[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CARLA CASSIDY
Dziewczyna z wesołego miasteczka
Under The Boardwalk
Tłumaczyła: Alina Patkowska
PROLOG
Niespokojnie przewracała się na wąskim łóżku... Czekała... Wiedziała, że on przyjdzie, zanim jeszcze księżyc przemierzy połowę swojej drogi po niebie, zanim piasek na plaży ostygnie po upalnym dniu.
Usiadła, gdy usłyszała znajomy szmer palców ocierających się o rozpiętą w oknie siatkę. Z głośno bijącym sercem wstała z łóżka, odsunęła siatkową zasłonę i opierając się na ramieniu mężczyzny, przeskoczyła przez parapet.
Przez chwilę patrzyła na niego, tłumiąc radosny śmiech. Światło księżyca ślizgało się po jego pięknej, wyrazistej twarzy. Bez słowa odwróciła się i pobiegła przez wydmy, w stronę huczącego oceanu. Za plecami słyszała śmiech radosny, męski.
Na brzegu zatrzymała się na chwilę i zrzuciła bawełnianą nocną koszulę. Naga i swobodna, dała nurka w fale. Woda była tak zimna, że zaparło jej dech. Wynurzyła się i zerknęła na brzeg. Stał tam. On także zdążył się już rozebrać, ale wiedziała, że w żaden sposób nie uda jej się go namówić do kąpieli w lodowatym oceanie.
Płynęła, patrząc na niego. Jasne światło księżyca lśniło na opalonym, muskularnym ciele. Stał cierpliwie, czekając, aż ona się zmęczy i poszuka ciepła jego ramion.
Gdy wreszcie wróciła na brzeg, wziął ją na ręce i zaniósł pod drewniany pomost. Tam delikatnie położył ją na piasku. Wygięła się, gotowa na jego przyjęcie.
Wszedł w nią, czując na ustach słone krople wody. Ich ciała poruszały się w jednym rytmie z rozbijającymi się o brzeg falami.
Potem leżeli, objęci mocnym uściskiem.
– Na zawsze – szepnął do niej.
– Na zawsze – powtórzyła z namiętnością i wiarą młodości.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nicolette Young pociągała za sznurki, wprawiając w ruch trzy tańczące na scenie marionetki. Nagraną na taśmie muzykę zagłuszał śmiech publiczności. Uśmiechnęła się z satysfakcją. Żyrafy były gwoździem programu i dlatego właśnie zawsze prezentowała je na ostatku. Widok trzech stworzeń o długich szyjach, poruszających się w rytm najnowszych przebojów muzyki rap, był tak zabawny, że widownia reagowała gromkimi oklaskami.
Podniosła głowę i ukradkiem wyjrzała przez czarną zasłonę oddzielającą ją od widzów. Przesunęła wzrokiem po rzędach ludzi siedzących na krzesłach i z zadowoleniem ujrzała nieznajome twarze. Oznaczało to, że rozpoczął się nowy sezon turystyczny.
Miała nadzieję, że będzie to dobry rok, w przeciwieństwie do dwóch ostatnich. Kraj przeżywał recesję i mniej ludzi wyjeżdżało na wakacje. A ci, którzy decydowali się na wyjazd, rzadko zatrzymywali się w Land’s End, wesołym miasteczku niedaleko Oceanview w stanie New Jersey.
Nikki automatycznie pociągała za sznurki i nagle go zobaczyła. W jej uszach rozległo się głuche dudnienie.
Drgnęła i żyrafy przylgnęły nosami do ziemi. Widownia znów wybuchnęła śmiechem, uznając to za zamierzony efekt.
Nikki natychmiast oprzytomniała i kontynuowała występ, w głowie jednak czuła pustkę. Nie mogła oderwać wzroku od mężczyzny, który był częścią jej przeszłości. Dlaczego on się w ogóle nie zestarzał? zastanawiała się, patrząc na piękną twarz o ostrych rysach. Niczym portret Doriana Graya, Greyson Blakemore wyglądał zupełnie tak samo jak przed siedmiu laty, gdy widziała go po raz ostatni. Włosy miał kruczoczarne, choć krótsze niż wtedy, a jego oczy przypominały dwa węgle. Jedno spojrzenie tych oczu zawsze potrafiło sprawić, że topniała jak wosk.
Co on tu robi? Dlaczego tu przyszedł? W jej umyśle pojawiały się pytania, na które nie znała odpowiedzi. Tyle czasu już minęło, tyle wspomnień wiązało się z tamtymi latami, słodkich, gorzkich i takich, które nadal sprawiały jej cierpienie. Zdumiała się, gdy zauważyła, że udało jej się zakończyć przedstawienie punktualnie co do sekundy. Przycisnęła guzik, dzięki czemu na scenę opadła kurtyna, i słuchała nagranego na taśmę własnego głosu, który zapowiadał termin następnego spektaklu.
Ostrożnie zwinęła sznurki marionetek i powiesiła lalki na ścianie, gdzie miały czekać na kolejne przedstawienie. Za plecami słyszała szuranie stóp i gwar dziecięcych głosów. Publiczność wychodziła z sali.
Poruszała się jak odrętwiała, w głowie miała zamęt.
Czy nie zapomniała rano zamknąć drzwi domu? Może to nie on, tylko ktoś podobny do Greya. Czy na pewno wyłączyła ekspres do kawy? Może tylko tak jej się wydawało.
– Nikki?
Niski głos dobiegał od strony widowni. Zamknęła oczy i poczuła dreszcz przebiegający po plecach. Czy wytwór imaginacji może mówić ludzkim głosem?
– Nicolette Richards?
Tak, to był Greyson. Nikt inny nie potrafił wypowiedzieć jej imienia w taki sposób.
Wzięła głęboki oddech, wyszła zza kurtyny i stanęła przed mężczyzną, którego kiedyś kochała, a który dopuścił się wobec niej najgorszej zdrady.
– Cześć, Grey. – Na szczęście jej głos brzmiał chłodno i spokojnie. Nic w nim nie zdradzało emocji kłębiących się w jej sercu.
– Podobało mi się to przedstawienie. Zawsze byłaś bardzo utalentowana. – On równie dobrze kontrolował brzmienie swego głosu. Nic nie wskazywało na to, by jej widok poruszył go choć trochę.
Jacy my jesteśmy wobec siebie uprzejmi, pomyślała, wpatrując się w niego w milczeniu. Jak dwoje ludzi, którzy pierwszy raz w życiu widzą się na oczy. Z bliska zauważyła, że jednak się postarzał. W kącikach ciemnych oczu miał zmarszczki, a po obu stronach zmysłowych ust wyraźne bruzdy. Na skroniach lśniło kilka pasemek przedwczesnej siwizny. Ostatnim razem, gdy go widziała, miał zaledwie osiemnaście lat. Teraz miał dwadzieścia pięć. Był dojrzałym, przystojnym mężczyzną. Zirytowało ją to, nie wiadomo, dlaczego.
– Co ty tutaj robisz, Grey?
– Chciałem z tobą porozmawiać – odrzekł spokojnie, z twarzą nie zdradzającą żadnych uczuć.
Nikki spojrzała na niego z zaciekawieniem. O czym on chce rozmawiać? I gdzie, do diabła, był, gdy go potrzebowała siedem lat temu?
Naraz zapragnęła znaleźć się gdzieś na otwartej przestrzeni, gdzie jego obecność nie wydawałaby jej się tak przytłaczająca.
– Możemy porozmawiać na zewnątrz – zaproponowała, idąc do drzwi. Grey szedł tuż za nią. Gdy się zatrzymała i jeszcze raz spojrzała na jego twarz, uświadomiła sobie, co się w nim zmieniło. Nie chodziło o upływ czasu, tylko o ubranie. Grey, jakiego znała kiedyś, był opalonym, beztrosko uśmiechniętym chłopakiem, który chodził w dżinsach z obciętymi nogawkami i bez koszuli. Teraz miała przed sobą mężczyznę w dobrze skrojonym garniturze i drogich skórzanych butach. Co więcej, otaczała go charakterystyczna dla Blakemore’ów atmosfera arogancji i pewności siebie.
– O czym chcesz ze mną rozmawiać?
– Pewnie słyszałaś o śmierci mojego ojca – zaczął. Nikki skinęła głową.
– Przykro mi z tego powodu – skłamała. Ojciec Greya był szorstkim w obejściu, świętoszkowatym człowiekiem, który od samego początku nie krył, że dziewczyna syna nie podoba mu się. „Gówniara z wesołego miasteczka” nie była odpowiednim towarzystwem dla jednego z Blakemore’ów.
Nikki czekała na to, co Grey powie dalej. Patrzyła na jego czarne włosy. Miała ochotę wpleść w nie palce i poczuć ich miękkość. Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając paznokcie w ciało.
Grey stanął na krawędzi pomostu, oparty o drewnianą poręcz. Za jego plecami fale rozbijały się o brzeg, odbijając światło księżyca w pełni.
– Wróciłem tutaj i właśnie przejmuję rodzinne interesy. Ponieważ większość z nich wiąże się z wesołym miasteczkiem, uznałem, że powinienem porozmawiać z tobą. Zawsze dobrze wiedziałaś, co się tu dzieje.
– A co cię interesuje? – zapytała obojętnym tonem.
– Wszystko wskazuje na to, że Land’s End niebawem zbankrutuje.
– Mieliśmy kilka kiepskich lat – przyznała Nikki niechętnie. – Ale ten sezon powinien być o wiele lepszy.
– Dostałem ofertę kupna tego terenu.
Nikki zmrużyła oczy. Owszem, słyszała pogłoski, że jakiś inwestor chce kupić ten teren pod budowę luksusowego hotelu.
– Czy masz zamiar ją przyjąć? – zapytała, czując, że serce jej przestaje bić z lęku.
Grey wpatrywał się w dal wzrokiem równie nieprzeniknionym jak wody oceanu.
– Jeszcze nie podjąłem decyzji.
Nikki wzięła głęboki oddech, by opanować wzbierający w niej gniew.
– Jeśli sprzedasz Land’s End, pozbawisz wielu ludzi dachu nad głową.
Grey mocno zacisnął usta.
– Przyjechałem tu po to, żeby rozeznać się w sytuacji i podjąć decyzję, która będzie najlepsza dla wszystkich.
– Jestem pewna, że niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiesz, będzie ona służyła przede wszystkim interesom Blakemore’ów – odrzekła Nikki z goryczą.
Grey spojrzał na nią beznamiętnie.
– Gdyby tak było, to już bym podpisał odpowiednie dokumenty i nie próbowałbym nawet z tobą rozmawiać.
– Więc dlaczego tu jesteś? – zapytała ze zniecierpliwieniem. Nie potrafiła oddychać ani myśleć swobodnie, gdy on znajdował się tak blisko. Zapach jego wody po goleniu, chłodny i korzenny, budził wspomnienia, które wolałaby odsunąć jak najdalej od siebie.
– Chciałbym, żebyś zorganizowała spotkanie pracowników wesołego miasteczka, w czasie którego moglibyśmy porozmawiać o przyszłości Land’s End.
– Kiedy? Wzruszył ramionami.
– Kiedy wam to będzie odpowiadało. Możesz zadzwonić do mnie do domu.
Nikki tylko skinęła głową, niezdolna w tej chwili myśleć.
– Mam nadzieję, że wkrótce się odezwiesz – rzekł Grey, kończąc rozmowę. Odwrócił się i odszedł, ona zaś patrzyła za nim, dopóki nie zniknął jej z oczu, a potem bezwładnie oparła się o poręcz i zakryła twarz dłońmi. Ogarnęły ją wspomnienia sprzed lat.
– Ty i ja przeciwko całemu światu, mała. – Ileż to razy słyszała od niego te słowa? Greyson Blakemore, który nie mógł znaleźć wspólnego języka z innymi dziećmi, bo pochodził z bogatej rodziny. I Nikki, wychowana w wesołym miasteczku. Po raz pierwszy spotkali się tu na karuzeli. Nikki miała osiem lat, a Grey dziewięć. Natychmiast zaczęli spoglądać na siebie wrogo, bo obydwoje mieli ochotę przejechać się na srebrnym koniu z jaskrawo-niebieskimi wstążkami.
– Ty jesteś gówniarą z promenady – powiedział Grey, najwyraźniej powtarzając określenie, które gdzieś usłyszał i którego dokładnie nie rozumiał.
Nikki bez lęku spojrzała mu prosto w twarz.
– A twoja matka to sztywna jak kij, chciwa suka – odparowała.
Przez długą chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Żadne z nich nie próbowało zaprzeczać słowom drugiego, ale nie było pewne, co zrobić dalej. W końcu Grey przełamał impas.
– Możemy jeździć po kolei – zaproponował, obrzucając srebrnego konia tęsknym wzrokiem.
Był to początek znajomości, która kwitła co roku od końca maja do początku października. Nikki żyła wakacjami, gdy obydwoje byli wolni. Mogli wtedy wędrować po promenadzie i bawić się w chowanego między palami drewnianego pomostu. Z czasem, gdy obydwoje podrośli, te rozrywki zostały zastąpione przez inne, bardziej emocjonujące.
Gdy Nikki miała dziesięć lat, Grey był jej najlepszym kolegą. Gdy miała trzynaście, stał się dla niej bohaterem, a gdy skończyła szesnaście – kochankiem. Wtedy to zaczęli rozmawiać o wspólnej przyszłości.
– Nikki? Nikki, dobrze się czujesz?
Kobiecy głos przywołał ją do rzeczywistości. Odsunęła dłonie z twarzy i ujrzała Bridget. Na jej malutkiej twarzy malowała się troska. Nikki zmusiła się do uśmiechu.
– Wszystko w porządku.
– Widziałam go, Nikki. Widziałam, że z tobą rozmawiał. Na pewno nic ci nie jest?
Skinęła głową i westchnęła głęboko. Podeszła do najbliższej ławki i usiadła, obawiając się, że nogi odmówią jej posłuszeństwa. Bridget przycupnęła obok niej, machając drobnymi stopami w powietrzu jak małe dziecko.
Bridget urodziła się jako karlica w czasach, gdy mało kto akceptował tego rodzaju ludzi. Przybyła do Land’s End przed dwudziestu laty i otworzyła tu pizzerię. Żyjąc w nieco surrealistycznej atmosferze wesołego miasteczka, została zaakceptowana, podobnie jak wielu innych odmieńców. W życiu Nikki zawsze zajmowała bardzo szczególne miejsce.
– Czy powiedział coś... o dziecku? – zapytała teraz, ujmując dłoń Nikki w swoją.
Dziewczyna potrząsnęła głową i znów poczuła ukłucie bólu.
– Nie masz nawet pojęcia, ile razy wyobrażałam sobie, że znów go spotykam – odrzekła cicho. – Przez wiele nocy marzyłam o jego powrocie, szukałam słów, które pragnęłam mu powiedzieć... – Zamilkła na chwilę. – Nazwał mnie Nicolette Richards. To znaczy, że wie o moim małżeństwie – dodała nagle.
– Skoro wie o małżeństwie, to może dowiedział się i o rozwodzie. Może po tych wszystkich latach wreszcie wrócił po ciebie. Może chce ci wynagrodzić to, co się stało – westchnęła z nadzieją Bridget, która zawsze była niepoprawną romantyczką.
Nikki z trudem powstrzymała wybuch histerycznego śmiechu.
– Nawet gdyby chciał, to w żaden sposób nie potrafiłby mi wynagrodzić wyrządzonych krzywd – rzekła dobitnie.
Greyson Blakemore stał przy oknie w pokoju na drugim piętrze, który w dzieciństwie był jego sypialnią, i wpatrywał się w dal, tam, gdzie na horyzoncie lśniły barwne światła promenady.
Land’s End. Kiedyś to było jedyne miejsce na świecie, które naprawdę się dla niego liczyło. Tu było jego wybawienie, jego ratunek przed obłędem.
Otworzył okno i poczuł na twarzy powiew ciepłego, pachnącego solą powietrza. Wraz z wiatrem napłynęła melodia z karuzeli. Niczym głos zaczarowanego fletu, ta melodia przywoływała Greya, przyciągała go do siebie, kusiła, by za nią podążyć. Dźwięki te przywoływały przeszłość. Podobnie jak podróżnik w wehikule czasu Wellsa, Grey wybrał miejsce i czas, które chciał odwiedzić. Robił to wiele razy już wcześniej i zawsze jego podróż w czasie kończyła się na wspomnieniach chwil, gdy trzymał Nikki w ramionach. Ona miała wtedy siedemnaście lat, a on osiemnaście.
Zamknął oczy i płynął z falą wspomnień, wracając do tego jednego, najważniejszego dnia. W jej włosach, długich i ciemnych, zawsze splątanych i pachnących słońcem, odbijały się promienie księżyca. Nie był to pierwszy raz, gdy trzymał ją w ramionach i całował, ale tej nocy w ich uścisku wyczuwało się pośpiech. Mieli świadomość, że za dwa dni Grey wyjedzie do college’u. Namiętność ogarniała ich powoli, aż poczuli, że nie ma już odwrotu. Choć już od dawna byli kochankami, tym razem było inaczej niż zwykle; ich miłość przesycało słodko-gorzkie przeczucie rozstania i samotności.
Później wpatrywał się w nią z podziwem. Jak zawsze, nie potrafił uwierzyć, że Nikki należy do niego. Jej orzechowe oczy przybrały szary odcień w mroku panującym pod pomostem, gdzie leżeli na plaży. Skórę miała ciepłą jak wygrzany słońcem piasek. Światło księżyca ślizgało się po jej twarzy, prostym nosie, rzeźbiąc każdą linię i otaczając ją srebrzystą poświatą. Kochał Nikki bardziej niż kogokolwiek czy cokolwiek na całym świecie. Mówili o przyszłości, snuli plany... ale od tamtej nocy nie widział jej więcej... aż do dzisiejszego wieczoru.
Nikki należała do jego przeszłości, podobnie jak te beztroskie letnie dni. Później wyrzucił ją ze swego serca. Ale teraz na jej widok znów poczuł dziwną mieszaninę uczuć, których nie potrafił zrozumieć.
– Greyson?
Odwrócił się gwałtownie. W drzwiach pokoju stała matka.
– Czekamy na ciebie z kolacją.
– Przepraszam. Nie zauważyłem, że już jest tak późno. – Zerknął na zegarek i ze zdumieniem uświadomił sobie, że minęła ósma. Uśmiechnął się przepraszająco. Matka zawsze kazała podawać kolację punktualnie o ósmej.
To sztywne trzymanie się przez rodziców ustalonych reguł było jednym z powodów, że przed wielu laty Grey szukał swobody w wesołym miasteczku. Tam kolację jadło się wtedy, gdy było się głodnym. Dzień zaczynał się po południu i trwał do późna w nocy. Nie było tam zegarów, rozkładów dnia, zasad, których należałoby przestrzegać. Ten świat diametralnie różnił się od uporządkowanego otoczenia, w którym Grey się wychował.
– Greyson, kochanie?
Poczuł dłoń matki na rękawie marynarki i przyłapał się na tym, że znów patrzy w okno. Zarumienił się z zażenowaniem. Matka stanęła obok niego, roztaczając zapach kosztownych perfum.
– Wiesz, obwiniam siebie za to, co się stało – powiedziała i gdy zauważyła zdziwione spojrzenie syna, dodała: – Ojciec zawsze powtarzał, że powinnam postępować z tobą bardziej stanowczo. Trzeba było zabronić ci tam chodzić.
– Nic, co mogłabyś powiedzieć albo zrobić, nie powstrzymałoby mnie od tego. – Patrzył na światła diabelskiego młyna; gdy był dzieckiem, wesołe miasteczko sprawiało na nim wrażenie królestwa z bajki. – To miejsce zawsze miało dla mnie wielki urok.
– Ale to było dawno temu – odrzekła matka, gładząc go po ramieniu. – Ten urok mógł działać na dziecko, ale teraz jesteś dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną.
Odpowiedzialność... właśnie. Od siedmiu lat ogromna odpowiedzialność za rodzinne interesy spoczywała na barkach Greysona. A teraz miał decydować o losie ludzi z Land’s End.
Odsunął się od okna i ruszył na dół do jadalni. W progu zatrzymał się i rzucił jeszcze jedno szybkie spojrzenie na kolorowe światła. Gdziekolwiek był i cokolwiek robił, jego myśli zawsze wracały tutaj, do wesołego miasteczka i do Nikki.
Może to dobrze, że tu wróciłem, myślał, idąc za matką po schodach. Z pewnością należy pozbyć się tych iluzji, pogodzić się z przeszłością, zostawić ją za sobą i poszukać szczęścia w przyszłości. Zastanawiał się tylko, czy w tym celu będzie musiał doprowadzić do zamknięcia wesołego miasteczka.
ROZDZIAŁ DRUGI
Nikki budziła się powoli. Przeszkadzały jej odgłosy poranka – dudnienie młota gdzieś za oknem, uporczywy szum fal oceanu rozbijających się o brzeg, głos Bridget, która krzyczała do swego męża, Szweda, by wyniósł śmiecie.
Sny rozwiały się. Nikki poczuła gorycz w ustach. Miała ochotę napić się kawy. Wstała i narzuciła na siebie długi jedwabny szlafrok, który przyjemnie chłodził ciało. Początek czerwca był tak upalny, że ostatnio wróciła do młodzieńczego zwyczaju sypiania nago.
Zawiązała pasek szlafroka, poszła do kuchni i nastawiła ekspres. Zachmurzyła czoło, przypominając sobie sny, które prześladowały ją przez całą noc. Były to erotyczne sny – z Greyem w roli głównej.
Zaniosła kawę do małego saloniku i opadła na sofę. Jej wzrok spoczął na zdjęciu stojącym na bocznym stoliku. Johnny. Zaciekawiło ją, gdzie on teraz jest, co robi w tej chwili. Ich małżeństwo przetrwało tylko dziesięć miesięcy, ale rozstali się jako przyjaciele. Ten ślub był jej drugim życiowym błędem. Pierwszym było to, że zakochała się w Greyu i zaufała mu.
– Hej, Nikki.
– Wejdź – zawołała i uśmiechnęła się, gdy w progu pojawiła się Bridget.
– Dzień dobry – powiedziała karlica i zaraz zniknęła w kuchni. Po chwili wróciła, trzymając w obu dłoniach kubek z kawą.
– Słyszałam, że Lars kazał ci trzymać się z daleka od kofeiny – zauważyła Nikki.
Jej mała przyjaciółka tylko machnęła ręką.
– Och, Lars! On chyba myśli, że jeśli będę piła za dużo kawy, to nie urosnę. Nie chce uwierzyć, że już na to za późno. – Jej twarz rozświetlił uśmiech nieposłusznego dziecka. – Jesteś gotowa do wycieczki?
Nikki skrzywiła się.
– Właśnie się zastanawiam, czy nie spakować bagaży i nie wyjechać z miasta pierwszym pociągiem.
Bridget uśmiechnęła się ze współczuciem.
– Powinnaś przewidzieć, że skoro jesteś przewodniczącą naszego komitetu, to tobie właśnie przypadnie obowiązek prowadzenia negocjacji z Greyem. Kochanie, trzeba, żeby ktoś, kto jest naszym przedstawicielem, był z nim, gdy zacznie się tu rozglądać. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale z pewnością potrafisz się zdobyć na uprzejmość, oprowadzić go po całym terenie i nie narazić nas na niebezpieczeństwo z powodu swojej przeszłości.
Nikki ze znużeniem skinęła głową. Tak, wiedziała, że powinna przestać myśleć o przeszłości i skupić się na tym, co teraz najważniejsze – na przetrwaniu wesołego miasteczka. Poprzedniego dnia na spotkaniu wszystkich osób związanych z Land’s End uświadomiła sobie ze struchlałym sercem, że to właśnie jej przypadną w udziale pertraktacje z Greyem. Zadzwoniła do niego wieczorem i zaprosiła go na dokładne oględziny terenu. Nic dziwnego, że prześladowały ją erotyczne sny. To dlatego, że znów musi się z nim spotkać.
– Jeśli będę miała odrobinę szczęścia, to Grey szybko załatwi swoje sprawy tutaj i wróci do Nowego Jorku.
– Czy nie sądzisz, że po śmierci ojca zechce tu zostać?
– Mam nadzieję, że nie – odrzekła Nikki natychmiast. Ale co będzie, pomyślała, jeśli on tu rzeczywiście zostanie, ona zaś będzie skazana na to, by codziennie go spotykać? Jeśli ma zamiar wciąż tu mieszkać, musi nieustannie podsycać w sobie nienawiść i gorycz. Powinna zignorować erotyczne napięcie, które znów się między nimi pojawiło. Te emocje są niebezpieczne, niechciane... głupie.
– Nikki, czy dałabyś mu jeszcze jedną szansę, gdyby cię o to poprosił? – zapytała cicho Bridget.
– Nigdy – odrzekła natychmiast. – Nie ma już dla niego miejsca w moim życiu. Sam sobie odebrał to prawo, gdy przysłał mi kopertę z pieniędzmi na usunięcie ciąży.
– Był wtedy młody.
– Ja też – odparowała Nikki. – Młoda, samotna i w ciąży. Wszyscy zawsze mi powtarzali, że jestem głupia, bo dziewczyny z wesołego miasteczka są łatwym łupem dla chłopców z tak zwanych porządnych domów. Ale ja myślałam, że to, co nas łączy, to coś zupełnie innego... – Potrząsnęła głową. – Byłabym głupia, gdybym jeszcze raz pozwoliła, by Grey znów mnie oczarował. A moja matka nie urodziła głupiej córki.
Grey szedł plażą w stronę wielkiej planszy, na której było napisane: „Land’s End, największe małe molo w New Jersey”. Molo, które miało niecałe dwa kilometry długości, nie mogło konkurować ze swoim sławniejszym, ponaddziesięciokilometrowym kuzynem w Atlantic City. Kiedyś jednak Land’s End było bardzo popularną atrakcją turystyczną. Zbudowano je na początku wieku i aż do ostatniej dekady to miejsce prosperowało doskonale.
Grey wiele razy słysza...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]