[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROMAIN ROLLANDDUSZA ZACZAROWANATom III i IVTOM TRZECI:MATKA I SYNPax: enim non belli privatio,sed virtus est,quae ex animi fortitudine oritur.Pok�j bowiem nie oznaczabraku wojny.To cnota zrodzona z si�y ducha.S p i n o z a. Tractatus Politicus V. 4TYTU� ORYGINA�U FRANCUSKIEGO.�M�RE ET FILSPRZE�O�Y�FRANCISZEK MIRANDOLAC z � � � p i e r w s z aWojna nie mog�a przerazi� Anetki. My�la�a:"Wszystko jest wojn�..."Wojn� zamaskowan�..."...Nie boj� si� spojrze� ci prosto w twarz."Wszyscy bliscy Anetki przyj�li to wydarzenie r�wnie� niemal bez buntu, ona sama za� ??zfatalistyczn� uleg�o�ci� zdobyt� w dniach niedawnej pr�by:"Jestem gotowa! Niech si�, co chce, dzieje!..."Siostra jej Sylwia ??z tajonym wyczekiwaniem, zaledwie mog�c st�umi� okrzyk niecierpliwo�ci:"Nareszcie!"Nareszcie! Rozszerza si� monotonny strumie� up�ywaj�cych dni. Rozszerzy si� kr�g mi�o�cii nienawi�ci...Syn jej Marek przyj�� nowin� z pos�pnym zachwytem, kt�rego na zewn�trz nie okazuje,zdradzaj� go jednak rozpalone r�ce i gor�czkowy blask oczu... Objawi� si� wi�c �w tragicznyidea�, kt�rego Marek l�ka� si� w swojej s�abo�ci, a jednocze�nie pragn��, opanowany przezciemne, nie znane jeszcze m�odo�ci instynkty, idea�, kt�ry budzi� si�y sp�tane, przyt�umionenud� epoki pozbawionej sensu istnienia. Widzi teraz, jak starsi od niego wyruszaj� z dom�w,upojeni ��dz� czynu i po�wi�cenia. Fala ta nie�� b�dzie wkr�tce wiele b�ota, w pierwszychjednak dniach �r�d�o jest czyste, o ile naturalnie czysta by� mo�e dusza m�odzie�cza ska�onaniepokojem. Pochylony nad strumieniem, Marek chwyta wargami i czysto�� p�omienn� ofiary,i denny mu�. Zazdro�ci odchodz�cym jutra, kt�rego zakosztuj�, i l�ka si� go zarazem.Podnosz�c oczy napotyka spojrzenie matki. Oboje odwracaj� wzrok. Zrozumieli i si� na tyle,by nie pragn�� si� lepiej zrozumie�. Wiedz� dobrze, i� krocz� oboje pod tym samym chmurnymniebem. Jedynym cz�owiekiem, kt�ry wcale nie bra� udzia�u w owym pe�nym egzaltacjipodnieceniu, by� Leopold, m�� Sylwii: on jeden z ca�ej rodziny poszed� na front. Liczy� na to,�e rocznik jego, nale��cy do najstarszych w armii terytorialnej, nie od razu b�dzie powo�any,�e pob�r nast�powa� b�dzie stopniowo. Nie �pieszy�o mu si� wcale. Przeczucie jednak m�wi�o,�e wojna wi�cej od niego oka�e po�piechu i �e o nim nie zapomni. Przypomnia�a gosobie rychlej, ni� przypuszcza�. Pochodz�c z Cambrai, znalaz� si� na pierwszej linii frontu.Dla cz�owieka w jego wieku by� to zaszczyt niema�y, ale doskonale obszed�by si� bez niego.Mimo to w chwili wyjazdu nadrabia� min�. By�o to zreszt� konieczne: Sylwia zachowywa�asi� po bohatersku, daremnie r�wnie� szuka�by wsp�czucia w oczach innych kobiet. Ka�damia�a w�r�d zmobilizowanych m�a, kochanka, syna czy brata. Ten gromadny odjazd nadawa�sprawie niezwyk�ej pozory normalnego zjawiska. Gdyby ktokolwiek z nich zechcia� topodawa� w w�tpliwo��, zm�ci�by tylko spok�j kobiet; nikt wi�c nie pr�bowa� protestowa�, aLeopoldowi nie przysz�o to nawet do g�owy. Powo�anie nie podlega�o dyskusji i tak te� przyj�aten fakt jego rodzina. Marek ??niby m�ody wilczek ??�ledzi� Leopolda podejrzliwym izawistnym wzrokiem, wypatruj�c momentu s�abo�ci. Udawa� wi�c zucha. Podczas po�egnalnejkolacji przepija�, poczciwiec, do ca�ego personelu. Z ci�kim sercem jednak opuszcza�pracowni�, cho� o interesy m�g� by� spokojny: Sylwia b�dzie umia�a ich dopilnowa�. O reszcie...mo�e lepiej nie my�le�. Na razie by�a Lukrecj�... Co za baba! Przy po�egnaniu uroni� �z�na jej policzek, ona za� powiedzia�a:??To� to po prostu wycieczka! Takie pi�kne lato! Strze� si� tylko kataru!Anetka poca�owa�a go. (Tyle przynajmniej zyska�!) �al jej go by�o, ale �alu tego nie okazywa�anie chc�c odbiera� mu si�. "Nieprawda�? Skoro tak trzeba!..." Szukaj�c b�agaj�cymwzrokiem spojrzenia starszej siostry odczyta� w nim tylko �yczliwe, lecz nieugi�te:"Tak trzeba!"Wsz�dzie mur. Jedyna droga ??i�� prosto przed siebie. Wi�c poszed�.*Ca�y dom, od g�ry do do�u, wyroi� si� niby ul pszczeli. Ani jedna kom�rka nie odm�wi�adaniny. Ka�da rodzina sk�ada�a w ofierze swych m�czyzn.Z samej g�ry, z poddasza ??dwaj robotnicy, ojcowie rodzin; z pi�tego pi�tra ??syn wdowy,trzydziestopi�cioletni stary kawaler; z pi�tra Anetki ??m�ody urz�dnik bankowy, od niedawna�onaty; z ni�szego ??dwaj synowie urz�dniczej rodziny; jeszcze z ni�szego ??jedyny synprofesoraprawa; z do�u ??syn w�a�ciciela szynku mieszcz�cego si� na parterze. Razem o�miuwojownik�w, wojownik�w nie z w�asnej woli. Ale o zdanie nikt ich nie pyta�. Pa�stwonowoczesneodci��a swych wolnych obywateli od k�opotu posiadania w�asnej woli, a obywateleuwa�aj� to za bardzo wygodne ??jeden k�opot mniej!W ca�ym domu, od piwnic do strychu, zupe�na jednomy�lno��, z jednym tylko wyj�tkiem(nie dostrzeganym zreszt�). Ten wyj�tek ??to pani Chardonnet, s�siadka Anetki, owa m�odam�atka; zbyt s�aba jednak, by protestowa�. Niemal wszyscy pozostali nie rozumiej� wcale,dlaczego sw� wolno�� osobist� i prawo do �ycia z�o�y� maj� w ofierze jakiemu� tajemniczemuw�adcy. Poza paroma wyj�tkami nie usi�uj� nawet tego zrozumie�, nie potrzebuj� rozumie�,by si� z tym pogodzi�, wszyscy s� bowiem z g�ry na to przygotowani przez wychowanie.Kiedy tysi�ce zgadzaj� si� na co�, nie potrzeba im �adnych dowod�w: ka�dy czyni poprostu to, co czyni� inni, a ca�y mechanizm ducha i cia�a funkcjonuje sam przez si�, bez wysi�ku.Mi�y Bo�e! Jak�e �atwo jest p�dzi� trzod� na targ. Wystarczy jeden t�py pastuch i kilkaps�w. A im liczniejsza trzoda, tym �atwiej daje si� p�dzi�, tworzy bowiem mas�, w kt�rejton� poszczeg�lne jednostki. Nar�d jest miazg� krzepn�cej krwi. A� przychodz� krytycznechwile wielkich wstrz�s�w, regularna odnowa narod�w i p�r roku, a w�wczas zamarzni�tarzeka druzgoce powlok� lodow� i pustoszy kraj zalewaj�c go spienion� i rw�c� fal�...Mieszka�cy domu r�ni� si� wierzeniami, tradycjami, temperamentem. Ka�da z tych kom�rekduchowych, ka�da z tych rodzin ma odr�bny wz�r chemiczny. Mimo to wszyscy jednakowoprzyj�li wojn�.Wszyscy kochaj� swych syn�w i podobnie jak dziewi�� dziesi�tych rodzin francuskichz�o�yli w nich wszystkie swoje nadzieje. Ju� od dwudziestego pi�tego czy trzydziestego roku,od progu swego �ycia, za cen� tajemnych, codziennych ofiar, przenosili na dzieci rado�ci,kt�re ich omin�y, ambicje, z kt�rych zrezygnowali. I oto teraz na pierwsze wezwanie oddaj�tych syn�w bez s�owa skargi...Wdowa Cailleux mieszka na pi�tym pi�trze. Ma blisko sze��dziesi�t lat. W chwili �miercim�a liczy�a lat trzydzie�ci trzy, a synek jej osiem czy dziewi��. Od tego czasu �yli zawszerazem, nie roz��czaj�c si� nigdy, i przez ostatnie dziesi�� lat nie by�o ani jednego chyba dnia,kt�rego by nie sp�dzili pod wsp�lnym dachem. Istna para starych ma��onk�w. Mimo �eHektor Cailleux nie ma jeszcze czterdziestki, wygl�da ju� na emeryta, a �ycie jego, nim si�rozpocz�o, ju� by�o sko�czone. Nie �ali si� na sw�j los i nie pragnie innego.Ojciec by� urz�dnikiem na poczcie, teraz z kolei jest nim syn. Drugie pokolenie nie doczeka�osi� awansu i Hektor stoi w tym samym miejscu, co jego ojciec. Ile� jednak wysi�k�wpotrzeba, by utrzyma� si� i nie spa�� ni�ej. Cz�owiek s�aby i nie maj�cy szcz�cia zyskuje ju�,je�li nic nie traci. Aby wychowa� syna, matka, nie maj�c �adnych dochod�w, musia�a chodzi�na pos�ugi. By�o to przykre dla osoby, kt�ra prowadzi�a niegdy� sw�j w�asny,drobnomieszcza�skidom; nie narzeka�a jednak. Z biegiem lat odzyska�a sw�j skromny raj utracony i terazodpoczywa, pracuj�c wprawdzie, ale dla siebie i syna, u kt�rego czuje si� obecnie "jak w domu".Jej poczciwa, krowia twarz wie�niaczki z Berry lepiej by wygl�da�a w bia�ym czepeczkuz falbankami ni� w miejskim kapeluszu, kt�rym co niedziela przystraja swe siwe w�osy,uczesane w ma�y koczek. Szerokie, bezz�bne usta nie m�wi� nigdy g�o�no, maj� jednak dlasyna i znajomych serdeczny, troch� znu�ony u�miech. Jest nieco przygarbiona. Rano wstajepierwsza i przynosi synowi do ��ka kaw�, a kiedy on jest w biurze, starannie sprz�ta mieszkankoi gotuje: jest dobr� kuchark�, a on lubi dobrze zje��. Wieczorem syn opowiada to, cos�ysza� w ci�gu dnia, a matka s�ucha go niezbyt uwa�nie, szcz�liwa jednak, �e m�wi. Wniedziel�ona chodzi na rann� msz�, on ??nie. Tak si� ju� u nich utar�o. Hektor nie jest niewierz�cy,ale i nie wierzy. Religia to sprawa kobiet, matka zajmuje si� tym za dwoje. Po po�udniuspaceruj� troch�, rzadko jednak opuszczaj� swoj� dzielnic�. On zestarza� si� przedwcze�nie ioboje zadowalaj� si� skromnymi, niekosztownymi rado�ciami, kt�re powtarzaj� si� zgodnie zustalonym porz�dkiem. Zwi�zek tych dwojga jest tak silny, �e syn nie o�eni� si� i nigdy si�nie o�eni: nie odczuwa potrzeby tego. �yje bez przyjaci�, bez kobiet, niemal nic nie czyta inigdy si� nie nudzi. Kupuje ten sam dziennik, kt�ry czytywa� jego ojciec. Dziennik ten zmieni�wiele razy przekonania, on jednak ich nie zmienia: niezmiennie wyznaje zawsze pogl�dyswego dziennika. Nic go nie interesuje, wiedzie �ycie automatu. Najmilsze s� im monotonnepogaw�dki, a tak�e milcz�cy, przewidziany z g�ry bieg codziennych, drobnych czynno�ci iu�wi�conych obrz�d�w. Ludzie ci nie maj� nami�tno�ci ??poza ow� blisko�ci�, kt�ra sta�a si�drogim nawykiem. Oby �ycia tego nic nie zm�ci�o! Jak najmniej zmian! Jak najmniej my�li...�y� spokojnie razem...Nie spe�ni si� jednak to skromne pragnienie. Wojna, powo�anie do wojska roz��czaj� ich.Matka wzdycha i spiesznie pakuje rzeczy syna. Nie protestuj�. Silniejszy ma zawsze racj�, atym razem przem�wi�a pot�na si�a.Rodzina Cailleux mieszka nad Anetk� o pi�tro wy�ej. O pi�tro ni�ej mieszka rodzinaBernardin�w:ojciec, matka, dw�ch syn�w i dwie c�rki. Katolicy i rojali�ci, rodem z po�udnia, zAkwitanii.Ojciec ??urz�dnik, ma�y, korpulentny, kr�py cz�owieczek, kosmaty jak dzik, o kr�tkiej, g�stejbrodzie, w kt�rej ginie twarz ??jes...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]