download, do ÂściÂągnięcia, pdf, ebook, pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 

Dzieci Hitlera

Prawie wszystkie dzieci hitlerowskich nazistów przeżyły wojnę. Jak dalej potoczyły się ich losy?
Co sądzą o swoich ojcach?

Nie udało się tylko dzieciom Goebbelsów. Pięć córek i jeden syn. Najstarsza, Helga, miała 12 lat. Najmłodsza, Heidi – pięć. Jedyny syn Helmut – dziesięć. Pozostałe dzieci: Hilda (11 lat), Holde (8), Hedde (6). Wszystkie imiona zaczynały się na literę H. Dlaczego? Wyjaśnienie proste: „H” jak Hitler.
Magda Goebbels wyszczotkowała włosy córek. Uczesała Helmuta. Ucałowała wszystkie na dobranoc. Helga cicho płakała, jakby domyślała się, że za chwilę nastąpi coś niedobrego.
– Heidi, kochanie moje, połknij ten cukiereczek! – mówiła matka do najmłodszej. – Lepiej zniesiesz podróż samolotem.
Heidi i Hedde połykają bez oporów. Nie wiedzą, że to trucizna. Matka wyszła na korytarz. Zapaliła papierosa. Wytarła spocone czoło. Weszła z powrotem. Najmłodsze córki już nie żyły... Cukierek z trucizną dostała Holde. Potem Helmut. Magda Goebbels obudziła Hilde. Wetknęła jej cukierek do ust.
– Mamo! – odezwał się głos przerażonej, najstarszej Helgi. – Ja się boję! Czy one śpią?! Gdzie jest tatuś?! Nie, ja nie chcę!
– Weź! – powiedziała matka i siłą wepchnęła jej cukierek z cyjankiem do ust.
Dziewczynka szamotała się z matką, ale po chwili jej głowa opadła na poduszkę... Kiedy Magda Goebbels wychodziła z pokoju, jej dzieci już nie żyły.
30 kwietnia 1945 rok. Około godziny 20.15 Goebbels założył kapelusz, wojskowy płaszcz, skórzane rękawiczki, przepasał się szarfą. Jego żona przypięła do sukni złotą odznakę partyjną – pożegnalny prezent od Hitlera. Wypili butelkę szampana. Wyszli z bunkra Kancelarii Rzeszy do ogrodu. Magda rozgryzła kapsułkę z trucizną... Goebbels strzelił jej w tył głowy. Sam włożył kapsułkę do ust, do skroni przystawił lufę walthera 38 i nacisnął spust. Na ich ciała wylano kilka kanistrów z benzyną. Buchnął płomień. W ogrodzie, w kłębach czarnego dymu, unosił się zapach palonego ludzkiego mięsa.
Nikt z pozostałych mieszkańców bunkra nie miał tyle sił, by wejść do pokoju, w którym leżały martwe dzieci państwa Goebbelsów.

 

Edda, córka Hermanna Göringa, urodziła się 2 czerwca 1938 roku. Jej rodzicami chrzestnymi byli Adolf Hitler i niemiecka Luftwaffe. Dlaczego właśnie lotnictwo było, obok Führera, ojcem (matką) chrzestnym? Ojciec Eddy był drugim człowiekiem III Rzeszy. Był nim długo przedtem, nim Hitler nadał mu oficjalnie tę rangę. Kiedy Hitler 1 listopada 1939 roku mianował go swym pierwszym następcą, później zaś przewodniczącym Rady Obrony Rzeszy i marszałkiem, była to ostatnia danina złożona popularności, od dawna już niewspółmiernej z rzeczywistymi wpływami Göringa. Przecież znacznie wcześniej był już prezydentem Reichstagu, szefem Gestapo, premierem Prus i przede wszystkim naczelnym dowódcą lotnictwa III Rzeszy.
Jako lotnik z pierwszej wojny światowej (dowódca słynnej ze swych tradycji eskadry myśliwców im. Richthofena) był niezwykle popularny w tworzonej przez siebie hitlerowskiej Luftwaffe. Nic więc dziwnego, że to właśnie lotnictwo III Rzeszy było matką chrzestną Eddy Göring, zaś mała Edda stała się gwiazdą i maskotką lotników. Pocztówki z jej zdjęciem przez kilka lat, aż do końca wojny, można było kupić w każdym kiosku i trafice, a jej rocznica urodzin była obchodzona prawie jak święto narodowe. Kiedy jej matka, Emma Göring, druga żona Hermanna (pierwszą była baronowa Karin von Fock-Kantztow, z którą ożenił się w lutym 1922 roku), urodziła Eddę w Berliner Westsanatorium – Niemcy wysłali 650 tysięcy gratulacyjnych telegramów!
Norbert i Stephan Lebertowie, niemieccy dziennikarze, po latach odwiedzili Eddę. Interesowało ich, co sądzi o swoim ojcu, skazanym za zbrodnie wojenne podczas procesu w Norymberdze. Chcieli zadać jej pytania, których główny motyw był następujący: jak to jest, kiedy się jest dzieckiem narodowego socjalisty
i mordercy? Jak można się z tym uporać? Albo: czy córka takiego człowieka jest także ofiarą?
Przecież Göring był oskarżonym numer 1 (Hitler i Goebbels już nie żyli). Uniknął szubienicy. 15 października 1946 roku rozgryzł ampułkę z trucizną (miał ją w zębie) i sam odebrał sobie życie.
Zastępca amerykańskiego oskarżyciela, Ralph G. Albrecht, powiedział o nim przed Międzynarodowym Trybunałem w Norymberdze: „Człowiek bliski Führerowi, który pod wieloma względami był nawet bardziej niebezpieczny niż sam Führer i pozostali partyjni przywódcy. Naszym zdaniem był bardziej niebezpieczny również niż pozostali partyjni przywódcy, bo pochodził z dobrej rodziny, dobrze się prezentował, miał ujmujący sposób bycia, budził sympatię. Wszystkie te cechy były jednak zwodnicze”...
To prawda, Göring umiał ukrywać swe nieludzkie cechy pod przykrywką humoru i jowialności. Od innych okaleczonych struktur psychicznych – Goebbelsa ze zgryźliwym temperamentem, Himmlera z ciasnym fanatyzmem, zawziętego Hessa czy Rosenberga – Göring ze swoim zmysłem praktycznym, legendą lotnika i bohatera pierwszej wojny, odznaczonego orderem Pour le Mérite, odróżniał się zdecydowanie.
Dzisiaj Edda ma 67 lat. Uczyła się w szkole dla dziewcząt w Sulzbach-Rosenberg. Była wzorową uczennicą. Maturę zdała z wyróżnieniem w 1958 r. Pracowała jako laborantka. Żyła w dostatku. Często była zapraszana przez generała Franco do Hiszpanii. Wakacje spędzała w Portugalii, bo dyktator Salazar bardzo ją lubił. W jej pokoju wisi zdjęcie ojca. Nigdy nie wyszła za mąż. Kocha swojego ojca i uważa go za wielkiego człowieka, któremu po prostu się nie udało. Jeszcze w roku 1986 w wywiadzie dla magazynu „Quick” mówiła: „Czuję się związana z moimi rodzicami wielką miłością. Zawdzięczam im cudowne dzieciństwo. Tata był niezwykle troskliwym, opiekuńczym, wzruszającym ojcem. Pozostały mi po nim najlepsze wspomnienia”. Ostatni raz widziała ojca 21 września 1946 roku w Norymberdze. Hermann Göring schudł 30 kilogramów. Kiedy zobaczył córkę – rozpłakał się. Uśmiechnięta Edda pomachała mu przez szklaną szybę, a on powiedział: „Urosłaś”. Osiem dni później Göringowi odczytano wyrok: „Death by hanging”.
O Adolfie Hitlerze Edda mówi krótko: „Kochany ojciec chrzestny. Zawsze przywoził mi cukierki z lukrecją, które uwielbiałam. Mój kochany ojciec chrzestny był cudownym człowiekiem”. Takie są jej wspomnienia jako kilkuletniej dziewczynki. Ale przecież Edda musi również oceniać nazistów przez pryzmat wiedzy o wojnie, ludobójstwie, holokauście, o czym dowiedziała się już później. Edda nigdy nie wyparła się swojego ojca, broni go ze wszystkich sił, aczkolwiek nie wątpi w zbrodnie narodowego socjalizmu, w obozy koncentracyjne, w eksterminację narodu żydowskiego. Norbert i Stephan Lebertowie (ojciec i syn) piszą, że Edda Göring stwierdziła kiedyś, iż nieporównywalnie trudniej być córką chociażby Heinricha Himmlera niż Hermanna Göringa. Dodała, że często chcieliby zapewne powiedzieć o swoich ojcach także pozostali synowie i córki hitlerowskich bonzów. Ale nie mogą. Ich ojcowie są za bardzo zamieszani w hitlerowską fabrykę śmierci. Natomiast jej ojciec nigdy nie był antysemitą. Z sympatią odnosił się na przykład do tego czy innego Żyda.
Trzy lata temu byłam w Monachium. W Lechel, w samym centrum miasta, mieszka Edda Göring. Starałam się o rozmowę z nią. Odmówiła, kiedy powiedziałam, że jestem Polką.
Powiedziała: – Nie udzielam żadnych wywiadów. Niech pani porozmawia z synami Hansa Franka. On był generalnym gubernatorem ziem polskich. To król Polski. Jego synowie, Niklas i Norman, chętnie oplują ojca. Na mnie nie liczcie!
Norman Frank, syn kata Polski Hansa Franka, siedział często na kolanach wujka Adolfa. Hitler gładził go po włosach i mówił: „Bądź dumny ze swojego ojca!
A jak się zrewanżował Norman Frank swojemu ojcu? Był reporterem w „Sternie”. I tam właśnie opublikował cykl artykułów pod tytułem: „Mój ojciec, nazistowski morderca”. Ten tytuł mówi wszystko.
Edda Göring i inne dzieci nazistowskich przywódców przeklęli Normana, wykrzykując: „Tak się nie pisze o ojcu!”. Zapomnieli, że jego tatuś był odpowiedzialny za śmierć kilku milionów ludzi, za Oświęcim (Auschwitz), Brzezinkę (Birkenau) i inne obozy zagłady umieszczone na ziemiach polskich.
Dzieci Hitlera – Edda Göring, Klaus, syn Baldura von Schiracha, przywódcy hitlerowskiej młodzieży, Gudrun Himmler, córka Heinricha Himmlera, wielkiego hitlerowskiego inkwizytora, szefa SS, Martin Bormann junior, syn brunatnej eminencji III Rzeszy, Wolf-Rüdiger Hess, syn Rudolfa Hessa zmarłego w 1987 roku w berlińskim więzieniu Spandau – wszystkie żyjące dzieci chrzestne Adolfa Hitlera uznały, że kto przeklina własnych rodziców, sam jest przeklęty. Czy mają rację?

ZOSIA WITKOWSKA


 

przemilczana historia

Dzieci Hitlera (2)

Ojcem chrzestnym Gudrun i Martina był Adolf Hitler. Ich biologiczni ojcowie – Heinrich Himmler i Martin Bormann – to najwięksi zbrodniarze XX wieku.

Gudrun Himmler (na zdjęciu) urodziła się w 1930 roku. Ostatni raz widziała swego ojca w listopadzie 1944 r. Całe życie próbowała go zrehabilitować. Nigdy nie uwierzyła w jego samobójstwo. Mówi: „Połknięcie kapsułki z trucizną nie było w jego stylu. Zresztą, matka i ja nigdy nie dostałyśmy oficjalnego zawiadomienia o jego śmierci”. Może i ma rację, bowiem dopiero w 1947 r. w Sądzie Okręgowym w Lüneburgu odnotowano w aktach fakt zgonu Heinricha Himmlera. Ciało Himmlera zostało spalone na Lüneburger Heide, a popioły rozsypano. Alianci słusznie nie chcieli tworzyć „męczenników”, do których grobów mogliby w przyszłości pielgrzymować neonaziści. Gudrun twierdzi, że nikt nigdy nie dotarł do angielskich żołnierzy, którzy ponoć byli świadkami samobójstwa jej ojca. Ostatni raz widziano go w obozie dla SS-manów w Colkhagen. Jednakże nie ulega wątpliwości, że gdyby jej ojciec żył, z pewnością dostałby w Norymberdze karę śmierci. Czekała go szubienica.
Kim był Heinrich Himmler, wszechwładny Reichsführer SS? Według Joachima C. Festa, autora wielu książek o historii III Rzeszy, powszechnie jest on identyfikowany z SS, państwem w państwie, i z fabrykami śmierci – systemem obozów koncentracyjnych. Ten człowiek jawi się jako przeniesiona do współczesności inkarnacja mitycznych potworów.
W Trzeciej Rzeszy budził grozę i stwarzał atmosferę wszechobecnego strachu. Postrach siało samo nazwisko Himmlera, cała jego osoba, której bezbarwność raczej potęgowała niesamowitość. W warunkach hitlerowskiego totalitarnego systemu zdobył on niezwykłą władzę, a wraz z nią możliwość krwawej realizacji swych wariackich pomysłów. Albert Speer powiedział o nim: „Na wpół belfer, na wpół dziwaczny błazen”. Walter Dornberger, który kierował bazą rakietową w Peenemünde, określił Himmlera tak: „Zrobił na mnie wrażenie nauczyciela szkoły powszechnej”.
Być może tak wyglądał, ale miał duszę i charakter sadysty, zdeklarowanego antysemity i mordercy milionów. Kiedy skończyło się imperium Hitlera, Himmler 21 maja 1945 roku zgolił sobie wąsiki, nałożył czarną opaskę na lewe oko i pod nazwiskiem Heinrich Hitzinger jak szczur opuścił Flensburg. Był tak głupi, że nałożył na siebie mundur feldfebla tajnej policji polowej agendy gestapo poszukiwanej przez aliantów za zbrodnie wojenne. Tego samego dnia został zatrzymany przez brytyjski posterunek kontrolny.

 

Margi, żona Himmlera, razem z piętnastoletnią Gudrun została aresztowana w willi w Bolzano. Przewieziono je do Werony, następnie do obozu przejściowego we Florencji, a potem do Rzymu. Tam właśnie dowiedziały się, że ich ojciec i mąż nie żyje. Otruł się. Gudrun po tej wiadomości ciężko się rozchorowała. Matka i córka dostały dokumenty na nazwisko Schmidt i przez Paryż zostały odtransportowane do więzienia w Norymberdze, gdzie zaczynał się proces przeciwko 21 głównym zbrodniarzom wojennym.
W listopadzie 1946 roku zostały zwolnione. Wyjechały do Bethel, miejscowości położonej koło Bielefeld. W nowym państwie niemieckim nie było odpowiedzialności rodzinnej i córka Reichsführera została przyjęta do szkoły rzemiosł artystycznych w Bielefeld, której zresztą nie ukończyła. W 1951 r. otrzymała świadectwo denazyfikacyjne, które stwierdzało: „Nie może pani pokutować za zbrodnie ojca...”.
Gudrun wyszła za mąż. Nazywa się Burwitz, z domu Himmler. Wraz z rodziną zamieszkała w Monachium w szeregowym domku. Lebertowie (ojciec i syn, niemieccy dziennikarze) piszą o niej: „Jest zgorzkniała, złośliwa, władcza, niesympatyczna. Ma dzieci, z zawodu jest gospodynią domową. Dodać należy: ma szczególne hobby, które można nazwać polityką. Nie tylko dlatego, że poważa dawnych współtowarzyszy tatusia. Jak donoszą sprawozdania, lubi także występować na różnych neonazistowskich imprezach. Dzieci słynnych nazistowskich przestępców często spotykały się przez te wszystkie lata. Wolf-Rüdiger Hess, Martin Bormann, Klaus von Schirach, Edda Göring. Na pogrzebach albo żeby wypić wspólnie lampkę wina”.
Gudrun nie jest przez nich lubiana. Mąż córki Gudrun nawet nie wie, jakie panieńskie nazwisko nosi jego teściowa. Ukryto to przed nim. Dlaczego? Może by się z nią nie ożenił, gdyby wiedział, że jego przyszłą żoną jest wnuczka potwora. Mordercy zza biurka. Martin Adolf Bormann junior jest najstarszym synem osławionego Martina Bormanna, brunatnej eminencji Trzeciej Rzeszy.
W swoim ostatnim dokumencie Hitler nazwał starego Bormanna swoim najwierniejszym towarzyszem partyjnym i wykonawcą swego testamentu. Było to ukoronowanie kariery Martina i jego wszechmocnych wpływów, chociaż nigdy nie nosił innych tytułów niż „kierownik kancelarii partyjnej” czy „sekretarz Führera”.

 

Ale wróćmy do jego syna. W połowie kwietnia 1945 r. piętnastoletni Martin junior opuścił narodowosocjalistyczny zakład wychowawczy w Matrei w Tyrolu. W mundurze Hitlerjugend pojechał do Monachium. Jego ojciec był w Berlinie otoczonym przez Armię Czerwoną. Martin Adolf w cywilnym ubraniu i z fałszywymi dokumentami dołączył do oddziału esesmanów, a po zakończeniu wojny ukrywał się w wiosce Querleitnerhof, a później na plebanii w Kirchtal. Po kilku tygodniach amerykański wywiad wykrył jego kryjówkę. Został aresztowany i zawieziony do więzienia w Zell am See. Alianci poszukiwali jego ojca, nie wierząc zapewnieniom Kempki (szofer Hitlera) oraz Axmanna (przywódca Hitlerjugend), że byli naocznymi świadkami śmierci Martina Bormanna. Rozwieszono 200 tysięcy plakatów z jego zdjęciem. Nie odnaleziono go ani żywego, ani martwego.

 

Żona Bormanna, Gerda (córka Waltera Bucha, przewodniczącego sądu partyjnego NSDAP), została uwięziona znacznie wcześniej niż jej najstarszy syn. Rozpaczliwie usiłowała dowiedzieć się, co się stało z dziećmi. A w chwili aresztowania zostawiła ich dziewięcioro: Joseph Volker miał dopiero rok, Eicke – trzynaście lat, potem Irma, Heinrich, Gerhard, Eva Maria, Gerda, Friedrich Harmut. Najstarszy Martin był w szkole w Tyrolu. Jesienią 1945 roku przeniesiono Gerdę Bormann do więziennego szpitala. W kwietniu 1946 r. zmarła tam na raka narządów rodnych.
Martin Adolf Bormann został księdzem. Należał do Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego. Był także misjonarzem w Afryce. W 1970 r. opuścił zgromadzenie, ożenił się i pracował w szkole jako katecheta.
Kim był jego ojciec? Joachim C. Fest określa go jako milczącą, groźną brunatną eminencję. Stojąc za kulisami, trzymał w swych dłoniach wszystkie nici, ale też i pioruny, które w niepohamowanych wybuchach Hitlera ostatniego okresu umiał zręcznie kierować przeciwko swym domniemanym rywalom: „Pod koniec Trzeciej Rzeszy był w pewnym sensie potężniejszy od samego Hitlera. Stanowił jedyne tak doskonałe wcielenie owego typu dyktatora przedpokoju”.
Hans Frank nazwał go kiedyś arcyłajdakiem, uważając, że słowo „nienawiść” jest w stosunku do Bormanna o wiele za słabe. Nawet jego sekretarki i bezpośredni współpracownicy mówili w Norymberdze o nim tylko z odrazą. Adolf Hitler powiedział kiedyś: „Wiem, że Bormann jest brutalny, ale wszystko, do czego się zabiera, ma ręce i nogi. Mogę bezwarunkowo powiedzieć i absolutnie polegać na tym, że moje rozkazy będą przez Bormanna wykonane natychmiast, wbrew wszelkim przeszkodom. Kiedy mówię Bormannowi: przypomnij mi pan o tym czy o tamtym za pół roku, mogę być pewny, że tak się stanie”. I stąd, z zezwolenia Führera, brała się prawie nieograniczona władza Reichsleitera.
J. Fest za J. Wulfem przypomina arcykomiczną przygodę erotyczną: bormannowski romans z aktorką filmową Gerdą M. Kiedy Bormann w styczniu 1944 r. powiadamia swoją żonę, że właśnie udało mu się uwieść aktorkę, ta natychmiast listownie zapewniła go, że nie jest zła ani zazdrosna, lecz przeciwnie – gotowa jest przyjąć Gerdę M. do ich wspólnego domu, a wobec tego, że „wskutek wojny produkcja dzieci zastraszająco spadła, możemy wypracować wspólnie z nią system macierzyństwa na zmianę, abyś zawsze miał kobietę zdatną do użytku”. Niewiarygodne, ale prawdziwe!
Jak syn ocenia ojca? Bormann junior – jak wynika z rozmowy z Lebertem – „nie podejmuje żadnych prób pomniejszenia winy ojca. Nie ma zamiaru się łudzić. Jego ojciec został w Norymberdze zaocznie skazany na śmierć. Czy według niego istniała szansa, że gdyby ojciec bronił się jak Rudolf Hess czy Albert Speer, otrzymałby długoletnią karę więzienia? Nie – odpowiada syn. – Jego podpis za często widniał pod ważnymi dokumentami i rozkazami. Na dzisiaj można stwierdzić na pewno: mój ojciec wiedział o wszystkim!”.
Wzruszający w tej rozmowie był moment, kiedy Bormann junior (wówczas siwy, siedemdziesięcioletni mężczyzna) wyciągnął z kieszeni portfel i wyjął z niego starą, pożółkłą kartkę pocztową, z którą się nigdy nie rozstawał. Była to ostatnia wiadomość, z 1943 roku, kiedy to ojciec napisał do niego: „Moje najmilsze słoneczko. Mam nadzieję, że będę Cię mógł wkrótce zobaczyć. Twój tata”. Martin, podając kartkę, miał łzy w oczach i powiedział: „To jest jego obraz, który mam przed oczami jako jego dziecko i nie dam sobie tego odebrać! Wie pan, nie można uciec przed rodzicami, kimkolwiek by byli”.

 

Izraelski psycholog Dan-Bar-On przeprowadził z kilkorgiem potomków zbrodniarzy długie wywiady. Między innymi postawił Bormannowi pytanie, czy któryś z jego znajomych wyspowiadał się kiedyś z nieludzkich czynów popełnionych podczas procesu eksterminacji. Ten odpowiedział, że ongiś, kiedy jeszcze był księdzem, przyszedł do niego staruszek i opowiedział mu taką historię: „Jako żołnierz był w Warszawie podczas powstania w getcie. Mieli opróżnić bunkry i pewnego ranka wybiegła z takiego bunkra mała dziewczynka, otwierając na jego widok ramiona. Pamiętał jeszcze jej spojrzenie, równocześnie przestraszone i ufne. Jego przełożony kazał mu przebić ją bagnetem, co też uczynił. Zamordował ją. Jej spojrzenie prześladowało go potem przez całe życie”.
Heinrich Himmler był wegetarianinem, lubił zwierzęta, ogródki z ziołami, nienawidził polowań, był dobrym, kochającym ojcem i mężem. Martin Bormann bardzo kochał swoje dzieci, a wręcz uwielbiał najstarszego syna.
Simon Wiesenthal powiedział kiedyś: „Popełniamy dramatyczny błąd, zakładając, że tylko źli ludzie są zdolni do złych uczynków. Wielu największych prominentów narodowego socjalizmu było niezwykle czarującymi ludźmi. Ci sami ludzie, wychodząc rano z domu, czule całowali swoje dzieci, a kilka godzin później mogli posłać do gazu lub zatłuc na śmierć kilku Żydów”. Cdn.

ZOSIA WITKOWSKA

 

 

 

przemilczana historia

Dzieci Hitlera (3)

Syn Rudolfa Hessa stał się wielbicielem Hitlera i nazizmu. Natomiast syn Hansa Franka, siódmego na liście oskarżonych w Norymberdze, zdecydowanie odciął się od ojca. Uważał, że popełnił on straszne zbrodnie i słusznie zapłacił za nie życiem.

Trzeciego czerwca 1947 roku ponownie aresztowano żony nazistów skazanych lub straconych w Norymberdze. Siedziały w obozie w Gögingen: Henriette von Schirach (żona Baldura, szefa Hitlerjugend), Brigitte Frank (żona powieszonego generalnego gubernatora Polski), Ilse Hess (żona zastępcy Hitlera), Emma Göring (żona marszałka III Rzeszy). 18 lipca ogłoszono: „Siedmiu głównych zbrodniarzy wojennych – Hess, Raeder, Funk, Neurath, Dönitz, Speer i Schirach – zostało dziś przewiezionych samolotem z Norymbergi do twierdzy Spandau koło Berlina”.
Ilse Hess pisała do męża o ich jedynym dziecku: „Trudno mi myśleć o chłopcu. Tylko myśl o nim jest jeszcze jakimś bodźcem...”. Nie wiedziała jeszcze, że alianci zezwolą jej na sprowadzenie do obozu małego synka. Trzeciego marca 1948 roku żona Rudolfa Hessa została zwolniona z obozu.
Ich syn, Wolf-Rüdiger Hess, miał niecałe osiem lat, kiedy skończyła się wojna. Rodzice mówili do niego pieszczotliwie Buz. W 1956 roku zdał maturę. Chciano wziąć go do wojska, ale zdecydowanie odmówił, choć groziła za to kara więzienia. Odwołał się od decyzji o wcieleniu do armii i wielokrotnie stawał przed komisją. W ostateczności młody Hess nie przywdział munduru, bowiem w roku 1964, nie chcąc wywołać szumu medialnego, uwzględniono jego odwołanie.
Kim właściwie był jego ojciec? Tygodnik „Das Reich” pisał w grudniu 1940 roku: „Nikt nie przepowiadał u jego kołyski, że kiedyś stanie się trzecim człowiekiem w potężnym państwie”. Nominalnie, jako zastępca Führera, był drugim człowiekiem III Rzeszy. Mimo że Göring cieszył się o wiele większą popularnością, a Rudolf Hess, jak podaje Joachim C. Fest, nie miał ani talentu demagoga, ani zręczności taktyka, ani szczególnej inteligencji. Deklaracje bezwarunkowej i żarliwej wierności Hitlerowi znaczą całą jego drogę życiową – od dnia, kiedy po raz pierwszy spotkał wodza III Rzeszy i, jak sam mówił, „został olśniony nagłą wizją”, aż do ostatniego słowa w Norymberdze, kiedy rzekł z emfazą: „Było mi dane przez wiele lat mojego życia działać pod przewodem największego człowieka, którego naród mój zrodził w swej tysiącletniej historii”.
Po nieudanym monachijskim zamachu, w czasie wspólnego uwięzienia w twierdzy w Landsbergu, Adolf Hitler dyktował Hessowi „Mein Kampf”. To wtedy zaczęła się fascynacja niekoniecznie ideologią nazistowską, ale człowiekiem, co wielokrotnie pozwoliło Hessowi na sformułowania wygłaszane publicznie: „Hitler to czysty rozum, który wcielił się w człowieka. Z dumą widzimy: jeden człowiek stoi ponad krytyką – Führer. Dzieje się tak dlatego, że każdy z nas czuje i wie: Führer ma zawsze rację. Wierzymy, że Führer powołany jest przez wyższe moce do kształtowania losu Niemiec. Ta wiara krytyce nie podlega”. Był niezwykle przydatny Hitlerowi, między innymi dzięki swojej umiejętności utrzymywania bezwzględnej tajemnicy. Pisze o tym „Das Reich” z 22 grudnia 1940 roku, a także Alfred Richter: „Mimo swej impulsywnej natury będzie zachowywał się z bardzo wielką rezerwą w kwestiach szczególnie ważnych i potrafi długo milczeć o sprawach, które jeszcze nie powinny być ujawnione publicznie”.
No i tu – niespodzianka! Hess zaskoczył cały świat, a szczególnie Führera i jego paladynów, kiedy 10 maja 1941 roku zdecydował się na tajny lot do Anglii z misją pokojową. Lot się udał, ale Anglicy potraktowali Hessa jako jeńca wojennego, zaś głęboko zszokowany Hitler oznajmił, że w razie powrotu czeka Hessa „dom wariatów albo rozstrzelanie”. Liczne poszlaki wskazują na to, że zastępca Hitlera działał całkowicie na własną rękę, a nie za wiedzą i zgodą swego szefa.
Joseph Goebbels zanotował w swym „Dzienniku” pod datą 14 maja 1941 roku: „Czytałem listy, które Hess pozostawił Führerowi: dzika plątanina, dyletantyzm pierwszoklasisty, poleciał do Anglii, wyjaśnić im ich beznadziejne położenie, poprzez lorda Hamiltona ze Szkocji, obalić rząd Churchilla, i potem zrobić taki pokój, aby Londyn mógł zachować twarz. Że Churchill każe go aresztować, o tym biedak, niestety, nie pomyślał. Jest na to zbyt głupi. I taki błazen był drugim człowiekiem po Führerze. To wprost nie do pojęcia”.
Rudolf Hess wrócił do Niemiec po zakończonej wojnie i stanął przed norymberskim trybunałem, który skazał go na dożywotnie więzienie w twierdzy Spandau. Ostatnie dwadzieścia lat, aż do swej samobójczej śmierci, siedział tam samotnie jako jedyny więzień.

 

Co z synem Hessa? Jak podaje Lebert: „(...) ukończył studia inżynierskie z najwyższymi ocenami. Wstąpił do biura projektowego, sprawnie prowadzonego przez człowieka z przeszłością, również zatrudnionego przedtem na wysokim stanowisku w sztabie Alberta Speera. Wolf-Rüdiger Hess zrobił coś w rodzaju kariery, szybko zaczął dobrze zarabiać. Przez całe lata pracował jako doradca przy realizacji projektów budowlanych w różnych krajach arabskich. Mógł sobie pozwolić na dużego mercedesa i dom w dobrej podmiejskiej dzielnicy Monachium (...). W roku 1969 syn po raz pierwszy odwiedził ojca. To pierwsze spotkanie było naładowane emocjami, ale też bardzo niezręczne. Rozmównica cztery metry na cztery, pośrodku stół, przy którym siedział stary ojciec: miał już 75 lat. »Obaj panowaliśmy nad sytuacją – mówi młody Hess. – Cechą naszej rodziny jest duża samodyscyplina«. W sumie było tych odwiedzin 102, aż do śmierci ojca. Syn prowadził dokładną ewidencję, zapisywał każde spotkanie”.
Marzenie młodego Hessa było jedno: uwolnić ojca z więzienia. Zrobił się z niego antysemita, gorący zwolennik Hitlera i nazizmu, a nawet powątpiewał w istnienie obozów koncentracyjnych i w holocaust. Na temat nazizmu napisał wiele książek, które cieszyły się wielkim powodzeniem.
Jego matka, Ilse, zmarła w 1995 roku. Nad jej grobem przemawiał syn oprawcy z SS – Martina Bormanna. Młody Hess postawił mu jeden warunek: przemówienie nie może zawierać ani jednego złego słowa o Adolfie Hitlerze.
Nigdy nie uwierzył w rzekome samobójstwo (przez powieszenie) swojego ojca. I tutaj, być może, miał trochę racji, bowiem okoliczności tej śmierci nie są zbyt jasne. Zastępca Hitlera miał wówczas 93 lata. Młody Hess przechowuje jako największą pamiątkę zdjęcie, na którym jest on sam, mały chłopczyk, jego ojciec oraz Adolf Hitler.

 

Hans Frank (siódmy na liście oskarżonych przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze), morderca milionów, którego zadaniem było „oczyszczenie” Generalnego Gubernatorstwa od wszy i... Żydów. 26 października 1939 roku Frank został generalnym gubernatorem okupowanych terenów Polski – natychmiast wprowadził się na Wawel i rozpoczął proces „regermanizacji”, który polegał głównie na aktach terroru, łapankach, grobach, masowych przesiedleniach, likwidacji polskich intelektualistów i rozwoju obozów masowej zagłady.
To właśnie ten człowiek stworzył piekło w Oświęcimiu i Brzezince... W jego dziennikach wojennych czytamy: „(...) na marginesie należy jedynie stwierdzić, że skazaliśmy na śmierć głodową 1,2 miliona Żydów... Chciałbym podkreślić jedno: nie powinniśmy okazywać przesadnych emocji, kiedy słyszymy o 17 tysiącach rozstrzelanych. Śmieszne by było rozpowszechnianie jakichkolwiek wątpliwości na temat takich metod postępowania... Z mojego punktu widzenia, kiedy już wreszcie wygramy tę wojnę, będziemy mogli przepuścić przez maszynkę do mięsa i Polaków, i Ukraińców, i tych wszystkich, którzy tu jeszcze się kręcą”. Zapytany przez korespondenta „Völkischer Beobachter”, jaka jest różnica między protektoratem Czech i Moraw a Generalnym Gubernatorstwem, Frank odpowiedział: „Jedną poglądową różnicę mogę panu już podać. W Pradze rozlepiono na przykład wielkie czerwone plakaty obwieszczające, że dzisiaj rozstrzelano siedmiu Czechów. Powiedziałem sobie wtedy: gdybym chciał wywieszać plakaty dla każdych siedmiu rozstrzelanych Polaków, to wszystkie lasy Polski nie starczyłyby na papier dla tych plakatów...”.
Jedynymi dziećmi nazistów, które potępiały swoich ojców, byli dwaj synowie Franka – Niklas i Norman. Niklas, publicysta „Sterna”, napisał w połowie lat 80. cykl artykułów pod tytułem: „Mój ojciec, nazistowski morderca”, a potem książkę „W cieniu szubienicy” (Im angesocht des Galgens). Pisząc ją, chciał zerwać z piętnem ojca.
Nazwał ojca mordercą i diabłem w ludzkiej skórze, a jego życie określił jako śmietnik i bagno. Ale cień ojca ciążył na nim aż do śmierci: „Tkwisz głęboko w moim mózgu, ale kiedyś, może kiedy już będę stary, znajdę na Ciebie sposób, pokonam Cię i odgłos Twojego łamanego karku przestanie rozsadzać moją głowę”. Mówił, że nadal śnią mu się stosy trupów w obozach koncentracyjnych.
Siostra Niklasa, Brigitte, popełniła samobójstwo. Miała wówczas 46 lat – tyle, ile jej ojciec, kiedy go powieszono. Michael Frank, jego młodszy brat, był neonazistą podziwiającym ojca. Miał 53 lata, kiedy zmarł. Lebert przytacza słowa Niklasa, który mówił: „Siostra i brat umarli na ojca, to jasne, nikt z nas się od niego nie uwolni”.
Z kolei jego starszy brat, Norman, również nie mógł uporać się z przeszłością, na przykład zdecydowanie nie chciał mieć dzieci, bowiem – jego zdaniem – nazwisko Frank powinno zniknąć na zawsze.
Klaus von Schirach – syn Baldura, przywódcy hitlerowskiej młodzieży (skazany na 20 lat twierdzy Spandau, wyszedł na wolność, kiedy miał 60 lat) – po przeczytaniu artykułów i książki Niklasa stwierdził: „Ten człowiek jest przekreślony na zawsze. Jest takie powiedzenie, że kto przeklina własnych rodziców, sam jest przeklęty!”. Natomiast Amerykanin Robert M.W. Kempner, jeden z głównych oskarżycieli w procesie norymberskim, powiedział, że artykuł i książka Franka to ważny argument w walce o prawa człowieka i realne spojrzenie na nazizm.
Jak odnieśli się Niemcy do publikacji Niklasa? W przeważającej większości – potępili go. Uznali, że (jak podaje Lebert) obojętnie co zrobił ojciec, to zawsze jest ojcem i należy odnosić się do niego z szacunkiem.
Jedno łączyło „dzieci Hitlera”. Były chrześniakami Führera, a po wojnie mieszkały w Monachium – właśnie tam, gdzie wykluł się ruch narodowo-socjalistyczny. Ich ojciec chrzestny był najpierw mało znanym doboszem, następnie Führerem, potem zwycięzcą, któremu grały triumfalne fanfary. Został jednak zwyciężony i zabrzmiały werble dla niego i leżącej w gruzach Trzeciej Rzeszy. Cdn.

ZOSIA WITKOWSKA


 

przemilczana historia

Dzieci Hitlera (4)

Baldur von Schirach, czternasty na liście oskarżonych w Norymberdze, zwany był Hitlerem młodzieży niemieckiej. Jego żoną była Henriette Hoffman. Mieli czworo dzieci: Angelikę, Richarda, Roberta i Klausa. Dwoje ostatnich uważało swego ojca za ofiarę systemu i za wszelką cenę próbowało go zrehabilitować.

Baldura von Schiracha, odsiadującego dwudziestoletni wyrok w więzieniu Spandau, najczęściej odwiedzał Robert. Rozmowa pod nadzorem uzbrojonego żołnierza trwała 30 minut. „Do widzenia, tato!”; „Do widzenia, synku!” – padało po każdej wizycie, która odbywała się tylko raz na pół roku. Dzieci Baldura pisały petycje do wszelkich możliwych instancji z prośbą o wcześniejsze uwolnienie ojca. Bez skutku. Karę za zbrodnie przeciw pokojowi oraz zbrodnie przeciw ludzkości Schirach odsiedział co do dnia.
Zanim do tego doszło, był przywódcą Hitlerjugend. Organizacja, której przewodził, już pod koniec 1936 r. liczyła 6 milionów członków i ciągle się rozrastała. W 1940 r. Schirach został mianowany gauleiterem Wiednia, a jego funkcję szefa Hitlerjugend przejął młodszy od niego Arthur Axmann. Pięć lat później Schirach poddał się aliantom zachodnim i stanął przed Trybunałem w Norymberdze.
Joachim C. Fest pisze, że obrońca Schiracha podkreślał w mowie końcowej, iż na rękach jego klienta nie było krwi: „To prawda w ściśle prawniczym sensie tego słowa, ale zarazem stwierdzenie to zaciemniało rzeczywisty stan rzeczy, jeśli idzie o osobę i drogę życiową reichsjugendführera. Program młodzieżowy Trzeciej Rzeszy zawierał bowiem następujące elementy: ślepa wiara w autorytety, irracjonalizm polityczny, niewolnicza poddańczość wobec losu i mistyczna gotowość śmierci”. To tłumaczy, dlaczego na niektórych domach Hitlerjugend wisiały napisy: „Urodziliśmy się, aby polec za Niemcy!”.
Schirach nie był całkowicie złym człowiekiem. Dowodem na to może być np. jego krytyka tzw. nocy kryształowej. Czym była owa Kristallnacht? Otóż 15 września 1935 roku w Norymberdze Hermann Göring ogłosił tak zwane ustawy rasowe. Zabraniały one małżeństw i stosunków pozamałżeńskich między Niemcami a Żydami i odbierały Żydom obywatelstwo niemieckie. W kwietniu 1938 roku wydał dekret, na mocy którego majątek żydowski został skonfiskowany, a na wszystkich Żydów nałożono grzywnę w wysokości miliarda marek. Siedem miesięcy później, na mocy jego zarządzenia, Żydzi nie mogli posiadać sklepów i samodzielnych zakładów rzemieślniczo-usługowych. To był sygnał do rozpoczęcia Reichskristallnacht – pogromu Żydów w hitlerowskich Niemczech, który miał miejsce w nocy z 9 na 10 listopada 1938 r. Ulice miast zasypały odłamki szkła i kryształów ze zniszczonych żydowskich mieszkań i sklepów – stąd nazwa pogromu. Uważa się, że te wydarzenia były zapowiedzią holokaustu w Europie. Mimo że zamachy na Żydów datują się od średniowiecza, nigdy nie były inicjowane przez władze państwowe. Dopiero w Niemczech, w czasie rządów narodowych socjalistów, naziści nie tylko przyzwolili na prześladowania ludności żydowskiej, ale nadali im zorganizowany charakter.
Wówczas, na spotkaniu wyższych przywódców Hitlerjugend, Schirach nazwał ten pogrom hańbą dla kultury oraz zabronił młodzieży uczestnictwa w akcjach. Hitler wybaczył mu ten szokujący występek.
Z wdzięczności, jesienią 1942 r., Baldur nazwał deportacje Żydów do obozów aktywnym wkładem do kultury europejskiej.
Na pytanie amerykańskiego dziennikarza, dlaczego dał się omamić Hitlerowi i jego obłędnej ideologii, odpowiedział, że po prostu mu ufał. Tłumacząc zafascynowanie narodu niemieckiego – a zwłaszcza młodzieży – Führerem, Baldur von Schirach wyjaśnił: „Dla nas, Niemców, wszystko jest religią. To, co robimy – robimy nie tylko rękoma i mózgami, lecz sercem i duszą. To już nieraz doprowadziło Niemcy do tragicznych następstw”.
Na Schiracha, który odzyskał wolność w 1966 r., pod bramą więzienia czekało trzech synów. Żona rozwiodła się z nim w 1950 r. i wróciła do panieńskiego nazwiska.
Stephan Lebert ujawnia fragmenty korespondencji małżonków. Kiedy w wiadomości dla żony Schirach pisze: „Nie wiedzieliśmy, jak bardzo byliśmy szczęśliwi. Teraz to szczęście legło w gruzach. Tylko to, co było, jest trwałe” – rozgoryczona i załamana kobieta odpisuje mu: „Czy kiedykolwiek zastanowiłeś się, w jaki sposób udaje się nam przeżyć? Czy choć raz spojrzałeś na realne życie i pomyślałeś o tym, skąd twoja żona i twoje dzieci wezmą następny posiłek?”.
Po rozwodzie Schirachów Urząd Młodzieżowy Okręgu Kaufbeuern przejął opiekę nad dziećmi. Do czasu rozpadu małżeństwa Henriette publicznie broniła męża, twierdząc, że nie jest przestępcą, tylko idealistą zbyt dobrym dla polityki. Potem umilkła i nie zabierała głosu w jego sprawie.
Nie była więc narodowosocjalistycznym ideałem kobiety Wielkogermańskiej Rzeszy, o której Heinrich Himmler wykrzykiwał z emfazą: „Kto zapyta po trzystu lub pięciuset latach, czy panna Müller lub panna Schulze były nieszczęśliwe?”. Henriette von Schirach, a wraz z nią miliony niemieckich kobiet, była nieszczęśliwa. Przyczynił się do tego Hitler i jego narodowy socjalizm.

 

Norbert Lebert (ojciec Stephana) rozmawiał z Robertem, który powiedział mu, że przed zakończeniem wojny jego matka otrzymała od ojca pożegnalny list i opakowane w jasnoniebieską watę ampułki z trucizną: dla siebie i dla dzieci. Rozdawała je Kancelaria Rzeszy. Henriette von Schirach nie skorzystała jednak z tego „daru”. Życie musiało toczyć się dalej. Synowie i córka są jej za to wdzięczni. Tym bardziej że dowiedzieli się o tragicznym końcu dzieci Goebbelsów.
Robert von Schirach zginął w wypadku samochodowym na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jego ojciec przeżył go o cztery lata. Po wyjściu z więzienia wydał książkę pt. „Ich glaubte an Hitler” (Wierzyłem w Hitlera). Pisanie wspomnień było wówczas dochodowym przedsięwzięciem. Za pióra chwytali adiutanci, sekretarki Hitlera i inne pomniejsze osobistości reżimu. Nawet następca von Schiracha na stolcu przywódcy młodzieży – Arthur Axmann – wydał pamiętniki.

 

Najmłodszy syn Baldura – Klaus von Schirach – prawnik, specjalista od spraw rozwodowych, nadal pamięta spotkanie i wspólne zdjęcie z Adolfem Hitlerem w Wiedniu. Miał wówczas cztery, góra pięć lat.
O swoim ojcu mówi do Leberta, że po wyjściu z więzienia nie potrafił poradzić sobie z życiem: „Był niewątpliwie człowiekiem złamanym. Nie dlatego, że tyle czasu spędził w więzieniu. Załamał się, kiedy stopniowo zaczął sobie uświadamiać, co się stało z ideałami; do jakiej oni wszyscy doprowadzili katastrofy”.
Klaus nie stał się neonazistą. Jednak w pamięci pozostał mu charyzmat Führera, a Hitlerjugend i jej idee uważa za zaprzepaszczone, bowiem młodzież z tej organizacji mogłaby, jego zdaniem, zbudować nowe Niemcy. Być może zapomniał, co jego ojciec powiedział w ostatnim słowie.
Baldur von Schirach był jednym z nielicznych, którzy w Norymberdze mieli odwagę przyznać się do winy. 24 maja 1946 r. oświadczył: „Wychowywałem to pokolenie w wierze i wierności dla Hitlera. Sądziłem, że służę Führerowi, który uczyni mój naród i jego młodzież wielkim, wolnym i szczęśliwym. Wraz ze mną wierzyły w to miliony młodych ludzi, którzy w narodowym socjalizmie widzieli swój ideał. Wielu oddało za niego życie. Ponoszę winę za to, że wychowywałem młodzież tego narodu dla człowieka, którego przez bardzo długi czas uważałem za wspaniałego wodza i szefa państwa, że kształtowałem tę młodzież, by widziała go takim, jakim ja go widziałem. Jest moją winą, że wychowywałem tę młodzież dla człowieka, który popełnił morderstwo milionkrotnie”.
Pozostali tatusiowie nie przyznawali się do winy. W 187 dniu rozprawy sędzia Jackson wygłosił w Pałacu Sprawiedliwości sarkastyczną mowę oceniającą wypowiedzi oskarżonych. Z tego, co mówili, wynikało, że: minister spraw zagranicznych nic nie wiedział o polityce zagranicznej; feldmarszałek nie miał pojęcia, co oznaczały rozkazy, które wydawał siłom zbrojnym; szef bezpieczeństwa święcie wierzył, że jego Gestapo i SD wykonują coś w rodzaju regulowania ruchu ulicznego; gauleiterom nawet przez myśl nie przeszło, że ktoś czyta literaturę antyżydowską, którą rozpowszechniali; minister spraw wewnętrznych nie był zorientowany, co się działo w jego własnym biurze, nie mówiąc już o Niemcach i okupowanej Europie; wreszcie minister uzbrojenia i pełnomocnik do spraw gospodarki wojennej nie miał pojęcia o tym, że jego działalność ma cokolwiek wspólnego z wojną. Mniej więcej w taki sposób zbrodniarze wojenni...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl