[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stanisawa Fleszarowa-Muskat: Dwie cieki czasu.Obwolut.okadk i stron tytuoprojektowaCZESAW PODGRSKIRedaktorEOriA RYBICKARedaktor techn.ZYGMUNTPATEKAkc.?,,,Printedin Poland 'Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowe!Warszawa 1973 WydanieIINakad 20000-1-200 egz.Objto20,32ark.wyo.,28 ark.druk.(druM zmatryc).Papier druk.sat.V M 65 g, -format 82X104/32 z Zakadw Celulozowo-Papierniczycb im.J.MarchlewskieeoweWocawku Oddano doskadu 18 V 1973.Drukukoczono wpadzierniku1973 r.Wojskowe Zakady Graficzne w Warszawie, arn.nr 162 zdnia 22 V 1873.Wic pan jest synem Luda mwi jeszcze raz,z trudem dobierajcwoskie sowa, a onkania si ponownie i powtarza: Renato Finecci.Finecci junior.Wybraemsi do Polski w sprawach zawodowych, aleponiewa ojciec prosi,.ebym odnalazgrb Francesca.Milknie na chwil i patrzy na dugie rzdygrobw, tak podobnychdo siebie, jakbyonierska mierbya przede wszystkim posuszestwem i rwnaniem doszeregu, niczym wicej;, zwraca znw oczy na twarzkobiety.Grb Francesca i pani.'Aletam, gdzieojciec mnie skierowaynikt nic nie wiedzia.To przecie ju tylelat"-'- mwi kobietacicho.Czas omija miejsca, ktre wspominamy, Chciapowiedzie: miejscai ludzi, ale tej, ktra staa przednim, czasnie omin, wic zawstydzisi sam przedsob frazesu, by moe dobrego w literaturze, ale faszywego w yciu.Byow niejjeszcze to wszystko, cousiowa przekaza mu ojciec w swojej jakbyskrpowanejzbyt yw pamici probie: uroda, wyranai dzisiaj,mikka agodno, spokj,wielkacisza; alejednak bya to kobieta wielewiedzca o yciu, lata jejnie omijay, szy przez ni, tratoway j i miadyy,widzia to w jej oczach, kiedy patrzya na niego.Sophia!mwi cicho, powtarzajc usyszane od ojcaimi Sophia!Drgna.Podniosa do w rkawiczce, dotyka niust, policzka, usiujeodgarn z czoa wosy, chowiatr ich nie poruszy.Nie, niemwi gosem,ktry gozdumiewa.To naprawd tyle lat.Pochylia si, poprawia coprzy grobie, tikbardzopodobnym do innych, wczonymw szeregi, batalionyipuki.On pochyli si take,zaskoczony nagymciniciem w gardle.Numery., myli, tylko znajc numer monatu trafi.Nie miazamiaru ulega nastrojom,ktre i tak jak sdzi ewokowanozbyt czstoprzy ladaokazji.Przyjecha tu zniecierpliwiony probojca, prawie zgorszony niemodnymi sentymentami, najakie sobie ojciec pozwalamimo weekendw wOstiiz coraz toinn dziewczyn.A jednak te dugie szeregiprostoktnych, rwno przyciosanych wzgrkw,tekrzye janiejce w socumiodowbarw drzewa niewydaj mu si teraz odleg przeszoci, tylko przeszoci.Gupiejesz,stary, myli.Ale jednak zapamitajto sobie.Juwiesz, e co takiego moe czowieka zaskoczy.Moe kiedy ci si to przyda.Ojciec kochago jak brata mwi do kobiety, ktra zdjt rkawiczk przecierazmatowia odkurxu i deszczu tablic,przybit do niskiego krzya.FRANCESCO PAHINI,wydrukowano na niej takimi samymiliterami, jak nainnych tablicach, dodajc dwiedaty, ktre w yciorysie makady czowiek, i kady czowiek inne.Kobieta odwraca gow i patrzy na niego w milczeniu.Strzepuje rkawiczkiwsuwa j na do.Chcia zapyta, czy czstotu przychodzigrb byczysto utrzymany, ale taksamo utrzymane byywszystkie groby,zaniechawictejmylii w popochuusiujesobie przypomnie polecenia ojca, ktrymi goobarczyna wypadek, gdybyudao mu si j odnale.Cieszsi mwi kobieta dopiero teraz ezachowa go wpamici.Jego, mnie,wszystko.Nad ogromnym cmentarzem onierzywoskich, polegych w absurdalnej, nie swojej wojnie,z dala odojczyznyi jeszcze dalej od jakiegokolwiek sensu, ktrymgby tousprawiedliwia,unosisi mga pierwszej,wiosennejzieleni.Posadzone tudrzewa rosn bujnie,odywiane bogatymisokami tego miejsca, i Renato,ktry na topatrzy, myli, e FrancescoParini, nie znany przyjaciel jego ojca, jest moe teraz modymilimibrzozy, e co roku staje simodymi limi brzozy i enaprawd nie traeba pragn wicej.Chodmy mwi kobieta.Ruszy zani, starajc siwywnioskowa z ubraniai sposobu bycia, kim bya,kim bya teraziprzez tewszystkielata, kiedy on si urodzi, rs i zaczyna rozgldasipo wiecie,nic o niej nie wiedzc pozatym,e pozwolia mu si urodzi, ratujc ycie jego ojcu.Zamiast jedzi na weekendy do Ostii ojciec leabyteraz obok Francesca, ale myl o tym,e mgby bymodymi limi brzozy, nie wydajemu siju tak pogodna, tak pogodzona z wielkimprzemiaem natury.Wiedzia, e bdzie musia powicijej troch czasu,skoro jednak j znalaz, skoropowiedzia jej, e ojciec.Co za bzdura, myli, dwadziecia siedemlat po wojnie!wiatnigdy nie potoczy si naprzd we waciwymtempie, dopki ludzienie zrezygnuj z pamici,tegonajgorszego z hamulcw, ktry nie pomaga wcaleunikakatastrof.Na parkingu przed cmentarzem, gdzie postawi swojeferrari, sta jeszczejeden wz.Przy otwartych drzwiczkach siedziaa w nim dziewczyna, grzejcna socuwysoko odsonite nogi.Dzie by czysty jak szkoi jakszkozimny,Renato nie zna talachwiosen w swoimkraju.Mg od razu powiedzie cona ten temat, alenie zachciago niczym, choocenia spojrzeniemwz i jego bytego pewien.Ze wzgrza, na kt.rym leacmentarz, wida byo bram i stojceprzedni samochody nie wiadomo dlaczego wiza jaknadziej ztym, e onatam wci jest, e czeka, emona j jeszcze w jakisposb zatrzyma.Aleszed wysypan wirem alejkza milczc kobiet, ktr ojcieckazamu odszuka, ktr wreszcieprzypadkiemspotkai ktramiaa teraz przekreli tniedorzeczn nadziej.Ile czasu mu zajmie?I gdzieodbd t rozmow?Przed cmentarzem?W aucie?Naaweczce przy wejciu?Kobieta, nie zatrzymujc si, odwraca ku niemu gow.Od dawnapan w Polsce?Odtygodnia.Nadugo?Pojutrze wyjedam.Gdzie si pan zatrzyma?Wymieni nazwhotelu.wydaje mu si, e przyjatojakby z ulg, moedrczya jmyl, e bdzie musiaa udzieli mu gociny.Samochd,w ktrego otwartych drzwiach wygrzewaa si nasocu dugonogadziewczyna,stoi wcina parkingu przed cmentarzem.Przypieszy tookui, eby tousprawiedliwi, chwytaokie kobiety niedawny deszcz wyobi walejcegbokie koleiny.Podniosa kuniemu oczy, umiechna si z wdzicznoci,i w tym momencie po raz pierwszy zawstydzonaprobaojca nie wydaje mu si dziwactwem.Mimo topostanawiawykorzysta szans, ktr wci jeszczema:dziewczyna ruszyasi ze swegomiejsca w samochodziei zacza przeciera ciereczk przedni szyb,czynic to przyglda si jej pod soce.Wiatr rozwiewa'jej dugie wosy.Jeszcze dwa dni w Polsce,myli Renato,caedwa dni.Musimyporozmawiazaczyna popiesznie.Ojciec by mi nie wybaczy, gdybym si nie dowiedzia, co dziao si zpani przeztelata.Czy moglibymy si spotkajutro wkawiarnihotelu?Jutro?Kobieta przystaje,ale nie oswabadzaokcia z uciskujego palcw.Ale japana zaraz zabieramdo siebie.Ma pan tylkodwa dni, eby towszystko zobaczy.Wszystko?Pyta zaniepokojony Przecie musi pantam pojecha.Ojciec nie mwipanu o Olszance?Mwi.Byem tam,najpierw tamsi udaem.Niedowiedziaem si niczego.Owszem, pamitali, ale niktnie umia-mipowiedzie, dokdpani wyjechaa powojnie.Teraz ona bierze gopodrk i przynaglajc prowadziku bramie.Dziewczyna przysamochodziezaniechaaczyszczenia szyby i trzymajc wcina niej rk, patrzynieruchomo w ich stron.Pojedzie pan tam ze mn mwi kobieta z rosncymoywieniem.Oczy jejrozbysy, na policzkachpojawisi rumieniec.Pojedzie pan tam ze mnjeszcze raz.Wszystkopanupoka.Kade miejsce.Wstydz si.dodaje po krtkim milczeniu alenieczstotuzagldam.Kiedy zakadano tuten cmentarz, zaatwiam przeniesienie zwok Francesca z tamtego grobu w Olszance, ale potem przyjedaam tu nawetnie co roku.ycietak pynieprzymyka na chwiloczy takpynie.A dzi namwia mnie nat wycieczk Agnieszka, moja crka, miaa co do zaatwieniaw tejokolicy.Zajmuje si ceramik, a tu podobno sjakie cudownegliny.Znowu jestoywiona, znowuoczy jejbyszcz,agos staje si jasny i mody.Cieszsi, e pan pozna Agnieszk.I jej take naleysi nagroda za to, e mnietu dzi przywioza.Prowadzi goku samochodowi, przy ktrym dugonogadziewczyna, dziewczyna o rozwianych jasnych wosach,.ostatecznierezygnuje z czyszczenia szyby, wrzuca ciereczk w gb wozu i' czeka na nich w napitym zdumieniu.Renato czuje si sparaliowany jej uwanymspojrzeniem, intensywnoci zawartego wnimpytania.Ja rwnie.jarwnie bardzosi ciesz mamrocze, cho dziewczyna jeszcze go nie syszy.Agnieszko!woa matka.Wyobra sobie, kogospotkaam.kogo spotkaamprzy grobie Francesca.Pan Renato Finecci,syn Lucia.Pamitaszprzecie.opowiadaam ci tyle razy.Ale pamitamdziewczyna rusza si ze swegomiejsca, wyciga ku niemurk.Mwirwnie po wosku, duo lepiej ni matka.Nie jest tak adna, jakto sobie wyobraa z daleka, ale jestwniejjaki urok,cudownie mode zdrowie, wspaniae zby, wosy, skra.Umiechasi.Ma panwietny wz!Renato skwapliwie odwzajemnia tenumiech.Niezy.Ile pan na nim wyciga?Na autostradzie, jak trzeba,sto osiemdziesit.A jak nie trzeba?Przecitnie sto czterdzieci.Ba! dziewczynacmoka nie tyle zpodziwem,co z alem ipatrzy na ferrari, zakurzone i prezentujcesi akurat nie najlepiej po dugiej podry,Agnieszko!Matka kadzie jej do na ramieniu.Pan Finecci szukamnie.jego ojciecprosi.-Lucio prosi, eby mnie odszuka.By nawet w Olszance, ale tam oczywicie niczego si nie dowiedzia.Agnieszka,przechyliwszy gow,przyglda mu siz niedowierzaniem.I po to tylko przyjecha pan do Polski?Nie.Renatoniewie, czy todobrze,czy le, ezaprzecza to jest.nie tylko po to.Jestem drugimreyserem przy filmie, ktry czciowoma by krconyw Polsce.Szef wymienia nazwiskoznaneAgnieszcezprasy filmowej wydelegowa mnie w tej sprawie.Chodzio plenery, aktorw, o zawarcie odpowiednichumw.Film wPolsce?Agni...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]