[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harrod-Eagles Cynthia
Dynastia Morlandów 09
Czarna perła 01
Gwiazdą Morland Place staje się nieślubna córka Ruth, Anuncjata. Wszyscy natomiast
lekceważą nieatrakcyjną Katarzynę, która skrycie kocha młodego Kita. Mężczyźni wolą jej
urodziwą kuzynkę, uwielbiającą błyszczeć w towarzystwie i otaczać się wielbicielami. Tym
bardziej, że okazji do zabawy nie zabraknie, gdyż po śmierci Olivera Cromwella kończy się
wszechwładza purytanów i zostaje przywrócona monarchia.
Księga pierwsza
Lew kroczący
Ach, jakże słodka jest miłość,
Młode żądze jakże radosne!
Jak rozkosznych mąk doświadczyło
Serce w pierwszym ogniu miłosnym!
O ileż męki miłości słodsze
Od wszelkich innych rozkoszy.
John Dryden,
Okrutni miłość,
przeł. Ludmiła Marjańska
Rozdział pierwszy
Na dziedzińcu uwijali się służący, prowadząc osiodłane konie. Panie domu kolejno podchodziły do
podnóżka i stanąwszy na nim, dosiadały swoich wierzchowców. Dwie niemłode już służące
obserwowały ten ruch przed domem z okna na piętrze. Dziedziniec tonął w chłodnym cieniu,
przepełniony łagodną, lecz ożywczą wonią czerwcowej jutrzenki. Słońce sięgnęło już dachów
zabudowań gospodarskich i nagrzewało górne partie dworu, toteż stojące na piętrze kobiety szerzej
otworzyły okno i oparłszy łokcie na parapecie, rozkoszowały się ciepłem.
Anuncjata Morland odepchnęła kuzynkę Katarzynę, zajęła jej miejsce i stanąwszy przy podnóżku,
podała smukłą dłoń służącemu, który przytrzymywał Noda. Zrobiła to tak sprytnie, że nikt ze
stojących na dole w ogóle tej sztuczki nie dostrzegł - nikt prócz Katarzyny, rzecz jasna, lecz ta
przywykła już do tego, że się z nią nie liczą. Służące w oknie dobrze jednak widziały, co się stało:
jedna z nich cmoknęła z dezaprobatą i pokręciła głową.
- Tej młodej damie należy się solidne lanie. Zanadto zadziera nosa, a biedna panna Katarzyna...
Ellen spojrzała cierpko na swoją towarzyszkę. „Biedna panna Katarzyna" nigdy niczym się nie
wyróżniała, a jako dziecko wiecznie niedomagała, dlatego nie zaskarbiła sobie ani względów, ani
miłości służących z Morland Place przejawiających naturalną skłonność do dzieci zdrowych i
ładnych. Wszak sama Lea nigdy nie miała dla dziewczynki czasu, nie szczędziła jej klapsów, tyranizo-
wała ją i znieważała przez całe dzieciństwo. Nigdy wcześniej też nie nazywała jej „biedną panną
Katarzyną". Ellen wiedziała, co się kryje za tym nagłym wybuchem sympatii do Katarzyny: czysta
zazdrość. W normalnych warunkach nie pozwoliłaby nikomu krytykować Anuncjaty, zachowując ten
przywilej wyłącznie dla siebie, lecz właśnie tego ranka mocno się rozsierdziła podczas sprzeczki ze
swoją młodą panią - do kłótni dochodziło ostatnio coraz częściej - dlatego ograniczyła się jedynie do
niezobowiązującego mruknięcia:
- Hmm, no cóż...
Patrzyły, jak Anuncjata z wdziękiem dosiada konia i bierze wodze z rąk służącego, który od razu
zaczął układać jej spódnicę. Była skromnie odziana, podobnie jak wszyscy w tej dobie. Jej ubioru nie
zdobiły pióra ani koronki, mimo to suknia z czarnego wełnianego sukna wyglądała jak paradny strój
dworski, a krępy ciemnobrązowy konik mógłby uchodzić za śnieżnobiałego baśniowego
wierzchowca. Wspaniałe i ciężkie ciemne loki dziewczyny spadały kaskadą spod czarnego kaptura,
jakby nic na świecie nie mogło powstrzy-
mać ich bujności. A kiedy służący odprowadzał siedzącą w siodle Anuncjatę na bok - tym samym
robiąc przy podnóżku miejsce dla panny Katarzyny - serce Ellen przepełniła duma. Różnice między
obiema dziewczętami były bardzo wyraźne i piastunka, zapominając szybko o urazie do swojej
panienki, zaczęła się w duchu zastanawiać, dlaczegóż to Anuncjata na stałe nie zajmie miejsca swej
kuzynki, tej „biednej Katarzyny", niewy-darzonego stracha na wróble,
- Też coś - mruknęła. - Żadne lanie tu nie pomoże.
Słysząc to, Lea się najeżyła. Starsza od Ellen, była guwernantką i przełożoną wszystkich panien
służebnych, zatem wiekiem i pozycją biła ją na głowę, bo choć Ellen piastowała dokładnie te same
funkcje, mieszkała przecież w Shawes, wilgotnym, popadającym w ruinę domostwie na spłachetku
małego, niewiele znaczącego majątku.
- Pannie Anuncjacie należy się już wyjść za mąż -stwierdziła surowo Lea, godnie prostując plecy. -
Skończyła czternaście wiosen, a to wystarczająco dużo. Moja pani brała w tym wieku ślub i dobrze
było.
- Za to twoja pani nie jest uczona w książkach - zauważyła Ellen. - Moja to bystra dziewczyna, umysł
ma giętki i zwinny niczym jaki węgorz.
- Ja tam jestem przeciwna przesadnemu kształceniu panien. Po mojemu nauki nie wychodzą im wcale
na zdrowie.
- Twoja dawna pani też była uczona w książkach -przypomniała jej z satysfakcją Ellen.
Twarz Lei pociemniała. Od śmierci Marii Estery Morland minęło dziesięć lat - w tym samym roku zgi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]