download, do ÂściÂągnięcia, pdf, ebook, pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Henryk SienkiewiczDwie ��kiBy�y dwie krainy, le��ce obok siebie niby dwie ��ki niezmierne, podzielone tylkojasnym strumieniem.Brzegi tego strumienia rozchyla�y si� w jednym miejscu �agodnie na obie strony,tworz�c br�d mia�ki wkszta�cie jeziorka o wodach cichych i przezroczystych. Pod b��kitn� toni� wida�by�o dno z�ote, zkt�rego wyrasta�y �odygi lotosu, rozkwitaj�cego nad wodn� szyb� kwieciem r�owymi bia�ym; t�czowe ��tki i motyle wi�y si� wok�kwiat�w, a w�r�d palm nadbrze�nych i wy�ej, wpromiennympowietrzu, dzwoni�y, jak srebrne dzwonki, ptaki.I to by�o przej�cie z jednej krainy do drugiej.Pierwsza zwa�a si� ��k� �ycia, druga ��k� �mierci.Stworzy� obie najwy�szy i wszechmocny Brahma, kt�ry w krainie �ycia rozkaza�w�odarzy� dobremuWisznu, a w krainie �mierci m�dremu Sziwie.I rzek�:- Czy�cie, jako rozumiecie najlepiej.Wi�c w krainie nale��cej do Wisznu zawrza�o �ycie. Pocz�o wschodzi� i zachodzi�s�o�ce, nasta�y dniei noce, przestworza morskie j�y wzdyma� si� i opada�; na niebie pokaza�y si�ci�arne d�d�em ob�oki,ziemia poros�a puszcz�, zaroi�o si� od ludzi, zwierz�t i ptak�w. By za�wszystkie twory �yj�ce mog�yrozradza� si� i mno�y�, stworzy� dobry b�g Mi�o��, kt�rej nakaza�, aby zarazemby�a szcz�ciem.A wtedy Brahma zawo�a� go przed swoje oblicze i rzek�:- Nic doskonalszego nie zdo�asz wymy�li� na ziemi, �e za� uczyni�em niebo ju�pierwej, przetoodpocznij i niech te istoty, kt�re nazwa�e� lud�mi, snuj� dalej bez �adnejpomocy ni� �ycia.Wisznu us�ucha� rozkazu Brahmy i ludzie pocz�li odt�d sami my�le� o sobie.Z ich dobrych pomys��w zrodzi�a si� rado��, a ze z�ych smutki, wi�c zezdziwieniem spostrzegli, �e�ycie nie jest nieustannym weselem, ale �e ow� ni�, o kt�rej m�wi� Brahma,prz�d� jakby dwie prz�dki,z kt�rych jedna ma u�miech na twarzy, a druga �zy w oczach.Udali si� tedy przed tron Wisznu i pocz�li si� skar�y�:- Panie, ci�kie jest �ycie w smutku.A on rzek�:- Niechaj was pociesza Mi�o��.Us�yszawszy to odeszli uspokojeni, albowiem Mi�o�� rozprasza�a istotnie ichsmutki, kt�re wobecszcz�cia, jakie ona daje, wydawa�y si� tak b�ahe, �e nie warto by�o na niezwa�a�.Ale Mi�o�� jest zarazem wielk� rodzicielk� �ycia, wi�c jakkolwiek ogromna by�ata kraina, w kt�rejw�odarzy� Wisznu, wkr�tce dla t�um�w ludzkich nie starczy�o ni jag�d le�nych, nimiodu skalnychpszcz�, ni owoc�w na drzewach.W�wczas ci, kt�rzy byli najrozumniejsi, wzi�li si� do karczowania las�w, douprawy p�l, do siejbyzbo�a i do zbierania plon�w.I w ten spos�b powsta�a na ziemi Praca. Wkr�tce wszyscy musieli si� do niejzabra�, tak�e sta�a si� onanie tylko podstaw� �ycia, ale niemal �yciem samym.Ale z Pracy zrodzi� si� Trud, a z Trudu Zm�czenie.Gromady ludzi stan�y zn�w przed tronem Wisznu.- Panie! - wo�a�y wyci�gaj�c r�ce - Trud os�abi� nam cia�a, Zm�czenie rozsia�osi� w naszych ko�ciach ichcieliby�my odpocz��, a �ycie przymusza nas wci�� do pracy!Na to Wisznu rzek�:- Wielki Brahma nie zezwoli� mi rozwija� dalej �ycia, ale wolno mi stworzy� co�takiego, co b�dzie jegoprzerw�, a przeto i wypoczynkiem.I stworzy� Sen.Ludzie z rado�ci� przyj�li ten nowy dar i wkr�tce uznali go za jeden znajwi�kszych, jakie otrzymali zr�k boga. We �nie koi�y si� troski i zawody, we �nie krzepi�y si� si�yzm�czonych, Sen osusza� jak dobramatka �zy smutku i otacza� g�owy �pi�cych jakby cich� mg�� zapomnienia. Wi�cludzie wychwalali Senm�wi�c:- B�d� b�ogos�awion, albowiem lepszy� jest od �ycia na jawie.I jedno tylko mieli mu do zarzucenia, �e nie trwa wiecznie, �e nast�pujeprzebudzenie, a poprzebudzeniu praca - i nowe trudy, i zm�czenie.My�l ta pocz�a ich trapi� tak ci�ko, �e po raz trzeci udali si� do Wisznu.- Panie - m�wili - da�e� nam dobro wielkie i niewys�owione, ale niezupe�ne.Spraw, by Sen by� wieczny.Wisznu za� zmarszczy�swoje boskie brwi, jakby zgniewan ich natr�ctwem, iodpowiedzia�:- Tego ja wam ju� da� nie mog�, ale id�cie do rzecznej przeprawy, a po drugiejstronie znajdziecie to,czego szukacie.Ludzie pos�uchali g�osu b�stwa i zast�py ich poci�gn�y zaraz nad jeziorko, astan�wszy nad nim pocz�lispogl�da� na drug� stron�.Za cich� i jasn�, haftowan� kwieciem toni� ci�gn�a si� ��ka �mierci, czyliKraina Sziwy.Nie wschodzi�o i nie zachodzi�o w niej s�o�ce, nie by�o dnia i nocy, ale ca�eprzestworze nasyca�aliliowa, jednostajna jasno��.�aden przedmiot nie rzuca� tam cienia, bo owa jasno�� przenika�a wsz�dy, tak i�zdawa�a si� tworzy�istotn� tre�� wszechrzeczy.Kraina nie by�a pustynna: jak okiem si�gn��, widnia�y w niej doliny i wzg�rza,poros�e �licznymik�pami drzew, wok� kt�rych wi�y si� pn�cze, zwoje bluszczu i winograduzwiesza�y si� ze ska�. Ale iska�y, i pnie drzew, i smuk�e �odygi ro�lin by�y niemal przezrocze, jakby zezg�szczonego �wiat�auczynione.Li�cie bluszczu mia�y leciuchne, r�ane blaski zorzy porannej, a wszystko by�ocudne, ukojone jakim�nie znanym na ��ce �ycia ukojeniem, przeczyste, niby pogr��one w �wietlistejzadumie, niby senne iu�pione snem b�ogim, nieprzespanym.W jasnym powietrzu nie by�o najmniejszego powiewu, nie porusza� si� �aden kwiat,nie zadrga� �adenlistek.Ludzie, kt�rzy przyszli na brzeg gwarno i z g�o�n� rozmow�, uciszyli si� nawidok tych liliowych,nieruchomych przestwor�w i tylko szeptem pocz�li powtarza�:- Jaka tam cisza i jak tam wszystko spoczywa w�wietle!- O tak, tam spok�j i wieczny sen...Wi�c niekt�rzy, najbardziej zm�czeni, rzekli po chwili:- P�jdziemy szuka� wiecznego snu!I weszli w wod�. Graj�ca t�cz� to� rozst�pi�a si� zaraz przed nimi, jakby chc�cim przej�cie u�atwi�. Ci,kt�rzy pozostali na brzegu, chwyceni nag�� t�sknot�, pocz�li na nich wo�a� -lecz �aden z nich nieodwr�ci� g�owy i szli dalej lekko i ochoczo, widocznie coraz bardziej urokiemcudnej krainyprzyci�gani.T�um patrz�cy z brzegu �ycia, zauwa�y� te�, �e cia�a ich, w miar� jak si�oddalali, stawa�y si�rozwidnione, przejrzyste, coraz l�ejsze, coraz bardziej �wietlane, corazpromienniejsze i jakbytopniej�ce w tej powszechnej jasno�ci, kt�ra nape�nia�a ��k� �mierci.A gdy przeszli, uk�adali si� do spoczynku w�r�d tamtych kwiat�w i drzew lub upodn�a ska�. Oczy ichby�y zamkni�te, ale twarze mia�y wyraz nie tylko niewys�owionego spokoju, lecz itakiego szcz�cia,jakiego na ��ce �ycia nie dawa�a nawet Mi�o��.Co widz�c, pozostali przy �yciu m�wili do siebie wzajem: - S�odsza i lepsza jestkraina Sziwy...I pocz�li przechodzi� coraz liczniej na drug� stron�. Sz�y jakby uroczystekorowody starc�w i ludzidojrza�ego wieku, i m��w z �onami, i matek prowadz�cych za r�ce dziecimale�kie, i m�odzie�c�w, idziewcz�t, a potem tysi�ce i miliony ludzi zacz�y si� t�oczy� u CichegoPrzej�cia, a� wreszcie ��ka�ycia wyludni�a si� prawie zupe�nie. W�wczas Wisznu, kt�rego zadaniem by�ostrzec �ycia, przerazi�si� w�asn�, udzielon� w gniewie, rad� i nie wiedz�c, co pocz��, uda� si� donajwy�szego Brahmy.- Stworzycielu - rzek�- ratuj �ycie! Oto dziedzin� �mierci uczyni�e� tak jasn�,tak pi�kn� i szcz�sn�, �ewszyscy opuszczaj� moje kr�lestwo.- Zali nie pozosta� ci nikt? - spyta�Brahma.- Jeden tylko m�odzieniec i jedna dziewczyna, panie, kt�rzy, kochaj�c si�niezmiernie, woleli wyrzec si�wiecznego ukojenia, ni� zamkn�� oczy i nie patrze� na siebie wi�cej.- Czego wi�c ��dasz?- Uczy� krain� �mierci mniej pi�kn� i szcz�liw�, bo inaczej i tych dwoje opu�cimnie za innymi, gdyminie wiosna ich mi�o�ci.Na to Brahma zamy�li�si� przez chwil�, po czym rzek�:- Nie! Nie ujm� pi�kno�ci i szcz�cia krainie �mierci, ale uczyni� co innego, byuratowa� �ycie. Odt�dludzie musz� przechodzi� na drug� stron�, ale nie b�d� ju� przechodzili ch�tnie.To rzek�szy utka� zciemno�ci grub�, nieprzeniknion� zas�on�, a potem stworzy� dwie straszne istoty,z kt�rych jedna zwa�asi� Bole��, a druga Trwoga, i kaza� im t� zas�on� zawiesi� u przej�cia.I od tej chwili ��ka Wisznu zaroi�a si� znowu �yciem, bo jakkolwiek kraina�mierci pozosta�a tak samojasna, cicha i szcz�liwa jak poprzednio, ludzie bali si� Przej�cia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl