[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andrzej Niemojewski
DUSZA ŻYDOWSKA
W ZWIERCIADLE TALMUDU
Warszawa — 1914
Nakładem autora (Marszałkowska 55 m. 8)
Wszystkie prawa zastrzeżone
Druk L. Bilińskiego I W. Maślankiewicza
Andrzej Niemojewski
DUSZA ŻYDOWSKA
W ZWIERCIADLE TALMUDU
Talmud jest jedynym źródłem, z którego
żydostwo wypłynęło, jest gruntem, na którym
żydostwo istnieje, i jest duszą żywiącą,
która żydostwo kształtuje i utrzymuje.
Samson Raf. Hirsch
TALMUD MÓWI:
Kto widzi domy gojowskie zamieszkałe, mówi: "Pan zburzy dom pysznego!" A kto widzi zburzone, ten mówi: "Boże pomsty! Objawił się Pan, Bóg zemsty!"
Talmud Babiloński, Berachot 58 b.
A OBROŃCY TALMUDU MÓWIĄ:
Talmud uczył żydów życzliwości i uczynności dla narodów współzamieszkałych.
Samson Raf. Hirsch.
1. CZYM JEST TALMUD DLA ŻYDÓW.
"Talmud jest jedynym źródłem, z którego żydostwo wypłynęło, jest gruntem, na którym żydostwo istnieje, i jest duszą żywiącą, która żydostwo kształtuje i utrzymuje".
W tak lapidarny i zachwytliwy sposób określa dziejowe znaczenie Talmudu Samson Hirsch, zastanawiając się nad jego stosunkiem do żydostwa i do społecznego stanowiska jego wyznawców (Ueber die Beziehung des Talmuds zum Judentum und zu der sozialen Stellung seiner Bekenner, Frankfurt n. M. 1884, str. 5).
Opinje Samsona Hirscha przytacza Strack w swej ściśle naukowej pracy "Einleitung in den Thalmud" ( Lipsk 1900, wyd. 3-cie, str. 93 i nast.). Zalicza go do najwybitniejszych mężów żydostwa "Jutrzenka", warszawski "tygodnik dla Izraelitów polskich" ( N 24 z dn. 13 grudnia 1861 r. na str. 191 ).Żydostwo, mówi dalej Samson Hirsch, "jest jako formacja historyczna nawskroś produktem nauki talmudycznej". Talmud wpoił żydom wszystkie cnoty dnia powszedniego, Talmud nauczył ich "posłuszeństwa i wierności dla władców i władz, a życzliwości i uczynności względem narodów współzamieszkałych", "a jeżeli gdziekolwiek żydzi zo-
bojętnieli dla Talmudu, zaraz się to odbiło ujemnie na ich właściwościach".
"Kto rozumie Talmud, rozumie wszystko", pouczał na głębokiej Litwie Jozue Majmon swego syna Salomona, późniejszego filozofa, polecając mu usilnie studjowanie Talmudu ( Autobiografja Salomona Majmona, przekład polski L. Belmonta, Warszawa 1913, str. 22 ).
Strack stwierdza, iż żydzi prawowierni używają wyrażenia "Święty Talmud" (Einleitung, str. 93). Tak się o nim wyraża żydowski "Przegląd Codzienny" z 27. I. 1914.
Gdy zagranicą uczeni hebraiści, odpierając groźne ataki na Talmud, starali się wykazywać, że niezmiernie trudno jest określić z powodu licznych sprzeczności, co w Talmudzie obowiązuje a co nie obowiązuje ( Ludwig Stern, Ueber den Talmud, Wuerzburg 1875 ), gdy Strack tłomaczył, iż jest rzeczą "całkiem opaczną" podawać różne spotykane w Talmudzie mniemania rabinów za "naukę Talmudu" i pociągać za nie do odpowiedzialności całe żydostwo (Einleitung, str. 96), gdy najusilniej popierał takie Stracka mniemanie Bischoff i starał się wykazać, że Talmud jest "dyskusją", która rzadko się kończy "niewątpliwą decyzją" (Thalmud-Katechismus, Lipsk 1904, str. 35), i gdy warszawski "Izraelita" wedle tych wskazań wszelkich sił dobywał, aby bronić Talmudu na gruncie naszym (N* 46 i 47 z r. 1913), szczersza a może tylko naiwniejsza " Jutrzeka" warszawska, gdyż wtedy nikt u nas Talmudu nie rozpatrywał, w N* 24 z 13 grudnia 1861 roku przypomniała prawidło, wedle którego najsprzeczniejsze mniemania talmudystów mają znaczenie słowa bożego: "hallo osrin behallo metirin, alo wealo duwre elohim chaim", "Ci zabraniają, a tamci pozwalają, jedno i drugie są to wyrazy Boga żywego" ( str. 191 ).
2. TALMUD JAKO ŻYWA KSIĘGA ŻYCIA.
Całe środowisko żydowskie jest przesycone Talmudem i talmudyzmem, to jest literą i duchem Talmudu.
"Jeżeli w innych wyznaniach wychowanie religijne ludu ogranicza się na samym tylko wykładzie katechizmu mniej lub więcej obszernym, stanowiąc w ten sposób małą bardzo stosunkowo cząstkę ogólnego wykładu", powiada redakcja "Jutrzenki" w N* 24 z 13 grudnia 1861 roku, "to wychowanie religijne współwyznawców naszych daleko ważniejszą w ogólnym planie nauk odgrywa rolę". A dalej mówi, że jest to najpierw konieczne ze względu na wielką ilość przepisów obowiązujących każdego żyda, a następnie dlatego, iż wstyd jest uchodzić w kwestjach religijnych za nieokrzesańca (am haarec). To właśnie było przyczyną, że gminy żydowskie utrzymywały od wieków szkoły talmudyczne (str. 89).
Istotnie, przepisów tych, regulujących życie żyda w każdej chwili dnia, jest mnóstwo przerażające. Zwykle mówi się o 613 przepisach, czyli o 248 nakazach, gdyż wedle żydów tyle członków ma ludzkie ciało, oraz o 365 zakazach, albowiem tyle żył doliczyli się rabini w ludzkim ciele (Loewe, Schulchan-Aruch, przedmowa do przekładu niemieckiego, Wiedeń 1896, wyd. 2-gie, t. I, str. XIV).
Ale w rzeczywistości przepisów tych jest daleko więcej. "Piske Tosafot, wymieniające tylko najważniejsze, wyliczają aż 5931 przepisów obowiązujących", powiada Eryk Bischoff (Thalmud-Katechismus, str. 40).
Jaką grozą są otoczone niektóre z tych przepisów, świadczy Orach Chajim § 4 art. 19: "Kto kazał sobie puścić krew z pleców a nie dokonał ablucji rąk, będzie się bał przez siedm dni; kto się ogolił a nie dokonał ablucji rąk, będzie się bał przez trzy dni; kto sobie obciął paznokcie a nie dokonał ablucji rąk, będzie się bał przez dzień, wcale nie wiedząc, dlaczego się właściwie boi". Ablucje te mają charakter czysto magiczny; chodzi o odpędzenie złego ducha, który się specjalnie czepia rąk (art. 2). Gdy brak wody, można zmyć ręce "piaskiem, żwirem lub trocinami" (Berachot 15a).
Otóż " nieokrzesańcem" (am haarec) jest żyd, który nie zna tego rodzaju odczyniań magicznych.
"Przepisy dotyczące czystości (rytualnej) były jedną z przyczyn podziału narodu (żydowskiego) na ludzi, znających i zachowujących zakon, i na ludzi nie znających i nie zachowujących zakonu. Pierwsi odłączyli się od prostego ludu i starali się nie dotykać osobników, uchodzących za nieczystych", powiada Pereferkowicz w przypisku do swego przekładu Talmudu (Tałmud, Petersburg 1904, t. VI, str. III).
Dziecko żydowskie zaczyna naukę religji od 5-go roku życia i uczy się do 16-go. Młodzież pozostaje w chederze często aż do zawarcia związków małżeńskich (Leo Belmont, w N* 30 "Myśli Niepodległej", str. 828).
Nie mniemajmy, by wskutek tego dziecko żydowskie traciło zmysł handlowy. Słusznie całkiem pisze Edward Żukowski: "W rodzinie żydowskiej dziecinne zabawki wyobrażają: kramiczki, różne towary, monety i t.p., któremi bawiąc się dzieci, grają w handle i lichwiarstwo. Przez co już z najmłodszych lat wdraża się w nie chętka i przebiegłość do zarobkowania handlarskiego; a rodzice cieszą się, zachęcają i gładzą po główce synalka, kiedy temu uda się okpić podejściem swego rówieśnika" (Judztwo, Kraków 1885, str. 267). O dawaniu monet córkom dla zabawy wspomina Choszen Hamiszpat § 227 art. 18.
Do chederów posyła swe dzieci na naukę 9/10 masy żydowskiej, złożonej przeważnie z wrogich wszelkiemu postępowi chasydów. W początkach r. 1905 było w Warszawie 206 chederów dla chłopców i 19 dla dziewczynek. Prócz tego istnieje szereg rozmaitych niższych i wyższych zakładów naukowych czysto talmudycznych — rządowych, religijnych gminnych i prywatnych (Z dziejów gminy starozakonnych w Warszawie, Warszawa 1907, t. I, str. 35 — 40).
"W wielu domach zamożnych Izraelitów, poświęcających się wyłącznie badaniom Talmudu i nauk rabinicznych, natrafić można po kilkanaście uczni ubogich rodziców, kształcących się w poznawaniu teologji i wyższych dzieł rabinicznych", pisała w r. 1861 "Jutrzenka" w N* 2 z 12 lipca.
Toteż talmudystów-szperaczy "nie potrzebujemy odszukiwać w archeologji: mamy ich po dziś dzień w każdej prawie gminie żydowskiej, a mianowicie w prowincjach słowiańskich w tak znacznej liczbie, iż żadnej uwagi na siebie nawet nie zwracają" (N* 25 "Jutrzenki" z 20. XII. 1861).
"Jutrzenka" przyznaje, że wychowanie czysto talmudyczne odcina żydów od wszelkiego związku "z postępem zewnętrznej cywilizacji europejskiej" (N* 24 z 13. XII. 1861). Wyraz "zewnętrznej" wydrukowano dla podkreślenia kursywem, jak gdyby "wewnętrzny" związek istniał. I rzeczywiście, inteligencja żydowska, skupiająca się dokoła "Jutrzenki", nietylko wierzyła w istnienie związku "wewnętrznego" Talmudu z intelektem Europy, ale głosiła, że na każdym kroku Talmud wyprzedził go o długi szereg wieków.
W dziedzinie objaśniania zjawisk natury Talmud "w zupełnej pozostaje zgodzie z najświeższemi rezultatami badaczów przyrody", pisze z niezrozumiałą wprost dla nas pewnością siebie S. Słonimski, matematyk, autor pierwszej "Astronomji popularnej" według systemu Kopernika, napisanej po hebrajsku, i wynalazca maszyny rachunkowej, za którą otrzymał nagrodę z funduszu Demidowa w Petersburgu (Encyklopedja Orgelbranda, Warszawa 1902, t. XIII, 559). Genjusz talmudystów, powiada dalej, ubiegł wielkiego Newtona w zakresie rozejrzenia się w mechanice ciał niebieskich, a w zakresie humanitarnego prawa" o ośmnaście wieków filantropów ucywilizowanej Europy" ("Jutrzenka" N* 1 i 2 z 5 i 12 lipca 1861 r.).
Bezprzykładne to samochwalstwo żydowskie, popierane niestety przez najwybitniejszych hebraistów i orjentalistów zagranicznych, o czym będzie niżej, którzy umieją niekiedy wprost karczemnemi wymysłami przy równoczesnym zaklinaniu się na honor odstraszać wszelkich krytyków Talmudu, np. Strack, używający względem przeciwników takich słów, jak " verlogener und gehaessiger Mensch", "załgany i ziejący nienawiścią człowiek", a swoje informacje pieczętujący za pomocą "meine Ehre als Mann und Gelehrter", więc "honorem mężczyzny i uczonego" (Einleitung, str. 95 i IV) — uwypukli się należycie, gdy wspomnę, że Talmud dopuszcza najstraszliwsze samosądy i pozwala zabić podstępnie każdego żyda, który działa na korzyść gojów ze szkodą materjalną żydów (Choszen Hamiszpat § 388 art. 15 i inne).
Jaki klimat duchowy panował w dzielnicy żydowskiej Warszawy, świadczy historja Szkoły Rabinów. W r. 1837 rabin Liwszyc denuncjuje dyrektora tej szkoły, Eisenbauma, że domownicy jego w każdy szabas "zapalają świece i gaszą", że w całym jego domu niema ani jednego "noża mlecznego", że tam "potrawy mięsne stawiają razem z mlecznemi na jednym obrusie" i t.p. Skargi takie popiera ośmiu alumnów szkoły, co więcej, ludzie dojrzali "z klasy inteligentnej", a co najgorzej, że dla "intryg" (Z dziejów gminy, str. 62 — 63).
Jeżeli chodzi o wyprzedzanie Europy, to w r. 1894 B. W. Segel notuje w samej Galicji około 20 głośniejszych tylko cadyków-cudotwórców (O Chasydach i chasydyzmie, Wisła, t. VIII, 689).
"Z głębi minionych dni wynurza się przed okiem naszego ducha obraz starego kabalisty z posępnego Krakowa albo hiszpańskiego Ghetta, otulona ciemnym płaszczem ze spiczastą czapką futrzaną na głowie, z pod której spływają białe loki skroniowe (peos [kąty] = pejsy, przyp. autora), gdy rozdzielona broda srebrzysta ściele się na piersi. W niskiej pracowni śród ciszy północnej widzimy tę postać przy czerwonożółtym świetle siedmioramiennego świecznika świętego, menorah, które pełza po ścianach, po półkach z olbrzymiemi foljantami i odbija się w metalu instrumentów astrologicznych... oraz pada na dziwne znaki rozłożonej na stole dębowym księgi kabalistyczne], do której starzec zbliża się w postawie uroczystej" (Dr. Erich Bischoff, Die Kabbalah, Lipsk 1903, str. III).
Wspomniana wyżej szkoła rabinów w Warszawie, istniejąca w takim klimacie duchowym i pod opieką takich upiorów, wydała wprawdzie dzięki poparciu społeczeństwa polskiego uczniów, którzy potym zostali adwokatami, lekarzami i literatami polskiemi (Z dziejów gminy, str. 87 — 93), ale których charakter, honor, sumienie i prawdomówność z nielicznemi wyjątkami na zawsze zostały fenomenalnie zagwożdżone.
Jeszcze 8 kwietnia 1861 roku Baer Meisels, rabin okręgów warszawskich, poskramiając gwałty tłumu żydowskiego, dokonywane w zamiarze "wzmocnienia świętych przepisów religji", jak mag egipski zaczarować chciał przesądne a rozbestwione pospólstwo żydowskie, wykazując mu na podstawie kabalistyki liczbowej, że właśnie Nowy Rok 5622, który nastał, każe raczej myśleć "o ratowaniu biednych", gdyż "liczbowe jego znamię" jest "ulehachios lew nidchoim" (1).
Ogół polski nie zrozumiał tego magicznego argumentu. Werset "ulehachios lew nidchoim" znaczy" i pokrzepiać serce przygnębionych". Dla " ratowania biednych" byłby może właściwszy werset z Psalmu LXVIII, 11: " i nagotowałeś dla biednych wedle twej dobroci, Boże". Ale to nie dałoby z liter alfabetu hebrajskiego liczby 5622, albo 622, jak się podług zasady "prat" wypisuje w sposób skrócony liczbę roku (p. moje Studjum o Gematrji, N* 8 "Bibljoteki samokształcenia, z 15. IV. 1904). Tymczasem wartość liczbowa wersetu, przytoczonego przez rabina Meiselsa, tak się przedstawia:
waw = 6
lamed=30
he = 5
chet = 8
jod = 10
[suma] 59
z przeniesienia: 59
waw = 6
taw = 400
lamed = 30
bet = 2
nun = 50
[suma] 547
z przeniesienia: 547
dalet = 4
kaf = 20
alef = 1
jod = 10
mem = 40
[suma] 622
----------------------------------------
1) "W dniu 26 sierpnia (7 września) tłum starozakonnych, zebrawszy się na Nalewkach przy sklepie kupca Natansona, żądał z natarczywością, ażeby sklep jego, otwarty w święto żydowskie, został zamknięty. Tłum ten, dopuściwszy się gwałtu przez wybicie szyb, rozszedł się nie prędzej, aż po zamknięciu sklepu. Ani napomnienia policji, ani perswazje starszego Rabina, nie zdołały nań wywrzeć żadnego skutku i skłonić do posłuszeństwa; przytrzymani wówczzs główni sprawcy gwałtu wyswobodzeni zostali przez tłum, przyczym kilku niższych stopni z policji i żandarmów czynnie pokrzywdzono". Tłum szalał także w innych częściach miasta. Demonstracje powtórzyły się nazajutrz ("Jutrzenka" N* 11 z 13. IX. 1861).
Ten argument magiczny, użyty w odezwie oficjalnej, jest jednym z dowodów, że religja żydowska i jej więź etyczna znajduje się jeszcze w stadjum magji, o czym następnie będę miał dużo do powiedzenia. Jakże to przytym znamienne, że inteligencja żydowska, grupująca się dokoła "Jutrzenki", przyjęła taki fakt milkliwie i pozwoliła mu uwiecznić się na łamach "tygodnika dla Izraelitów polskich", pouczającego świat, że genjusz żydowski wyprzedził o kilkanaście wieków wielkiego Newtona i filantropów XVIII wieku ucywilizowanej Europy!
3. WYCHWALANIE TALMUDU I ŹYDOWSTWA.
Temu sięgającemu nieba samozachwytowi żydowskiemu, jak powiedziałem, stale podbijał bębenka pewien typ zagranicznych orjentalistów i hebraistów, który mimo wysokiej nieraz wiedzy rozsiał w nauce mnóstwo błędów faktycznych, rażąco niezgodnych z źródłami, rozpatrywanemi objektywnie.
Nie da się zaprzeczyć, że Talmud, jak wszelkie dzieło wieków, zawiera nieraz sentencje ładne i rozsądne, np. "Świat stoi na trzech rzeczach: na sprawiedliwości, prawdzie i pokoju", albo "Ludzie podobni są do traw na polu: gdy jedne zazielenią się, drugie więdną", albo "kiedy skrzynia pusta, puka do drzwi kłótnia". Ale takich "błysków świetlnych" Talmudu rabin Stern ze Sztuttgartu zebrał zaledwie tyle, że zmieściły się na 76 stronniczkach, licząc w tym już 9 stronniczek przedmowy, maluchnego wydania Reclama lipskiego (J. Stern, Rabbiner, Lichtstrahlen, aus dem Talmud, Lipsk, Universal-Bibliothek N* 1733) gdy tymczasem sam Talmud Babiloński liczy 12 tomów in folio o ściśle 2947 arkuszach, przyczym, rzecz dziwna, paginacja tych foljantów została we wszystkich wydaniach ta sama. Otóż z tak olbrzymich zbiorów dobywać aforyzmy niby perełki ze śmietnika wielkiego i pokazywać je Europie, a milczeć lub przeczyć, że śmietnik zatruwa stosunki całych krajów, jak Galicja, Królestwo Polskie, Litwa, Ruś, Rosja — nie należy do przedsięwzięć, zasługujących na miano uczciwych.
W Anglji, w jednym z najpoważniejszych perjodyków naukowych Emanuel Deutsch ogłasza Studjum o Talmudzie, w którym istotnie niepospolita wiedza orjentalistyczna walczyła o lepsze z bezprzykładnym panegiryzmem i daltonizmem moralnym. Niechaj to oświetli jeden przykład. Żydzi mają zawsze w swej uczuciowości coś histerycznego, co zresztą stwierdziła taka powaga, jak Charcot, a co przytacza taki obrońca żydów, jak Ludwik Krzywicki w swym "Systematycznym kursie antropologji" (Warszawa 1902, str. 212). Otóż Deutsch każe nam się zachwycać takim ustępem: "Bądź raczej prześladowanym, aniżeli miałbyś być prześladowcą... Wół bywa napadany przez lwa, koza przez tygrysa, owca przez wilka, a Bóg (?) powiedział: będziecie mi nosili ofiary nie z tych zwierząt, które prześladują, ale z tych, które są prześladowane" (Co to jest Talmud, przekład polski, Warszawa 1905, str. 140). Bajeczne! Więc żydek palestyński miał może do świątyni jerozolimskiej pędzić korne stada wilków? Albo wieść za grzywę lwa? Albo prowadzić na postronku tygrysa, powiadając do kapłana: zarżnij to mile zwierzątko i zjedz? Nie Bóg tu wybierał zwierzęta jadalne, ale kapłan żydowski, pilnie bacząc, aby były "bez makuły" (Leviticus IV, 28). Przed kilku laty czytaliśmy w gazetach wiadomość o pewnym rabinie z Zawiercia, że błogosławił spadające na żydów prześladowania. Talmud je tu wielbi także. Sprytni rabini wiedzą, że nic tak żydów nie trzyma w mroku wstecznictwa, jak prześladowanie, gdyż zacieśnia się więź antropologiczna i kwitnie dalej starzyzna, na którą się Izrael urządził.
Studjum Deutscha natychmiast przetłomaczył, objaśnił i wydał w r. 1869 p. t. "Talmud" kaznodzieja warszawski Izaak Kramstück, który w r. 1852 wystąpił z pierwszym kazaniem polskim, wywołując oburzenie śród fanatyków, uważających usunięcie niemczyzny za zamach na religję, a nie zyskując poparcia śród warstw światlejszych (Encyklopedja Orgelbranda, Warszawa 1900, t. VIII, 577). Dlaczegóż tak się spieszył ów szlachetny zresztą człowiek z wydaniem Studjum Deutscha? Albowiem Deutsch twierdził, że "Miszna wolna jest od wszystkich prawie wad, które szpecą kodeks rzymski" (str. 49 wyd. 1869), oraz wyniósł na szczyty "metafizykę i moralność Talmudu" (str. 67). Wykazawszy, że nieszczęśliwy Talmud był "palony więcej niż sto razy" (str. 8), unosił się nad Reuchlinem, jego obrońcą, o którym równocześnie mówi, że głosił "prawdę hebrajską", i że "nie znał wcale" Talmudu (str. 10); wszelako Deutsch przemilczał, iż Reuchlin był kabalistą i ze względu na kabałę a nie etykę Talmudu stanął po stronie "prawdy hebrajskiej" (porów. Bischoff, Kabbalah, str. 36 — 37). W r. 1905, kiedy gorejący nacjonalizm żydowski zacierał ostatnie ślady polonizacyjnej pracy Izaaka (a na kilka zaledwie lat przed wystąpieniem jego syna Zygmunta przeciw Świętochowskiemu w obronie przeciwpolskiego litwactwa), pracę tę panegiryczną wydano powtórnie p. t. "Co to jest Talmud" (Warszawa 1905).
Jakże nie mieli zamieszkali w kraju naszym żydzi unosić się nad szlachetnością i mądrością Talmudu oraz nad sobą, patrząc równocześnie z uśmiechem wyniosłej pogardy na wszystkie inne wyznania i na całe społeczeństwo polskie, kiedy głośny uczony paryski, Salomon Reinach, w głębokim poczuciu "odpowiedzialności moralnej" oświadczył w swej książce "Orpheus", iż zupełnie nie może zrozumieć "animozji Jezusa" przeciwko sekcie Faryzeuszów, "których idee całkiem były zgodne z jego ideami" (Paryż 1909, wyd. 5-te, str. X i 302). Jakżeż nie mieli rozpływać się nad sobą żydzi warszawscy, kiedy Reinach, wspomniawszy w Talmudzie tylko "słodycz i miłość ludzkości" (?), rozdeklamował się z emfazą akademickiego Cyrano de Bergerac, iż "wielkim tytułem do sławy" żydów jest to, że "aż do Reformacji byli w Europie bodaj jedynym ludem, przechowującym ideę jedności bożej" — co najpierw niebardzo jest prawdą — "oraz nie przyjęli irracjonalnego Kreda nicejskiego" (str. 303), ale, o czym Reinach milczał, zmywali sobie kilkanaście razy dziennie ręce w braku wody "piaskiem, żwirem lub trocinami" dla odpędzenia od palców złych duchów. A chociaż Reinach stwierdził następnie, że dużo jest jeszcze śród żydów ciemnoty, wszelako znalazł ją głównie u "chasydów" (str. 310), wszędzie zresztą widząc objawy racjonalizmu.
Wobec takich dymów kadzidlanych żydzi warszawscy, których umysłu nie dotknął nigdy pług krytyki rzeczowej, musieli popaść w stan upojenia. Wychowani w klimacie duchowym środowiska, które uroczyście jeszcze co roku obchodziło "Urodziny świata" ("Jutrzenka" N* 10 z 4. IX. 1861), które nie zapominało o "mlecznych nożach" i pilnie zamykało sklepy w szabas, aby się nie narazić na gwałty motłochu współwyznawców, gdy stawali się ludźmi dojrzałemi, wyzbywali się w Warszawie, jak Młodoturcy w Paryżu, albo Murzyni w Nowym Jorku, różnych lęków magicznych, ale nie przeszli szkoły honoru, prawości, prostości i poszanowania swego sumienia, bo nikt go w nich nie zbudził. Nie przeżyli wraz z ludami aryjskiemi epoki rycerstwa średniowiecznego, humanizmu, renesansu, wieku oświecenia, doby romantyzmu; żyli w klimacie duchowym świata, kierującego się zasadą, że "gdy rubel dostanie się do kasy ogniotrwałej, to całkiem jest podobny do tego, którego tam spotkał, i żaden z nich nie powie, jaką drogą tam się dostał". Otóż żydzi warszawscy mogli wybębnić medycynę, inżynjerję, prawo, ekonomję polityczną, filozofję, liberalizm, socjalizm i co kto chce, ale DUSZY ich nic nie zmieniło, co sami instynktownie czuli, gdyż mając do czynienia z najbardziej oddanym sobie Polakiem, wprost fatalistycznie czekali momentu, kiedy w nim zbudzi się... antysemita, jak z niepokojem wyczekuje guwernantka chwili, kiedy jej elew, wpadłszy w pasję, zawoła: "A pani coś mi opowiadała o tych bocianach!'' Żydzi inteligentni Warszawy mogli, jak niedawno zmarły Stanisław Mendelson, wyjść z Ghetta, zatoczyć wielką elipsę wszystkich kombinacji intelektualno-djalektycznych, w której to elipsie suma promieni wodzących z każdego punktu jej poprowadzonych była zawsze stała, i wrócić — do Ghetta z tą samą duszą talmudysty. Ludzie ci bezwiednie całkiem brali swój antykatolicyzm za liberalizm, a swój antygoizm za supranacjonalizm. Tej złudzie zabawnej ulegał zarówno poprawiający poetów w zakresie czystości polszczyzny żyd-lekarz, który wytykając szlachcie herby, dawał równocześnie obrzezywać swych synów niechlujnym mohelom, choć sam wedle tego, jak go na uniwersytecie wymustrowano, onego szlachcica operował aseptycznie — jak i nieuk-agitator, kaleczący polszczyznę, który podbuburzał robotnika polskiego przeciw "klerykallyzmowi" i "białłej gęszy" tej "spodllonej buhżuazyji pollskej", ale w Dzień Sądny przekradał się do bóźnicy, a na Talmud patrzył, jak na "Das Kapytal" Karola Marxa, którego naturalnie tak nie czytał, jak nie czytał Talmudu, bo to, co z niego otrzymał, unosiło się niejako w powietrzu, owiewało go w domu, w kole rodzinnym, w gronie przyjaciół, na ulicy, w restauracji z napisem na szybie "koszer" i t.p.
4. NIETYKALNOŚĆ TALMUDU.
Toteż jako fakt niewątpliwy stwierdzić należy, że dla żydów wszystkich warstw, zamieszkałych na ziemiach naszych i wogóle na wschodzie Europy, Talmud jest dotąd powagą nienaruszalną.
Niech mi wolno będzie przytoczyć kilka charakterystyczniej szych faktów.
Próba krytyki Talmudu na konferencji w kwestji żydowskiej Związku Młodzieży w dniu 28 maja 1907 roku w sali Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie wywołała śród zebranych tam żydów wrzawę nieopisaną. Młodzież żydowska, podająca się za postępową, rzuciła się na krytyka z laskami; "byliby go zlinczowali, gdyby nie interwencja reszty zgromadzenia" (N* 22 "Izraelity" z 7. VI. 1907).
Artykuły moje o Talmudzie wogóle, a o Szulchan- Aruchu w szczególności spowodowały gwałtowne protesty warszawskiego "Izraelity", (poczynając od N* 26 z 5. VII. 1907 r. aż do ostatniego, czyli N* 47 z 21. XI. 1913, kiedy go sami wydawcy zawiesili), co było tym ciekawsze i znamienniejsze, że pozostawał pod redakcją człowieka, który przedtym założył w Paryżu miesięcznik "Panteon" dla walki z katolicyzmem i który był owym krytykiem Talmudu w d. 28 maja 1907 r. U żydów tłum rządzi i doprowadza w krótkim czasie "niesforne" jednostki do porządku. Gdy w marcu 1910 roku zjawiłem się na wieczorze dyskusyjnym Zjednoczenia Postępowego w kwestji żydowskiej z tomem Talmudu w ręku, aby odeprzeć arogancki i niesłuszny zarzut żydów, stawiony pisarstwu polskiemu, iż fałszywie cytuje Talmud, przedstawiając go w świetle błędnym, prezydjum, prócz jedynego przewodniczącego złożone wtedy jeszcze z samych lekarzy i adwokatów żydowskich, 'nie pozwoliło mi na ten temat mówić (N* 130 "Myśli Niepodległej", str. 445).
W tym czasie publicysta i poeta Leo Belmont wystąpił w dzielnicy żydowskiej z krytyką etyki talmudycznej. Powstała na jego prelekcji taka awantura, że ledwie zdołał schronić się do dorożki i jeszcze w tej dorożce tłum go napastował.
Przeciwko ks. J. B. Pranajtisowi za jego ściśle naukowe Studjum "Christianus in Talmude Judaeorum" z nieopisaną pasją wystąpiła "Nowa Gazeta" w N* 507 z 3. XI. 1913, fałszując wszystkie cytaty z bezprzykładną wprost bezceremonjalnością, co wykazałem jej źródłowo w publikacji "Ksiądz Pranajtis i jego przeciwnicy", a co zostało zauważone przez różne pisma i "Nowej Gazecie" wytknięte, ona zaś nawet nie próbowała się usprawiedliwić z tak hańbiącego zarzutu. Jest to tym bardziej zastanawiające, że tak postąpił organ, podający się za wzór liberalizmu, postępowości, niezależnego i uczciwego myślenia, redagowany przez znanego ekonomistę, wzywającego młodzież do walki z chrystjanizmem a specjalnie z katolicyzmem, z nacjonalizmem i szowinizmem polskim, i drukującego wciąż rozmaite protesty tej — ślepej moralnie — młodzieży, w imię — wyższego typu moralności prywatnej i publicznej!
Warszawski "Dzień" w N* 295 w notatce "Skandal na odczycie" pisał: "W sobotę (13. XII. 1913) wieczorem jakiś pisarz żargonowy H. Cajtlin wygłosił w warszawskim "Hasomirze" hebrajskim odczyt p.t. "Etyka Talmudu". Podczas odczytu, na którym byli naturalnie sami żydzi, powstały krzyki, wołania i gwizdanie. Prelegent z trudnością zakończył odczyt, po którym wznowił się skandal".
5. WYZNANIE MOJŻESZOWE CZY TALMUDYCZNE.
Nazywanie religji naszych żydów "mozaizmem" a żydów ludźmi "wyznania mojżeszowego" albo "starozakonnemi" jest właściwie błędne i nie wytrzymuje krytyki, pojmowanej źródłowo.
Nazwy te stosowałyby się słusznie do Samarytanów i Karaitów, istotnych czcicieli Starego Testamentu i nie posiadających żadnych innych ksiąg świętych. Z większym prawem mógłby nawet chrystjanizm rościć pretensje do "starozakonności", albowiem nie wypaczył Dekalogu, jak go wypaczyli żydzi. Ale chrystjanizm, zachowując cześć dla Starego Zakonu, oparł się na Nowym, żydzi zaś, zachowując również cześć dla Starego Testamentu, oparli się na Talmudzie.
Ale w samym Talmudzie znajdują się różne a całkiem wyraźne potwierdzenia faktu, iż usuwano Biblję w cień. Rabini uczyli, iż sławny rabbi Eliecer kazał uczniom dzieci swe sadzać między kolana uczonych a nie dawać im czytać, to znaczy nie dawać czytać Pisma (Berachot 28b).
Bischoff w swym "Thalmud-Katechismus" zebrał kilka wyraźniejszych jeszcze twierdzeń: "Kto Pismo czyta, ma coś, a nic, ale kto czyta Misznę, ma przyjemność i nagrodę", Baba Mecja 33a. "W Zakonie są rzeczy ważne i nieważne, ale słowa uczonych w piśmie są jednako ważne". "Jest bardziej karygodne występować przeciw słowom rabinów, niż Tory", Sanhedryn XI, 3. "Kto narusza słowa rabinów, winien śmierci", Erubin 21b.
I tu się zjawia przepis zdumiewający: "Wszystkie księgi Pisma Świętego kalają ręce" (Miszna, Jadaim IV, 5).
Talmud w świetle życia religijnego naszych żydów rozpatrywany stanowi pod każdym względem podstawę odrębnej religji a przynajmniej odrębnego wyznania. Mamy tu odrębną kosmogonję, odrębne pojęcie Boga, bezkapłańskość i odrębną etykę.
Rozumie się, że do tych wniosków nie dojdziemy, studjując dzieła uczonych żydowskich, jak Salomon Reinach, który nicuje na każdym kroku chrystjanizm, koloryzuje judaizm, a milcząc o Talmudzie i fatalnych właściwościach żydów, wartość wszystkich narodów mierzy tylko tym, jak te narody wychodziły z żydami. Toteż musi dokonać się nowa rewizja źródeł i z nich jedynie trzeba będzie wysnuć sobie prawdę.
Reinach powiada w swym "Orpheusie" (str. 343), że chrześcijanie źle przestrzegali swe przepisy idealne. Temu zaprzeczyć się nie da. Ideał pozostał ideałem a ludzie ludźmi, aczkolwiek obserwacja dnia powszedniego poucza nas, że środowisko chrześcijańskie jest bez porównania moralniejsze od żydowskiego. Ale Reinach przemilczał, że żydzi wytworzyli sobie bardzo nieidealne zasady, a fakty mówią nam, że tych trzymają się znakomicie.
Następujące zestawienie Dekalogu z Talmudem rzuci nam snop światła na tę kwestję.
1. Jam jest Jahwe, Bóg twój, nie będziesz miał cudzych bogów przed obliczem moim (Exodus XX, 2 etc).
Tymczasem Talmud pozwala dla uniknięcia "znieważenia imienia bożego" oddać się nawet bałwochwalstwu, jak świadczy Kidduszin 40a, Sanhedryn 107a, Jebamot 79a (porów. Bischoff, Thalmud-Katechismus, str. 51). Przez "znieważenie imienia bożego", jak się później przekonamy, żydzi rozumieją wyłącznie przyłapanie na mistyfikacji, oszustwie lub krzywoprzysięstwie. Przez bałwochalstwo zaś żydzi rozumieją, przynajmniej "subjektywnie", chrystjanizm, jak zeznaje docent a następnie rektor konserwatywnego seminarjum rabinackiego w Berlinie, D. Hoffmann (p. Gustaf Marx, Juedisches Fremdenrecht, Lipsk 1886, str. 69). W związku z temi przepisami talmudycznemi ciekawe jest, co Werner Sombart w pracy "Żydzi a spółczesna gospodarka społeczna" (przekład polski, Warszawa 1911) pisze
o kryptożydach, którzy zdobyli chyba palmę pierwszeństwa w zakresie sztuki mistyfikacji. "Ci kryptożydzi tak zręcznie umieli wydać się za nieżydów, że w mniemaniu otoczenia uchodzili faktycznie za chrześcijan (lub mahometan). O żydach portugalsko-hiszpańskiego pochodzenia, zamieszkujących południową Francję w XV i XVI stuleciu (i później) dowiadujemy się np. co następuje: Wykonywali oni wszystkie obrzędy zewnętrzne religji katolickiej; ich narodziny, śluby, zgony wnoszone były w księgi kościoła, który udzielał im sakramentów chrześcijańskich chrztu, małżeństwa
i ostatniego namaszczenia. Niektórzy nawet wstąpili do klasztorów i zostali kapłanami" (str. 13). Pozorne przyjęcie chrztu dałoby się jeszcze wytłomaczyć strachem, przymusem, lękiem o utratę kawałka chleba dla dzieci. Ale jak wyjaśnić sobie wstępowanie do klasztorów i przyjmowanie święceń kapłańskich?! Znane są powszechnie u nas fakty, że żydzi, aby zyskać w jakiejś miejscowości prawo zamieszkania, przyjmują chrzest, ale żony ich pozostają żydówkami; mężowie wkładają niejako na siebie mundur chrześcijański, wychodząc na miasto, który w domu zdejmują. Ale i to jeszcze można jako tako zrozumieć. Wszelako znam inny wypadek. Kiedy przed kilku laty powstała u nas rewizja kwestji żydowskiej i kiedy żydzi musieli się zdecydować, czy mają być wyłącznie żydami, czy wyłącznie Polakami, niektórzy z nich wpadli na taki pomysł. Udali się do jednego ze znanych mi osobiście duchownych pewnego wyznania dysydenckiego, pod względem rygorów najłagodniejszego, i prosili, aby ich ochrzcił. Ale przezorny pastor oświadczył, iż bez żon nie może ich przyjąć na łono swego kościoła, więc niech zjawią się także małżonki. Wtedy panom tym przeciągnęły się twarze, zabrali się i — poszli. Wiem o tym od jednego z nich, gdyż żalił mi się na "nietolerancję" owego pastora. Otóż ten wypadek jest bardzo znamienny; żadna władza nie stawiała alternatywy: wyjeżdżaj, albo się ochrzcij; chodziło tylko o mistyfikację na dwie strony: aby wobec żydów mieć dom żydowski, a wobec chrześcijan móc każdej chwili wykazać się metryką. Tu mamy kardynalną różnicę pomiędzy mozaimem a talmudyzmem; mozaizm wyznaje Jahwę, talmudyzm uznaje mistyfikację. Jore Dea w § 157 art. 2 wyraźnie powiada, że żyd może udawać, że nie jest żydem.
2. Nie wzywaj imienia Jahwy, Boga twojego, do fałszu.
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]