[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Thomas Kate
Mąż idealny
Melinda Burk
ę
, m
ł
oda lekarka, jest tak zapracowana,
ż
e pilnie potrzebuje kogo
ś
, kto zaprowadzi
ł
by
porz
ą
dek w jej domu. Tymczasem Jack Halloran,
makler gie
ł
dowy, chce odej
ść
z pracy i szuka nowego
zaj
ę
cia. Szybko si
ę
oka
ż
e,
ż
e s
ą
dla siebie
stworzeni...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kiedy dwoje przyjaciół wychynęło nareszcie zza obłoków tiulu oraz
szpaleru smokingów, serdeczne uśmiechy zniknęły z ich twarzy równie
szybko, jak nadzieje ekologów, że zdrowa żywność wyprze pokarmowe
śmieci.
- Zajmij się żarciem - rzuciła rudowłosa Sherry. -Ja zdobędę szampana.
Spotkamy się przy naszym ulubionym stoliku.
- Tak jest. - Jack Halloran zasalutował żartobliwie, spoglądając na nią z
góry, ponieważ był znacznie wyższy. Pomaszerował w stronę bufetu.
Dwoje przyjaciół znających się od przedszkola poszło każde w swoją
stronę, aby wypełnić misję. Każde z równą skutecznością torowało sobie
drogę w zatłoczonej sali wypełnionej gośćmi. Na widok
320
Kate Thomas
nieznajomych przywoływali na twarz lukrowane uśmiechy. Nieco cieplej
witali znajomych z pracy.
Dziesięć minut później Jack energicznie postawił na stoliku w rogu sali
dwa talerze z miniaturowymi kanapkami oraz mnóstwem wymyślnych
koreczków. Opadł na krzesło stojące pod ścianą.
- Rany, to nie goście weselni tylko zwykły motłoch! Nie dałem rady
dopchać się do mis z krewetkami i truskawkami. Co za ludzie! Można by
pomyśleć, że od miesięcy nie dojadają.
Sherry, odpowiedzialna za zdobycie szampana, podsunęła mu kieliszek
na wysokiej, smukłej nóżce.
- Każdemu szajba odbija, gdy może się nażreć i napić za darmo. Oby
tylko Debora zadbała, żeby nie zabrakło alkoholu.
- Będzie dobrze, staruszko. - Jack uspokoił kumpelkę, z którą przyjaźnił
się od trzeciej klasy podstawówki. - Jej teść ma hurtownię napojów
wyskokowych.
- A więc zdrowie teścia.
Po spełnieniu toastu zapadła cisza, ponieważ oboje rzucili się na pyszne
koreczki. Minęło dobre kilka minut, nim Sherry podniosła wzrok znad
talerza i przyjrzała się szalejącym na parkiecie nowożeńcom.
- Wypisz, wymaluj Ginger i Fred - oznajmiła, spoglądając na przyjaciela.
- Coś taki ponury? Można by pomyśleć, że to stypa, nie wesele.
Odstraszasz ludzi.
- Wybacz. - Posępny Jack jeszcze bardziej spochmurniał. - Na przyszłość
postaram się być
Mąż idealny
321
weselszy. - Ironiczny ton zniechęcał do kolejnych uwag na ten temat.
Sherry rzuciła koledze ostrzegawcze spojrzenie i wstała.
- Masz ochotę na drugi kieliszek szampana? Kiwnął głową, a potem dodał
półgłosem, jakby
miał nadzieję, że rosnący gwar zagłuszy jego słowa i ciężkie
westchnienia:
- Najbardziej chciałbym...
Sherry machnęła ręką na szampana i natychmiast usiadła. Zerknęła na
tłum gości weselnych, jakby chciała upewnić się, że nikt nie zwraca
uwagi na dwoje starych kumpli, i z jawną serdecznością poklepała dłoń
Jacka.
- Wiedziałam, że coś ci leży na wątrobie! Od kilku tygodni jesteś nie do
życia. Gadaj wreszcie, Halloran. Czego ci potrzeba?
Po chwili wahania Jack wyrzucił z siebie straszliwą tajemnicę.
- Tego samego, co Deborze. Ślubu. Chciałbym rzucić pracę i siedzieć w
domu.
- Nie mówisz poważnie! - Sherry wybałuszyła oczy. - Odbiło ci?
- Tylko nie zrozum mnie źle, staruszko - dodał. - Wcale nie marzę o
dozgonnej miłości, która robi z człowieka szaleńca.
Nagrodą za jego szczerość było energiczne skinienie głową. Starzy
kumple nie ufali gwałtownym porywom serca.
- Odkąd mój szwagier umarł na raka, ciągle zastanawiam się nad swoim
życiem - ciągnął Jack.
322
Kate Thomas
- Jak to? - Sherry była kompletnie zbita z tropu.
- Tak to. Chciałbym coś z niego mieć - odparł z irytacją. - Czuję się
wypalony. Znudziła mi się harówka po dwanaście godzin na dobę.
Chciałbym po południu iść do kina i częściej jeść smaczne, domowe
potrawy, zamiast w kółko odgrzewać gotowe dania w mikrofali.
- Każdy ma takie pragnienia, ale to mrzonki - odparła stanowczo Sherry,
jak zwykle wchodząc w rolę adwokata diabła. - Przyjmij wreszcie do
wiadomości, kolego, że musimy tyrać, bo trzeba płacić te cholerne
rachunki.
Jack puścił mimo uszu kąśliwą uwagę.
- Wiesz co? Chciałbym otworzyć firmę doradczą, pracować na własną
rękę, samemu ustalać godziny, a przede wszystkim pomagać zwykłym
ludziom, ale żeby urzeczywistnić te plany, muszę uzyskać dodatkowe
uprawnienia. Część kursów już ukończyłem, ale przede mną egzaminy z
przedmiotów, które nie są moją najmocniejszą stroną. Mówię o prawie
kredytowym i ubezpieczeniowym. Gdybym został kurą domową,
miałbym dużo czasu na naukę i na pewno zdałbym egzaminy przy
pierwszym podejściu.
- No, ale.... - Sherry zająknęła się i bezradnie pokręciła głową. - Nie
możesz tak po prostu ożenić się i zrezygnować z pracy.
- Niby dlaczego? - Ostre dźwięki modnych przebojów omal nie
zagłuszyły jego słów.
- Bo... jesteś maklerem giełdowym!
- Debora też! - prychnął Jack. - Skoro zdecydowała się na małżeństwo i
odejście z firmy, dlaczego mnie nie wolno tego zrobić?
- Bo ona w przeciwieństwie do ciebie świetnie nadaje się na niepracującą
żonę. Kura domowa ma gotować i sprzątać. Co ty wiesz o gotowaniu?
- Niewiele, podobnie jak Debora.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]