[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jan Skaradzi�skiBallada o dziwnym zespolewydanie rozszerzone i uaktualnioneIN ROCK MUSIG PRESSPozna� 199810001342461000134246Copyright � Jan Skaradzi�ski Copyright for this edition � In Rock Musie Press 1998755257Wydawca: W�odzimierz WieczorekSk�ad i �amanie: Danuta ChmielewskaZdj�cia kolorowe: Jerzy LinderZdj�cia czarno-bia�e: Jerzy Linder oraz z prywatnego archiwum muzyk�w.DiIn Rock Musie Pressul. Zakr�t 560-351tel./fax: 86 86 795ISBN 83-86365-02-1 Druk i oprawa: Zak�ady Graficzne w PoznaniuBUWL0-$g I/IW� A**-Spis tre�ci:NAIWNE PYTANIA - Wst�p........................... 7Rozdzia� I.CIENIE - 1973-1978............................... 11Rozdzia� II.WOKӣ SAMI LUNATYCY - 1979-1984.................... 15Rozdzia� III.ABYM M�G� PRZED SIEBIE I�� - 1985-1989................. 35Rozdzia� IV.SEN O VICTORII - 1990-1993......................... 73Rozdzia� V.ZAPAL �WIECZK� - 1994-1997......................... 97WEHIKU� CZASU - Kalendarium........................ 127P�Y� M�J BLUESIE P�Y� - Dyskografia.................... 161KIM JESTEM - JESTEM SOBIE - Ankieta..................... 179LIST DO D�. - Listy od fan�w......................... 193NAIWNE PYTANIAWST�PMo�e si� wydawa�, �e �ywot rockowych gwiazd - nawet w Polsce - to pasmo przyjemno�ci. �e je�li tylko gra si� wspania��, akceptowan� i kochan� muzyk� - �wiat �asi si� do kolan i g��wny problem polega na przebieraniu w urokach �ycia. No i c� to za �ycie � us�ane r�ami, wy�cie�ane mi�o�ci� fan�w, kt�rych aplauz powoduje, i� praca staje si� jeszcze �atwiejsza.I czasami chyba rzeczywi�cie bywa podobnie.Ale bywa i inaczej. Mo�na uwie�� publiczno��, przez lata dochowa� si� ca�ego zast�pu wiernych do krwi fan�w, mo�na wymurowa� sobie cok� pod pomnik, mo�na jeszcze z�ama� kilka barier pod rz�d - a jednocze�nie rzadko zaznawa� nale�nych s�odyczy, ci�gle zmaga� si� z szarymi, a nawet czarnymi k�opotami, a� wreszcie stan�� twarz� w twarz z tragedi�, i to najwi�ksz�...Paradoks? Nie jedyny w dziejach zespo�u D�em. Lista paradoks�w, lista dotycz�cych D�emu niesamowito�ci jest znacznie d�u�sza.Lista ta zaczyna si� oczywi�cie od spraw artystycznych.M�wi�c najkr�cej - D�em funduje niebywa�� podr� muzycznym wehiku�em czasu.Nie jest zespo�em poszukuj�cym. Nie stara si� wymy�li� prochu. Nie zabiega o oryginalno��. Nie nadstawia ucha na nowinki, nie koryguje swego kursu wedle m�d. Inspiruje si� tym, co stworzyli wielcy - The Allman Brothers Band, Lynyrd Skynyrd, Free; i najwi�ksi - The Rolling Stones, The Doors, Led Zeppelin. Ale cz�onkowie grupy przecie� nie s� kopistami. Po prostu konsekwentnie graj� swoje wybieraj�c z rockowej skarbnicy to, co lubi�, i to, co przystaje do ich stylu. A przystaj� rozmaite gatunki - bazowy rock, blues, boogie, funky, no i, co szczeg�lnie o�ywia muzyk� zespo�u, reggae oraz country. Powstaje mozaika, w kt�rej wszystkie elementy zadziwiaj�co pasuj� do siebie. Pasuj� jak karty z jednej talii.D�em bierze, ale i daje. Przetwarzaj�c tworzy. Kroczy �cie�k� wydeptan� przez innych, lecz swoj�. Przemawia dobrze znanym, uniwersalnym j�zykiem muzycznym - kt�ry jest jego j�zykiem narodowym. D�em sta� si� czym� wi�cej ni� polskim odpowiednikiem The Rolling Stones, The Doors i Led Zeppelin, a s�ynny wokalista D�emu kim� wi�cej ni� narodowym Mickiem Jaggerem, Robertem Plantem i - niestety - Jimem Morrisonem w jednej postaci. Nie przestaj�c by� sob�.Oryginalno��, to�samo�� D�emu w bodaj r�wnym stopniu co muzyki wynika r�wnie� z tekst�w. Zesp� z dojmuj�cym autentyzmem opowiada praktycznie o tym samym bohaterze � samotniku boj�cym si� samotno�ci, wyobcowanym z g��wnego nurtu �ycia wra�liwcu gardz�cym tradycyjn� moralno�ci�. Bohater �w zdaje sobie spraw� z w�asnych wad i s�abo�ci, ale nie chce si� zmieni�. To, co dla niego liczy si� najbardziej, albo nawet liczy si� jedynie, to wolno��, mi�o��, przyja��, prawda, pok�j, wreszcie wierno�� sobie - warto�ci spotykane coraz rzadziej w bezdusznym, pe�nym fa�szu, przemocy i ulotnych m�d �wiecie. Tematyka - mog�oby si� wydawa� - wy�wiechtana, wr�cz naiwna i banalna, ale w ustach wokalisty grupy nawet bana�y nabieraj� wagi aforyzm�w. Tym bardziej, �e nie narzuca on oczywistych wybor�w, a tylko podaje proste, fundamentalne prawdy o �yciu � wywiedzione ze zdradliwej (o czym wie) hippisowskiej filozofii. No i �e bezlito�nie demaskuje umys�owe lenistwo tych, kt�rzy utrzymuj�, i� rocka nie da si� �piewa� po polsku.Zreszt� wokalista ten potrafi�by poruszy� do �ywego nawet wtedy, gdyby wy�piewywa� fragmenty ksi��ki telefonicznej. A przecie� nie raz stawa� twarz� w twarz z najwi�ksz� poezj�, poezj� pulsuj�c� najwi�kszymi uczuciami.*****Tym wokalist� by� i ci�gle jest - bo przecie� wielcy arty�ci nigdy nie odchodz�, nigdy nie umieraj� - Ryszard Riedel. Olbrzymi g�os o ciemnej barwie, g�os - co zupe�nie niesamowite -jednocze�nie aksamitny i szorstki, niezwykle sugestywne interpretacje utrzymane w na poz�r przerysowanej manierze, kt�ra sta�a si� wyrazistym stylem. Takich wokalist�w jak on znajdzie si� - w skali �wiatowej, bo polska tu za w�ska � jeszcze kilku, ale z wyszukaniem r�wnie wielkich osobowo�ci scenicznych ju� mog� by� k�opoty. Charakterystyczne, niemal zmitologizowane powitanie publiczno�ci Sie macie ludzie!, d�ugie zlepione w�osy, nierzadko broda, znoszone d�insy, przepocona koszulka, trampki albo kowbojskie buty, no i jeszcze kapelusz na g�owie... Charakterystyczne, jakby epileptyczne ruchy nie do podrobienia. Trans. Dopracowany spektakl, w kt�rym nic nie jest wy�wiczone. Jak nikt inny potrafi wyrazi� egzystencjalny b�l, jak nikt inny potrafi wy�piewa� to wszystko, co prze�y� - a prze�y� bardzo wiele, ��cznie z ogl�daniem �wiata od tamtej strony krat, i ��cznie z zatopieniem si� w najstraszliwszym na�ogu. Kolejny rockowy poeta przekl�ty. Ostatnie dziecko-kwiat naszych czas�w - i �wiadom tego, �e ostatnie... Hippisowski bard, hippisowski guru. Do wywo�ania aplauzu wystarczy�o samo jego pojawienie si� na scenie. Posiadacz charyzmy wybranych, charyzmy dotkni�tych palcem Boga. Kr�l improwizowanych dialog�w z publiczno�ci�. To showman bez cienia pozy. To aktor, kt�ry nie gra�.To kap�an odprawiaj�cy rockowe msze.Riedel by� i jest gwiazd� - tak� gwiazd�, jaka musi �wieci� w ka�dym wybitnym zespole � ale nie by� liderem. Lidera brakowa�o, a raczej by�o ich wielu. To nie frazes. Jerzy Styczy�ski sta� si� przecie� z biegiem lat jedn� z pierwszych gitar Rzeczypospolitej - niepohamowana ch�� grania, niezwyk�e godzenie rockowego chrzanu � rockowym miodem. Adama Otr�b� z zerowym ryzykiem b��du mo�na nazwa� mistrzem gitarowych podk�ad�w (co nie znaczy, �e artysta unika klarownych i stylowych sol�wek). Pawe� Berger gra na instrumentach klawiszowych nierzadko �perkusyjnie", wr�cz si�owo, ale przy tym delikatnie i finezyjnie, udawadniaj�c �e te przeciwstawne sposoby gry mo�na nie tylko pogodzi�, ale i stopi� w klarown� ca�o�� - co dodatkowo dodaje D�emowi w�asnego smaku. Natomiast basista Beno Otr�ba to wz�r rzetelno�ci, rzemios�a najwy�szej pr�by. Beno Otr�ba nadaje zespo�owi nap�d i puls. Pawe� Berger i Adam Otr�ba przydaj� sma(cz)ku. A Jerzy Styczy�ski zapewnia rozmach.Charyzma Ryszarda Riedla wspiera�a si� wi�c na wyj�tkowym fundamencie.Powsta� unikalny, �wie�y, jedyny w swoim rodzaju koktajl, w kt�rym pe�ne strace�czej melancholii teksty wokalisty i pe�na witalno�ci gra instrumentalist�w nie tylko nie k��ci�y si�, ale zadziwiaj�co dope�nia�y. Koktajl wielosmakowy, lecz o niemal sta�ej konsystencji. Bo zmieniali si� praktycznie jedynie perkusi�ci......A� do dnia, w kt�rym p�k�o niebo i zosta� sam fundament.Zesp� wychodzi� ju� z wielu opresji, ale r�wnie ci�ko los nie do�wiadczy� go nigdy.*****Pomy�le�, �e taka konstelacja znakomito�ci, mimo wykreowania takiego �wiata d�wi�k�w i s��w, latami czeka�a na prawdziw�, �ponadhippisowsk�" popularno��...Szerszej publiczno�ci podsun�a zesp� maj�ca miejsce dopiero w po�owie lat 80., czyli w okresie, gdy D�em dawno wyr�s� z wieku szczeni�cego, fala zainteresowania polsk� muzyka -nazwijmy j� nieprecyzyjnie, ale w tym wypadku naprawd� trudno o w�a�ciw� etykietk� -�bluesopodobn�". Niemniej przecie� trudno uto�samia� �l�sk� grup� z jak�kolwiek fal�, z jakimkolwiek nurtem. R�wnie�, a mo�e przede wszystkim dlatego, �e popularno�� zdoby�a metod� jak najbardziej naturaln�, a nawet wbrew oporowi materii - bez reklamy, bez lansowania, bez wbijania przez radiowych prezenter�w do g��w s�uchaczy kolejnych piosenek; ba! � pocz�tkowo prawie bez nagra�, bez wideoklip�w. �ni�ci zawiadowcy naszego show biznesu d�ugo nie mogli zorientowa� si�, jak pyszny smak ma D�em...Ro�nie mo�na mierzy� popularno�� i znaczenie D�emu. Miary tradycyjne - liczba sprzedanych p�yt i kaset, liczba wylansowanych przeboj�w - s� pomocne, ale przecie� daleko niewystarczaj�ce. Jeszcze lepsz� miar� jest bowiem ilo�� fan�w wiernych i zaprzysi�g�ych -g��wnie z kr�gu hippisowskiego, cho� przecie� nie tylko. Fan�w odnajduj�cych w tw�rczo�ci D�emu siebie - to, jakimi byli, jakimi s�, jakimi chcieliby by� i jakimi by� nie powinni. Co oznacza ni mniej ni wi�cej uzyskanie przez D�em pe�noprawnego, a nawet definicyjnego statusu formacji kultowej.Zreszt� w historii polskiego rocka lepszego przyk�adu formacji kultowej nie znajdziemy.Nie znajdziemy te� zespo�u, kt�ry przez tyle lat da�by tyle koncert�w (na kt�rych - tu fani i krytycy s� zgodni - wypada on szczeg�lnie porywaj�co). Koncert�w zar�wno tych mniejszych, zwyk�ych, rzec mo�na codziennych; jak i tych wielkich, galowych, festiwalowych. Festiwale w Jarocinie, �Muzyczne Campingi" w Brodnicy, �Rawy Blues" - D�em sporo zawdzi�cza tym miejscom (wszak w Jarocinie si� objawi�), ale one nie mniej D�emowi, bo przecie� Riedel i sp�ka walnie przyczynili si� do rangi imprez (w Brodnicy kr�luj�c niczym najtwardsi dyktatorzy). No a w katowickim Spodku w postaci urodzinowych koncert�w D�emu trzykrotnie odby�o si...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]