[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DashiellHammettDwie martwe Chinkiprzełożyła Ariadna Demkowska-BohdziewiczKiedy Stary wezwał mnie do swojego pokoju, siedziała na krzele uderzajšcosztywna i wyprostowana. Była wysokš dziewczynš w wieku około dwudziestuczterech lat, o szerokich ramionach, płaskich piersiach. Miała na sobie męski szarygarnitur. Jej wschodnie pochodzenie zdradzał jedynie czarny połysk krótkoobciętych włosów, żółtawa skóra twarzy bez pudru i fałda górnych powiek dopołowy zakrytych ciemnš oprawš okularów. Oczy jednak nie były skone, nos niebył spłaszczony, a broda miała wydatniejszy zarys niż zwykle u mongolskiej rasy.Od niskich obcasów ciemnych bucików aż po czubek niczym nie ozdobionegofilcowego kapelusza była nowoczesnš Amerykankš pochodzenia chińskiego.Wiedziałem, kim jest, zanim mnie Stary jej przedstawił. Cała prasa w San Franciscozajmowała się sprawami tej panny przez dobre parę dni. Zamieszczano zdjęcia,wykresy, wywiady, artykuły, opinie mniej lub bardziej dowiadczonych ekspertów.Cofnięto się aż do roku 1912, by przypomnieć zaciętš walkę w łonie lokalnej koloniiChińczyków, głównie z Fokien i Kwangtungu, w której idee demokratyczne szły wparze z nienawiciš do dynastii Ching. Trzymało to ojca dziewczyny z dala odStanów Zjednoczonych, gdzie schronił się dopiero po krachu cesarstwa. Prasaprzypomniała poruszenie, jakie zapanowało w Chinatown, gdy Shang Fang dostałpozwolenie na pobyt na ulicach pojawiły się obraliwe plakaty, szykowanoniezbyt miłe powitanie.Shang Fang przechytrzył Kantończyków. Nigdy nie ujrzano go w Chinatown.Zabrał córkę i złoto przypuszczalnie owoc długich lat nadużywaniaprowincjonalnej władzy i osiadł w hrabstwie San Ma-teo, gdzie nad Pacyfikiemwybudował sobie, zdaniem prasy, prawdziwy pałac. Żył i umarł tam w sposóbgodny chińskiego dostojnika i milionera.Tyle o ojcu. Co do córki, to ta młoda kobieta lustrujšca mnie chłodnymspojrzeniem zza stołu, była kiedy małš Chineczkš, dziesięcioletniš Ai Ho, kiedyojciec przywiózł jš do Kalifornii. Teraz z dziedzictwa Dalekiego Wschodu miała tylkorysy twarzy, które już opisałem, i pienišdze pozostawione przez ojca. Jej imię,przełożone na angielski, brzmiało: Water Lily", a w dalszej metamorfozie: Lilian.Jako Lilian Shan uczęszczała na który z uniwersytetów Wschodniego Wybrzeża,zdobyła parę stopni naukowych, mistrzostwo w jakich zawodach tenisowych w1919 roku i napisała ksišżkę o naturze i znaczeniu fetyszów, czy czego w tymrodzaju, cokolwiek by to mogło znaczyć.Od mierci ojca w dwudziestym pierwszym roku mieszkała z czwórkšchińskiej służby w domu nad oceanem, gdzie napisała swojš pierwszš ksišżkę.Obecnie pisała drugš. Powiedziała, że przed kilku tygodniami utknęła w martwympunkcie i że w Bibliotece Arsenału w Paryżu znajduje się rękopis staregokabalistycznego dzieła, które jak twierdziła pomogłoby jej rozwišzać wszystkietrudnoci. Zapakowała więc trochę garderoby i w towarzystwie chińskiej służšcej oimieniu Wang Ma udała się pocišgiem do Nowego Jorku. Reszcie służby zleciłaopiekę nad domem w czasie jej nieobecnoci. Decyzję podjęcia podróży do Francji,żeby rzucić okiem na wspomniany rękopis, podjęła rano, a przed zapadnięciemzmroku była już w pocišgu. Gdzie pomiędzy Chicago i Nowym Jorkiem wpadło jejnagle do głowy rozwišzanie problemu, który sprawił jej tyle kłopotu. Nie zatrzymujšcsię w Nowym Jorku nawet na jednš noc dla odpoczynku, zawróciła do SanFrancisco. Z przystani promu zadzwoniła do swego szofera, by po niš przyjechał.Żadnej odpowiedzi. Razem ze służšcš pojechały do domu taksówkš. Dzwoniła dodrzwi bez skutku.Gdy wkładała klucz do zamku, drzwi nagle się otworzyły: na progu stał młodyChińczyk nieznajomy. Nie chciał jej wpucić, póki nie powiedziała, kim jest.Wybškał co pod nosem i obie ze służšcš weszły do hallu. Zostały skrępowane izakutane w jakie zasłony.Po dwóch godzinach Lilian Shan uwolniła się była w schowku na bieliznęznajdujšcym się na piętrze. Zapaliła wiatło i zabrała się do uwolnienia służšcej, leczponiechała tego. Wang Ma nie żyła. Sznur dokoła jej szyi zacišgnięto zbyt mocno.Lilian Shan zeszła na dół w domu nie było nikogo i zadzwoniła do szeryfa wRedwood City.Zjawili się dwaj zastępcy szeryfa i wysłuchali jej historii, przeszukali dom i znalelijeszcze jedne zwłoki ciało drugiej uduszonej Chinki pogrzebane w piwnicy.Najwyraniej nie żyła już od tygodnia albo więcej; wilgotne podłoże uniemożliwiłocisłe obliczenia. Lilian Shan zidentyfikowała jš jako drugš swojš służšcškucharkę Wan Lan.Reszta służby Hoo Lun i Yin Hung zniknęła. Z wyposażenia domu wartocikilkuset tysięcy dolarów, jakie stary Shang Fang zainwestował za życia w swójpałac, nie brakowało najmniejszego drobiazgu za parę groszy. Żadnych ladówwalki. Wszystko było w idealnym porzšdku. Najbliższy dom znajdował się wodległoci prawie kilometra. Sšsiedzi nic nie zauważyli, nic nie widzieli.Takš to historiš wypełnione były szpalty gazet i takš historię opowiedziała tadziewczyna mmie i Staremu siedzšc sztywno w krzele. Mówiła tonem zwięzłej irzeczowej rozmowy o interesach i wymawiała każde słowo dobitnie, jakby byłowydrukowane tłustš czcionkš.Jestem niezadowolona z wysiłków, jakie władze hrabstwa San Mateo podjęłydla wykrycia mordercy czy morderczyni zakończyła swój wywód i pragnęskorzystać z usług pańskiej agencji.Stary postukał w blat biurka czubkiem swego nieodłšcznego długiego, żółtegoołówka i pokiwał głowš w mojš stronę.Czy ma pani własny poglšd ina te zbrodnie, panno Shan? zapytał.Nie mani.Co pani wie o swoich służšcych, tych dwóch, których nie ma, i odziewczynach, które nie żyjš?Doprawdy, wiem o nich bardzo mało albo w ogóle nic. Nie zdradzaławiększego zainteresowania. Wang Ma przyszła ostatnia i była ze mnš prawiesiedem lat. Najšł ich wszystkich do służby mój ojciec i przypuszczam, że co o nichwiedział.Nie wie pani, skšd pochodzili? Czy mieli krewnych? Przyjaciół? Co robili wczasie wolnym od pracy?Nie wiem powiedziała. Nie wtršcam się do ich prywatnego życia.Ci dwaj, którzy zniknęli, jak oni wyglšdali?Hoo Lun to stary" człowiek, siwy, chudy, przygarbiony. Zajmował się domem.Yin Hung, niój szofer i ogrodnik, jest młodszy, ma pewnie około trzydziestki.Niskiego wzrostu, nawet jak na Kantończyka, ale mocnej budowy. Ma złamany nos,który le zestawiono, bardzo płaski i w rodku zapadnięty.Czy pani sšdzi, że to oni, albo który z nich, mógł zabić te kobiety?Nie sšdzę, żeby oni to zrobili.A jak wyglšdał ten młodszy Chińczyk, ten obcy, który wpucił paniš dodomu?Był szczupły, nieduży, miał nie więcej niż dwadziecia albo dwadziecia jedenlat i duże złote plomby w przednich zębach. Wydaje mi się, że skórę miał bardzociemnš.Proszę mi dokładniej wyjanić, panno Shan, dlaczego nie jest panizadowolona z tego, co robi szeryf?Po pierwsze: nie jestem pewna, czy majš odpowiednie kompetencje. Ci,których widziałam, z całš pewnociš nie zachwycili mnie swojš inteligencjš.A po drugie?Doprawdy, czy to konieczne wnikać we wszystkie moje mylowe procesy?spytała zimno.Konieczne.Spojrzała na Starego, który umiechnšł się do niej swoim uprzejmym, nic niemówišcym umiechem twarz miał jak maska, która wszystko kryje.Przez chwilę walczyła z irytacjš. Potem powiedziała:Mylę, że szukajš nie tam, gdzie trzeba. Wyglšda na to, że większš częć czasuspędzajš w pobliżu domu. Przecież to absurd przypuszczać, że mordercy zamierzajšpowrócić.Zastanowiłem się nad jej słowami.Panno Shan, czy nie sšdzi pani, że podejrzewajš paniš? spytałem.Zdawało się, że spali mnie spojrzeniem swoich czarnych oczu, poprzezszkła okularów, i jeli to możliwe jeszcze bardziej zesztywniała w krzele.Cóż za niedorzecznoć!Nie o to chodzi upierałem się, Jak pani myli?Nie jestem w stanie przeniknšć umysłu policjantów odcięła się. A pan?Nic o tej sprawie nie wiem poza tym, co czytałem i co pani nam tu powiedziała.Potrzebowałbym o wiele więcej materiału, żeby kogokolwiek podejrzewać. Alepotrafię zrozumieć, dlaczego ludzie szeryfa mogliby mieć trochę wštpliwoci.Wyjechała pani w popiechu. Majš pani wyjanienie, dlaczego pani wyjechała idlaczego pani wróciła, ale nic poza tym. Kobieta znaleziona w piwnicy mogła równiedobrze zostać zamordowana przed pani wyjazdem, jak i póniej. Wang Ma, któramogłaby cokolwiek powiedzieć, nie żyje. Reszta służby zniknęła. Niczego nieukradziono. To naprawdę wystarczy, żeby szeryf mylał o pani!Czy pan mnie podejrzewa? spytała po raz drugi.Nie odpowiedziałem zgodnie z prawdš. Ale to niczego nie dowodzi.Zwróciła się do Starego lekko unoszšc brodę, mówišc jakby ponad mojš głowš.Czy zechce pan zajšć się tš sprawš?Będzie nam bardzo miło i zrobimy wszystko, co w naszej mocy powiedziałStary, a po omówieniu warunków, gdy panna Shan wypisywała czek, zwrócił się domnie: Ty się tym zajmiesz. We do pomocy, kogo ci trzeba.Najpierw chcę pojechać do domu i obejrzeć to miejsce powiedziałem.Lilian Shan schowała do torebki ksišżeczkę czekowš.Doskonale powiedziała wracam teraz do siebie. Zabiorę pana.Była to spokojna przejażdżka. Ani dziewczyna, ani ja nie tracilimy energii nakonwersację. Wyglšdało na to, że nie bardzo się lubimy z mojš klientkš. Prowadziłasamochód dobrze.Dom Lilian Shan był duży i zbudowany z brunatnej cegły wród staranniepodlewanych trawników. Wszystko otoczone było z trzech stron żywopłotemsięgajšcym do ramion. Z czwartej strony był brzeg oceanu, ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]