzicie, Ňe
jak poproszħ Snape'a to zaþatwi mi tam robotħ?" "Prħdzej da ci miesiĢc szlabanu" - mruknĢþ Harry.
Wybuchnħli Ļmiechem.
ZbliŇali siħ do bram zamku. Laþo jak z cebra i wiaþ silny wiatr. Wszyscy byli przemoczeni, zanim
zdĢŇyli wejĻę do Ļrodka. Tþum uczniw powoli wypeþniaþ Wielki Hol. Nauczyciele juŇ siedzieli przy
swoim stole, ale nie byþo nikogo na miejscu Ciphera. Harry zastanawiaþ siħ kogo Dumbledore zatrudni
na jego miejsce. Kto bħdzie nowym nauczycielem Obrony przed CzarnĢ MagiĢ? "JuŇ trzech
prbowaþo ciħ wykoıczyę" zabrzmiaþy mu w gþowie sþowa Snape'a. Odruchowo popatrzyþ na sĢsiednie
krzesþo. Miejsce Snape'a tez byþo puste! CzyŇby Snape wpadþ?
Ceremonia rozdziaþu powoli dobiegþa koıca. Kiedy tiara przydzieliþa ostatniego z pierwszorocznych
(RAVENCLAW!) Dumbledore wstaþ, Ňeby coĻ powiedzieę.
Nagle drzwi otwarþy siħ z trzaskiem. Harry zobaczyþ sylwetki dwch ludzi w podrŇnych pelerynach.
Snape wszedþ do Ļrodka. Sala jħknħþa. Snape przystanĢþ. "MieliĻcie nadziejħ, Ňe jakiĻ smok odgryzþ mi
gþowħ? Jeszcze nie..." - wysyczaþ. "Przepraszam za spŅnienie, Dyrektorze. MieliĻmy malutki kþopocik
po drodze." - dodaþ normalnym gþosem. Zwykle elegancki Snape tym razem wyglĢdaþ fatalnie. Byþ
brudny, nieogolony i rozczochrany. Lewy rħkaw miaþ caþkiem podarty. Harry zauwaŇyþ, Ňe Snape ma
obandaŇowanĢ rħkħ. Snape popatrzyþ na Gryfonw. Zobaczyli, Ňe pþ twarzy miaþ spuchniħte. "Dobrze
mu tak" - pisnĢþ jeden z mþodszych uczniw. Hermiona spiorunowaþa go wzrokiem. "Dobrze, Ňe
jesteĻcie, Severusie" - powiedziaþ Dumbledore. "A juŇ myĻlaþem..." "My teŇ juŇ myĻleliĻmy" - mruknĢþ
Snape. Jego towarzyszka, wysoka, silna blondynka wyglĢdaþa nie lepiej niŇ Snape. Pani McGonagall
wstaþa z krzesþa. "Szybko, skrzydþo szpitalne!" "Jakie tam skrzydþo szpitalne?" - nieznajoma zadudniþa
ochrypþym altem. "Tylko siħ przebierzemy i wracamy. Zjadþabym hipogryfa i to na surowo, i mam nie
byę na uczcie?"
"Hermiona, znasz jĢ?" - zapytaþ Ron. "Nie, w Ňyciu jej nie widziaþam." - odparþa.
"Ty, a co to nowa ĺlizgonka?" Harry popatrzyþ w stronħ stoþu Slitherinu. "Nie mam pojħcia" -
powiedziaþ Ron. Nagle dziewczyna odwrciþa siħ, tak jakby poczuþa, Ňe o niej mwiĢ. Spojrzaþa na
nich uwaŇnie zza zasþony czarnych wþosw i wbiþa w nich swoje skoĻne oczy. Ron o maþo nie spadþ z
krzesþa. Dziewczyna miaþa tħczwki koloru krwi i Ņrenice jak kot - wĢskie i pionowe, a nie okrĢgþe.
Na dþoni miaþa pierĻcionek z czerwonym kamieniem. "SkĢd siħ tu wziħþa?" - zapytaþ Ron. "Ma
spojrzenie jeszcze gorsze niŇ Snape". "Charlotta Magne"- powiedziaþa Hermiona - "Zaczyna czwarty
rok. Drako mi powiedziaþ. Podoba mu siħ." Harry popatrzyþ na Drakona i zobaczyþ, Ňe Malfoy ma
zapuchniħte oczy jakby pþakaþ. "A jemu co?" - zapytaþ. "Nie wiesz?" - szepnĢþ Ron "Jego stary nie
Ňyje." "Aurorzy?" - spytaþ Harry. "Nie, mj ojciec mwiþ, Ňe Lucius Malfoy chciaþ siħ nauczyę
jakiegoĻ paskudnego czaru dla Sami-Wiecie-Kogo. JakieĻ stare Czarne zaklħcie, nikt go juŇ nie uŇywa,
bo trudno je kontrolowaę, ale jest bardzo mocne i Malfoy chciaþ sprbowaę. Sami-Wiecie-Kto byþby z
niego bardzo zadowolony, rozumiecie sami. No i mu nie wyszþo. Podobno wyleciaþy wszystkie szyby
na dwie mile naokoþo."
Snape i jego towarzyszka, umyci i przebrani doþĢczyli do reszty. Blondynka usiadþa obok Snape'a.
Dumbledore wstaþ. "Chciaþbym przedstawię nowĢ nauczycielkħ Obrony przed CzarnĢ MagiĢ, paniĢ
Jane Wolf."
A
Harry i Ron dþugo ze sobĢ rozmawiali tej nocy. Kim byþa Charlotta? "Pewnie jej starzy majĢ kþopoty z
Sam-Wiesz -Kim" stwierdziþ Ron. "Wielu ludzi przeniosþo swoje rodziny do Hogwartu dla
bezpieczeıstwa." Harry myĻlaþ tez o Evansie. Kim on byþ? Byþo juŇ dobrze po pþnocy, kiedy do
dormitorium weszþa Hermiona. Pod pachĢ niosþa chyba z dziesiħę duŇych ksiĢŇek o eliksirach. "Snape
chce, ŇebyĻ to wszystko przeczytaþa?" - spytaþ z niedowierzaniem Ron. "On kaŇdy eliksir z tych
ksiĢŇek potrafi zrobię z pamiħci. I nie tylko z tych." - powiedziaþa Hermiona - "Niesamowite. I
widziaþam jakĢĻ jego znajomĢ. Przyniosþa mu coĻ, chyba jakieĻ skþadniki na eliksiry. Prawdopodobnie
kradzione, bo mwiþa, Ňe maþo jej nie zþapali na gorĢcym uczynku. Dziwna kobieta, wysoka, wzrostu
Snape'a, dþugie wþosy, jeszcze jaĻniejsze niŇ ma Drako. I spiczaste uszy." "Spiczaste?" - zdziwiþ siħ
Ron. "No, podobne do kocich."
Lekcje Eliksirw byþy teraz þatwiejsze do zniesienia. Co prawda mikstury byþy niezwykle
skomplikowane a Snape piþowaþ ich ostrzej niŇ dotĢd, ale o wiele mniej siħ czepiaþ Gryfonw, to
znaczy obrywali nie czħĻciej niŇ trzy razy na lekcjħ. Czħsto nie zwracaþ uwagi na ich wpadki, ktre
kiedyĻ kosztowaþyby 10 punktw i szlaban "MoŇe Hermiona zrobiþa mu jakĢĻ miksturħ na poprawħ
charakteru." .- Ļmiaþ siħ Ron.
Pani Wolf okazaþa siħ byę Ļwietnym profesorem. Mimo Ňe, tak jak Snape, prawie nigdy nie podnosiþa
gþosu na lekcji, wszyscy sþuchali jej z zapartym tchem. Nikt nie narzekaþ, chociaŇ zawsze zadawaþa
mnstwo zadania. Ostatecznie, w czasach Lorda Voldermorta dobrze byþo znaę jak najwiħcej
przeciwzaklħę. Z kaŇdej lekcji ktoĻ wychodziþ poobijany albo z przypalonymi wþosami. Pani Wolf
prowadziþa teŇ Klub Pojedynkw. Pomagaþ jej Snape ("Chcecie igrzysk, to sprowadŅcie gladiatorw" -
Wolf skomentowaþa to swoim ochrypþym, dudniĢcym altem. O dziwo, Snape i pani Wolf najwyraŅniej
siħ lubili.) Pani Wolf zgodziþa siħ, Ňeby Snape uŇywaþ Crucio... "Lepiej wiedzieę, co was moŇe
spotkaę." - uciħþa protesty. "ZresztĢ wam teŇ wolno stosowaę to zaklħcie w Klubie Pojedynkw, jeĻli
potraficie. Ministerstwo siħ zgodziþo, Ňe wzglħdu na wyjĢtkowĢ sytuacjħ... Sami rozumiecie. Lepiej
jest umieę siħ przed tym bronię." Charlotta wygrywaþa wszystkie swoje pojedynki, z wyjĢtkiem tych,
w ktrych jej przeciwnikiem byþ Snape. Caþa szkoþa przychodziþa na nich popatrzeę (a Drako, Ňeby
popatrzeę na niĢ...) Charlotta walczyþa ostro i potrafiþa zastosowaę naprawdħ trudne zaklħcia, chociaŇ
byþa dopiero na czwartym roku. Szkoþa, do ktrej chodziþa poprzednio musiaþa byę naprawdħ dobra.
Nikt jednak nie zdoþaþ jej namwię na opowiedzenie o swojej przeszþoĻci... ĺlizgonka miaþa niezwykþy
refleks. "Ta Charlotta jest niesamowita. Jak strzeliþa w Snape'a z Inflamare, to gdyby nie siħ nie
uchyliþ, byþyby z niego frytki. On jest szybki jak kot!" - stwierdziþa Hermiona. "I oddaþ jej z Crucio" -
Harry mruknĢþ ponuro. "ýajdak." "A widzieliĻcie, jak siħ obroniþa? Zrobiþa salto do tyþu, Ňeby jej nie
dosiħgþo. Ciekawe, gdzie siħ tego nauczyþa." -powiedziaþ z podziwem Ron. "To jĢ dopadþ nastħpnym
Crucio." - powiedziaþ Harry. "Ale nie daþa mu satysfakcji, nawet nie pisnħþa." "Dziwne" - stwierdziþa
Hermiona "zupeþnie jakby byþa maszynĢ." "Jak to maszynĢ?" - spytaþ Ron. "No, tak jakby nie czuþa
blu."
Tego dnia pani Wolf zaprowadziþa klasħ Harry'ego do wielkiej, pustej sali na piĢtym piħtrze. "To, co
chcħ wam pokazaę jest zbyt niebezpieczne, Ňeby tego uczyę w maþej sali. Bez paniki, dziĻ nikt nie
ucierpi. Dobrze jest umieę odbię albo zneutralizowaę czyjeĻ zaklħcie, ale jeĻli przeciwnikw bħdzie
kilku? Wtedy dobrze jest zwiħkszyę swojĢ moc. Chcħ was nauczyę czaru, ktry naleŇy stosowaę
bardzo rozwaŇnie. To jedno z najpiħkniejszych zaklħę, jakie istniejĢ. Nie uda siħ wam od razu.
WiħkszoĻci w ogle nie wyjdzie ale warto, Ňeby choę kilku umiaþo go uŇyę. Amicus. JeŇeli
wycelujecie w kogoĻ rŇdŇkĢ i wypowiecie to sþowo, to dacie temu komuĻ caþĢ swojĢ moc. Bħdzie
silniejszy, o wiele silniejszy. Ale nie ma nic za darmo. SýUCHAĘ MNIE!" - ryknħþa, choę i tak
wszyscy sþuchali bardzo uwaŇnie. Po pierwsze, moc moŇna daę na bardzo krtko. Minutħ, nie wiħcej.
Po drugie, Amicus zabierze wam caþĢ moc. Nie bħdziecie w stanie wykonaę najprostszego zaklħcia,
dobrze bħdzie, jak ustoicie na nogach. Bħdziecie musieli odczekaę parħ godzin zanim wszystko wrci
do normy. I po trzecie, nie przesadzajcie z mocĢ. JeŇeli jedna osoba otrzyma jednoczeĻnie moc od
dwch lub wiħcej magw, jej moc wzroĻnie tak bardzo, Ňe bħdzie to niebezpieczne dla niej samej.
Jeden z moich znajomych tak skoıczyþ. Paskudna sprawa. ZROZUMIANO? A teraz dobierzcie siħ w
pary. Hermiono, pozwl. Zademonstrujemy wszystkim jak to dziaþa. UŇyj Deletrix, BurzĢcego
Zaklħcia, proszħ. Pamiħtajcie, Deletrix to niebezpieczna magia. JeĻli staniecie jej na drodze, to moŇe
siħ to dla was Ņle skoıczyę. No, ale do rzeczy. Amicus. Trzeba siħ porzĢdnie skoncentrowaę. MyĻlcie
o tym, po co to robicie! JeŇeli uwierzycie, Ňe warto zapþacię tak duŇo, to siħ wam uda. A teraz,
wszyscy na bok." Uczniowie odsunħli siħ pod Ļciany, zostawiajĢc puste miejsce na Ļrodku. Hermiona i
pani Wolf stanħþy naprzeciwko siebie. Chwilħ obie staþy nieruchomo, aŇ nagle Wolf wyszeptaþa
"Amicus", a Hermiona obrciþa siħ gwaþtownie, wycelowaþa rŇdŇkĢ w Ļcianħ i krzyknħþa "Deletrix".
ĺciana rozleciaþa siħ na kawaþki. W powietrze wzbiþy siħ tumany pyþu. Kiedy wreszcie opadþ, wszyscy
zobaczyli wielkĢ wyrwħ w murze. Kamienie leŇaþy porozrzucane naokoþo. "Przydatna rzecz, jeĻli siħ
jest w puþapce" - skomentowaþa z niezmĢconym spokojem pani Wolf. "Teraz wasza kolej. Biorcw
proszħ o rozwagħ przy wyborze zaklħcia. ņadnego Inflamare i tym podobnych." Wszyscy siħ
przekonali, Ňe zaklħcie jest naprawdħ trudne. Harry zaþapaþ dopiero po trzech tygodniach, i to jako
jeden z nielicznych. "Brawo, Harry" powiedziaþa nauczycielka. Amicus byþ teŇ bardzo wyczerpujĢcym
zaklħciem i Harry musiaþ na chwilħ zostaę w sali po lekcji, Ňeby ochþonĢę. "Nie idŅ dziĻ juŇ na Ňadne
lekcje, Harry" - stwierdziþa Wolf. "Marsz do dormitorium, do þŇka." Harry powoli wlkþ siħ ciemnym
korytarzem. Kiedy byþ na czwartym piħtrze, usþyszaþ, Ňe ktoĻ biegnie. "Kto biega po czwartym
piħtrze?" Wiedziony ciekawoĻciĢ szybko schowaþ siħ za wielkĢ rzeŅbĢ, stojĢcĢ w rogu. Byþ caþkowicie
niewidoczny. Zobaczyþ pħdzĢcego Goyle'a. "Poþam nogi" - pomyĻlaþ ze zþoĻciĢ. Nagle drzwi jednej z
sal gwaþtownie siħ otworzyþy i Goyle uderzyþ w nie tak mocno, Ňe aŇ siħ przewrciþ. Z sali wyszþa
Charlotta. "UwaŇaj, szlamie, co robisz" wysyczaþ wĻciekþy Goyle. "Ty uwaŇaj, durna gro miħĻni, jak
nie chcesz oberwaę." Goyle straciþ panowanie nad sobĢ i zamachnĢþ siħ, Ňeby jĢ uderzyę. Charlotta
zblokowaþa cios i szybkim ruchem podciħþa mu nogi. Goyle runĢþ na ziemiħ. "CzyŇby potomek starego
magicznego rodu daþ siħ pobię dziewczynie o poþowħ mniejszej od siebie i to szlamowi?" - powiedziaþ
ktoĻ miħkkim, cichym gþosem. Snape wynurzyþ siħ z tajemnego przejĻcia. Kamienna pþyta powoli
zamknħþa siħ za nim. "I ty chcesz MU sþuŇyę? Wstawaj i walcz, pþgþwku." Goyle ponownie
zaatakowaþ. Po chwili znw zwijaþ siħ na ziemi, z rozbitego nosa pociekþa mu krew. "I czego
kwiczysz, tchrzu?" - syknĢþ Snape. "I ty chcesz nosię JEGO znak? Nie jesteĻ godny lizaę JEGO
butw." Po piĢtym ataku, kiedy Goyle miaþ juŇ zþamany nos, poþamane kilka koĻci w nadgarstku
(Charlotta zrobiþa unik i Goyle uderzyþ z caþej siþy piħĻciĢ w kamiennĢ Ļcianħ), podbite oko i sporo
siniakw, Snape powiedziaþ. "DoĻę tego Ňaþosnego przedstawienia. Goyle, do pani Pomfrey. Powiedz,
Ňe wygþupiþeĻ siħ z zaklħciem. KaŇdy w to uwierzy, wszyscy wiedzĢ, Ňe jesteĻ kompletnym idiotĢ. A
okazuje siħ, Ňe i miħczakiem" - dodaþ szyderczo. "I nie waŇ siħ pisnĢę nikomu ani sþowa. JeĻli Czarny
Lord siħ dowie, Ňe twj ojciec popieraþ takie zero, nie bħdzie z niego zadowolony i z pewnoĻciĢ ukarze
go za gþupotħ. A twj ojciec to sobie odbije na tobie. A ma ciħŇkĢ rħkħ, jak sam dobrze wiesz." -
uĻmiechnĢþ siħ zþoĻliwie. "O ile Czarny Lord zamiast jego nie ukarze ciebie. Za bezczelnoĻę. A wierz
mi, to bħdzie bolaþo... A moŇe ciħ od razu zabije, Ňeby siħ rozerwaę, kto wie? Byþaby niezþa zabawa.
On nie znosi tchrzy, zwþaszcza gþupich tchrzy, zapewniam ciħ." - syczaþ Snape. Tego szeptu
wszyscy siħ bali o wiele bardziej niŇ krzyku. "No, zejdŅ mi wreszcie z oczu!" - warknĢþ. Czerwony ze
wstydu Goyle podnisþ siħ z ziemi. Powoli ruszyþ w stronħ schodw. Nagle, bez ostrzeŇenia, obrciþ
siħ, wyciĢgnĢþ rŇdŇkħ i wycelowaþ prosto w Charlottħ. "Inflamare!" - wrzasnĢþ. Charlotta zgrabnie
odskoczyþa, chwyciþa swojĢ rŇdŇkħ i wycelowaþa w swojego przeciwnika. "Crucio!" - powiedziaþa.
"Silentia!" - dodaþ od siebie Snape. Goyle wiþ siħ z blu na podþodze, ale przez zaklħcie Snape'a nie
mgþ nawet pisnĢę. "Nie uczyli ciħ uchylaę siħ przed ciosem?" - zaĻmiaþ siħ szyderczo Snape. "I ty
chciaþbyĻ walczyę w NASZYCH szeregach? Nosię Mroczny Znak? Byę ĺmiercioŇercĢ? Aha!" - dodaþ,
kiedy zaklħcie ĺlizgonki przestaþo dziaþaę. "WypaliþeĻ mi dziurħ w pelerynie, a byþa bardzo droga. Co
zrobiþby z tobĢ Czarny Lord, gdyby twoje durne zaklħcie go uderzyþo? Jak sĢdzisz?" Goyle patrzyþ na
Snape'a wzrokiem nieprzytomnym ze strachu. "Dam ci malutkĢ lekcjħ. Crucio!" Patrzyþ na Goyle'a z
dzikĢ satysfakcjĢ w oczach. W koıcu podnisþ go jednĢ rħkĢ za koszulħ i przytrzymaþ w powietrzu.
("SkĢd on ma tyle siþy?" - zdziwiþ siħ Harry. "Goyle waŇy ze 200 funtw, Snape jest silny jak zwierzħ.
Nawet jeĻli rzeczywiĻcie jest wampirem, to nie powinien daę rady.") "Do pani Pomfrey i nikomu ani
sþowa! Twj ojciec by siħ oĻmieszyþ. ZROZUMIANO?" "Tak" - ledwo wydusiþ z siebie przeraŇony
Goyle. "Tak, Profesorze Snape" - powiedziaþ z naciskiem Snape. "Manier teŇ mam ciħ uczyę?" -
podnisþ rŇdŇkħ. "LitoĻci, Generale! To siħ juŇ wiħcej nie powtrzy! Bþagam!" Goyle pþakaþ. Snape
popatrzyþ na niego z najwyŇszĢ pogardĢ. "Masz szczħĻcie, durniu, Ňe jestem dziĻ w dobrym humorze.
Nikomu nic nie powiem, o ile sam tego nie wypaplesz. Twj ojciec byþby pod wraŇeniem..." - Snape
wyraŅnie Ļwietnie siħ bawiþ, patrzĢc na chlipiĢcego Goyle'a. Wreszcie upuĻciþ go na ziemiħ. "No, na co
jeszcze czekasz? ZejdŅ mi z oczu, zanim siħ zdenerwujħ, bekso! I nie nazywaj mnie Generaþem,
chcesz, ŇebyĻmy wpadli?" Kiedy Goyle byþ juŇ daleko Snape rozejrzaþ siħ dookoþa. Na szczħĻcie nie
mgþ zauwaŇyę Harry'ego. "Pierwszorzħdnie, Charlotto. Robisz postħpy. Gratulacje." UĻcisnħli sobie
dþonie. "PrzyjdŅ dziĻ tam gdzie zwykle, o dziesiĢtej. I jeszcze jedno. Nie stosuj wiħcej naszych technik
przy ludziach." "Ale dlaczego, Sev? RobiliĻmy trudniejsze rzeczy". "Nie przy LUDZIACH, dla nich to
coĻ niezwykþego." Harry siedziaþ za posĢgiem jeszcze dþugo po tym, jak Charlotta i Snape odeszli. To,
Ňe Snape znaþ Niewybaczalne Zaklħcia i nie wahaþ siħ ich uŇyę, nie dziwiþo go. Ale ta maþa? Czy to
Snape jĢ tego nauczyþ? Harry nigdy nie sþyszaþ, Ňeby ktoĻ z czwartego roku umiaþ je wykonaę. Do tego
byþa potrzebna duŇa moc. Nie przy ludziach? MoŇe rzeczywiĻcie Snape jest wampirem? Ale przecieŇ
wampiry tak nie walczĢ! MoŇe ta krew to tylko Czarna Magia, w koıcu Voldemort teŇ jej uŇyþ, a
przecieŇ jest czþowiekiem? A moŇe Snape nauczyþ siħ walki wrħcz u jakiegoĻ mugolskiego mistrza?
Dudley nieraz oglĢdaþ takie filmy akcji, gdzie Mugole popisywali siħ kociĢ wrħcz zrħcznoĻciĢ .Dziħki
temu Snape mgþ walczyę w mugolskim Ļwiecie bez pomocy magii, nie zdradzajĢc, Ňe jest
czarodziejem. PrzecieŇ Hermiona widziaþa go w przebraniu Mugola, Ļwietnie sobie radziþ. Harry
powoli wszedþ na trzecie piħtro. Nagle zobaczyþ paniĢ Wolf. Rozmawiaþa z bardzo wysokĢ dziewczynĢ
o dþugich, bardzo jasnych wþosach. "Morrigan, jesteĻ pewna?" "Tak, Profesor Wolf. Cortez poprze
Czarnego Lorda. Nie zrobiþ tego wczeĻniej tylko dlatego, Ňe nie byþ pewien wygranej. Teraz myĻli, Ňe
dziaþa na pewniaka. Lord obiecaþ, Ňe da nam rwne prawa... Ale wielu nie zgadza siħ z Cortezem.
UwaŇajĢ, Ňe potem Lord nas wykoıczy. Lord nie bħdzie tolerowaþ niebezpiecznych wsplnikw, kiedy
nie bħdĢ mu juŇ potrzebni." "Co planujecie?" - spytaþa pani Wolf. "Wiele rodw juŇ siħ ze sobĢ
skontaktowaþo. SĢdzħ, Ňe przynajmniej trzy czwarte z nas stanie przeciwko Cortezowi, jeĻli bħdzie nas
zmuszaþ do wspþpracy z Voldemortem. Powstrzymamy Corteza, musimy. Butcher nawet wspominaþ o
Trjkrotnym Pojedynku, a on jest taki jak jego matka, zdolny do wszystkiego. Przepraszam ale muszħ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl