[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CZĘŚĆ I
Antropologia
kultury
Zagadnienia
i wybór tekstów
Opracowali:
Grzegorz Godlewski
Leszek Kolankiewicz
Andrzej Mencwel
Mirosław Pęczak
Wstęp i redakcja:
Andrzej Mencwel
WIEDZA
O KULTURZE
Dwight Macdonald
Teoria kultury masowej
Od mniej więcej stu lat kultura zachodnia jest już właściwie podwójna: obejmuje
zarówno tradycyjny gatunek — nazwijmy to „wyższą kulturą” — utrwalany
w podręcznikach, jak „kulturę masową”, hurtem rzucaną na rynek. Rzemieślnicy kul-
tury masowej od dawna już rozwijają działalność, posługując się dawnymi formami
sztuki. [...] Kultura masowa wypracowała również swoje własne środki, po które
rzadko sięga poważny artysta: radio, film, komiksy, detektywistyczne opowiadania,
science fiction,
telewizję.
Nazywa się to niekiedy „kulturą popularną”, ale sądzę, że kultura masowa jest bar-
dziej dokładnym terminem, bo wyróżnia ją to, że jest ona wyłącznie i bezpośrednio
artykułem masowego spożycia, jak guma do żucia. Ostatecznie wytwór wyższej kultu-
ry bywa niekiedy popularny, choć zdarza się to coraz rzadziej. Tak więc Dickens był
nawet bardziej popularny niż współczesny mu G.A. Henty
1
, z tą różnicą, że był arty-
stą i przekazywał swoją indywidualną wizję innym jednostkom, podczas gdy Henty
wyrabiał bezosobowy towar dla mas.
Charakter kultury masowej
Historyczne przyczyny rozwoju kultury masowej po roku 1800 są ogólnie znane.
Demokracja polityczna i powszechna oświata złamały monopol dawnej wyższej klasy
w dziedzinie kultury. Przedsiębiorcy znaleźli źródło dochodów w zaspokajaniu kul-
turalnych potrzeb świeżo przebudzonych mas, a postęp techniki umożliwił tanią pro-
dukcję książek, pism, obrazów, muzyki i mebli w ilościach dostatecznych, aby nasycać
1
George Alfred Henty (1832-1902), angielski autor około 80 przygodowych opowieści dla chłopców.
Zob. np. G.A. Henty,
Lew świętego Marka. Powieść dla młodzieży,
przeł. K.P., Warszawa 1897, s. 295 (przyp.
red. tomu).
400
Dwight Macdonald
TEORIA KULTURY MASOWEJ
rynek. Nowoczesna technika stworzyła też takie nowe środki jak film i telewizję, szcze-
gólnie dobrze dostosowane do masowego wyrobu i masowej dystrybucji.
Zjawisko jest więc właściwe epoce nowoczesnej i radykalnie różni się od tego, co
uważano dotychczas za sztukę i kulturę. To prawda, że kultura masowa powstała —
a w pewnej mierze jest tym do dzisiaj — jako pasożytnicza, rakowata narośl na wyższej
kulturze. Jak zauważył Clement Greenberg w artykule
Awangarda i kicz
— „niezbęd-
nym warunkiem istnienia kiczu (niemiecki termin oznaczający kulturę masową) jest
dostęp do wyższej, w pełni dojrzałej kulturalnej tradycji, której odkrycia, osiągnięcia
i samowiedzę kicz potrafi wykorzystać dla swoich celów”
2
. Zachodzi tu jednak zwią-
zek nie taki jak pomiędzy liściem i gałęzią, a raczej taki jak pomiędzy gąsiennicą
i liściem. Kicz podkopuje wyższą kulturę niby nieprzewidujący osadnicy, którzy wy-
dobywają z ziemi bogactwa, niszcząc glebę i nic nie dając jej w zamian. Zarazem kicz,
rozwijając się, zaczyna czerpać ze swojej przeszłości i niekiedy ewolucja jest tak swo-
ista, że zdaje się on nie mieć nic wspólnego z wyższą kulturą.
Prawdą jest też, że kultura masowa jest w pewnej mierze kontynuacją dawnej sztuki
ludowej, która do rewolucji w przemyśle była kulturą zwykłych śmiertelników, i tutaj
jednak różnice są bardziej uderzające niż podobieństwa. Sztuka ludowa wyrastała sa-
morzutnie, od dołu. Stanowiła spontaniczny, lokalny wyraz upodobań ludu, który ją
kształtował dla swoich potrzeb, na ogół bez oglądania się na wyższą kulturę. Kultura
masowa jest narzucana odgórnie. Fabrykują ją technicy wynajęci przez ludzi biznesu.
Jej odbiorcy są biernymi spożywcami, udział ich ogranicza się do wyboru pomiędzy
kupnem albo odmową kupna. Władcy kiczu, krótko mówiąc, eksploatują kulturalne
potrzeby mas, aby zebrać zysk i (albo) utrzymać rządy swojej klasy — w krajach ko-
munistycznych działa tylko ten drugi motyw. (To nie to samo zaspokajać po-
trzeby, jak to robiła poezja Burnsa, i e k s p l o a t o w a ć je, jak to robi Holly-
wood.) Sztuka ludowa była własną instytucją ludu, prywatnym ogródkiem oddzielo-
nym murami od wielkiego formalnego parku wyższej kultury panów. Natomiast kultura
masowa rozwala mur, udostępniając masom skażoną formę wyższej kultury i staje się
przez to narzędziem politycznej dominacji. [...]
Prawo Greshama w kulturze
Podział na sztukę ludową i wyższą kulturę z dość ściśle przestrzeganą pomiędzy
nimi granicą odpowiadał przegrodom wzniesionym pomiędzy zwykłymi ludźmi i ary-
stokracją. Erupcja mas na polityczną widownię zniszczyła ten przedział, a skutki
w kulturze są fatalne. Podczas gdy sztuka ludowa miała swoistą wartość, kultura ma-
sowa jest w najlepszym razie zwulgaryzowanym odbiciem wyższej kultury. A wyższa
kultura, mogąc dawniej lekceważyć tłum i starać się trafić tylko do
cognoscenti,
musi
teraz albo współzawodniczyć z kulturą masową albo zlać się z nią w jedno.
Ten problem ma wielką ostrość w Stanach Zjednoczonych i nie tylko dlatego, że
pleni się u nas kultura masowa. Gdyby istniała jasno określona kulturalna elita, masy
mogłyby dostawać swój kicz, a elita swoją wyższą kulturę i wszyscy byliby zadowole-
ni. Ale linia graniczna jest zatarta. Ośmielam się twierdzić, że znaczna, statystycznie
2
Clement Greenberg,
Awangarda i kicz,
[w:]
Kultura masowa,
przeł. i oprac. C. Miłosz, Paryż 1959, s.
37. (Tom, z którego pochodzi niniejszy przedruk — przyp. red.).
401
Dwight Macdonald
TEORIA KULTURY MASOWEJ
biorąc, część ludności stale stoi przed wyborem — iść na film czy iść na koncert, czy-
tać Tołstoja czy detektywistyczną powieść, oglądać starych mistrzów czy telewizję, to
znaczy wzór ich kulturalnego życia jest tak „otwarty”, że aż porowaty. Dobra sztuka
współzawodniczy z kiczem, poważne idee współzawodniczą z handlowymi formułka-
mi — i cała przewaga jest po jednej stronie. Zdaje mi się, że prawo Greshama działa
zarówno, kiedy chodzi o obieg monety, jak w kulturze: zła moneta wypycha dobrą,
bo złą łatwiej zrozumieć i więcej z niej przyjemności. Ta właśnie przystępność za-
pewnia kiczowi duży rynek i zarazem utrzymuje go na niskim poziomie. Jak powiada
Clement Greenberg, taka jest artystyczna właściwość kiczu, że „z góry trawi on sztukę
dla widza i oszczędza mu wysiłku, dostarcza mu skróconej drogi do artystycznych do-
znań, omijając to, co musi być z konieczności trudne w prawdziwej sztuce”
3
. Reakcje
widza na dane dzieło są już z góry uwzględnione w samym dziele, zamiast zmusić wi-
dza, żeby zdobył się na własne doznanie. W ten sposób oczywiście
Eddie Guest
i
Indian love lyrics
są bardziej „poetyczne” niż T.S. Eliot i Szekspir. I tak samo nasz
uniwersytecki gotyk, jak choćby Harkness Quadrangle w Yale, jest bardziej malowni-
czy niż gotyk Chartres, a smakowita dziewczyna napacykowana przez Petty jest bar-
dziej seksualnie ponętna niż żywa naga kobieta. [...]
Kultura homogenizowana
Podobnie jak dziewiętnastowieczny kapitalizm, kultura masowa jest dynamiczną, re-
wolucyjną siłą, burzącą przegrody klasy, tradycji, smaku i zacierającą kulturalnie od-
rębności. Miesza i rozbełtuje wszystko razem, wytwarzając to, co można nazwać ho-
mogenizowaną kulturą: od nazwy innego amerykańskiego osiągnięcia, procesu homo-
genizacji, który równomiernie rozprowadza drobiny śmietany w mleku, zamiast
pozwolić im pływać osobno na wierzchu. W ten sposób niszczy wartości, bo sądy war-
tościujące zakładają dyskryminację. Kultura masowa jest bardzo, bardzo demokratycz-
na: odrzuca kategorycznie dyskryminację przeciwko komukolwiek, pomiędzy kimkol-
wiek i czymkolwiek. Wszystko wpada w jej młyn i wychodzi z młyna gładko starte.
Weźmy „Life”, typowy homogenizowany magazyn o wielkim nakładzie. Pojawia
się on na mahoniowych stołach w bibliotekach bogaczy, na szklanych stolikach klasy
średniej i na przykrytych ceratą kuchennych stołach biedaków. Jego treść jest całko-
wicie homogenizowana, podobnie jak dystrybucja. W tym samym numerze znajdzie-
my poważny wykład teorii atomowej i rozprawę o miłosnym życiu Rity Hayworth;
fotografie głodnych dzieci koreańskich, zbierających odpadki w ruinach Pusanu i fo-
tografie wężowych modelek, pokazujących nowe biustonosze; artykuł wstępny na
cześć Bertranda Russella z okazji osiemdziesiątej rocznicy urodzin i obok, na całej
stronie, fotografię starszej kobiety dyskutującej z graczem w
base-balla;
okładkę, któ-
ra tym samym drukiem głosi: Nowa polityka zagraniczna, przez Johna Foster Dullesa
i Kerima: jej maratoński pocałunek jest filmową sensacją, dziesięć kolorowych stron
Renoir'a plus pamiętnik jego syna, a zaraz całostronicowy obraz konia jeżdżącego na
wrotkach. Reklamy oczywiście dają jeszcze więcej pola do popisu homogenizującym
talentom redaktora. Całą stronę zajmuje fotografia obdartego boliwijskiego peona
3
Tamże s. 41 (przyp. red. tomu).
402
Dwight Macdonald
TEORIA KULTURY MASOWEJ
szczerzącego zęby w pijackim uśmiechu po dozie liści koka (które, jak opowiadają nam
sumienni reporterzy pana Luce, żuje żeby uśmierzyć chroniczne bóle z głodu), a obok
ogłoszenie: uśmiechnięta, dobrze ubrana amerykańska matka z dwojgiem ładnych, we-
sołych, dobrze ubranych dzieci (naturalnie chłopiec i dziewczynka — dzieci są zaw-
sze homogenizowane na amerykańskich reklamach); oglądają z zachwytem klowna
w telewizji (RCA Victor przynosi wam nowy gatunek telewizji — super-telewizory
z „potęgą obrazu”). Peon niewątpliwie uznałby to zestawienie za pełne pikanterii, gdy-
by mógł sobie pozwolić na numer „Life”, na co — szczęśliwie dla polityki Dobrego
Sąsiedztwa — pozwolić sobie nie może.
Akademizm i awangardyzm
Mniej więcej od roku 1930 wyższa kultura próbowała bronić się przed zalewem
kultury masowej w dwojaki sposób: uprawiając akademizm, czyli starając się współ-
zawodniczyć przez imitację, uprawiając awangardyzm, czyli wycofując się ze współ-
zawodnictwa.
Akademizm jest to kicz dla elity: podrobiona wyższa kultura, z pozoru jest praw-
dziwa, ale w istocie produkt wyrabiany tak samo jak tańsze kulturalne towary na uży-
tek mas. W danym momencie umieją odróżnić ją tylko awangardyści. Jedno czy dwa
pokolenia później jej charakter jest już widoczny dla wszystkich i wtedy spokojnie
odsuwa sieją w zapomnienie, podobnie jak jej bardziej szczerą siostrę przyrodnią. [...]
Znaczenie ruchu awangardy (rozumiem przez to poetów jak Rimbaud, powieścio-
pisarzy jak Joyce, kompozytorów jak Strawiński i malarzy jak Picasso) polegało na
tym, że po prostu wycofywał się ze współzawodnictwa. Odrzucając akademizm —
i tym samym pośrednio kulturę masową — robił rozpaczliwy wysiłek, aby odgrodzić
jakiś teren, na którym mógłby jeszcze działać poważny artysta. Tworzył nowe podzia-
ły w kulturze, biorąc za podstawę raczej intelektualną niż społeczną elitę. Wysiłek
przyniósł niespodziewanie dobre owoce: zawdzięczamy temu prawie wszystko, co jest
żywe w sztuce ostatnich, z grubsza biorąc, pięćdziesięciu lat. Właściwie wyższa kultura
naszych czasów jest niemal identyczna z awangardyzmem. Ruch narodził się wtedy
(1890-1930), kiedy występowano przeciwko mieszczańskim wartościom zarówno kul-
turalnie, jak politycznie (w naszym kraju kulturalny sprzeciw nie pojawił się przed
I wojną światową, toteż awangarda rozkwitła dopiero w latach dwudziestych). Dwa
prądy, wyczerpawszy swoją realną siłę, złączyły się w latach trzydziestych na czas
krótki pod egidą komunistów, po to tylko, żeby przy końcu dekady wsiąknąć w piaski
pustyni, na jakiej żyjemy dzisiaj. [...]
Urządzono zjednoczenie
W tym nowym okresie współzawodnicy, jak to często bywa w świecie biznesu, łą-
czą swoje przedsiębiorstwa. Kultura masowa przybiera barwę dwóch odmian dawnej
wyższej kultury, akademizmu i awangardy, podczas gdy tę ostatnią coraz bardziej roz-
wadniają elementy masowe. Powoli wyłania się, ni zimna ni gorąca, miękkawa kultu-
403
[ Pobierz całość w formacie PDF ]