[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Naja Snake"Dziecko Czarnej Magii"Harry popatrzył z przerażeniem na Lastrange'a i Ciphera. "Koniec ze mnš!" - pomylał. Richard Lastrange patrzył na niego z triumfem w oczach. ""Czarny Lord będzie zadowolony" - powiedział. Podniósł powoli różdżkę... Harry obudził się, przerażony. "To tylko sen" - pomylał. "Oni nie żyjš. Snape ich zabił. Gdyby się spónił o te głupie pięć sekund, byłoby po mnie." Przypomniał sobie tamten dzień. Drzwi lochu rozleciały się w drzazgi. "Avada Kedavra!" - ryknšł rozwcieczony męski głos. "Avada Kedavra!" - równoczenie krzyknšł kto drugi, dziewczyna. Zielone wiatło wypełniło loch. Lastrange i Cipher upadli na ziemię. Snape wszedł do rodka. "Potter!" - warknšł. "Mógłby uważać, z kim chodzisz na randki!" Popatrzył na Lastrange'a. "A bylimy kumplami. Ale gdyby to ty mnie dopadł, to by się lepiej zabawił, co? Powolutku." Złoliwy i okrutny umiech wykrzywił mu twarz. "Cipher, sukinsynu".- wysyczał- "Byłe tym, czym ja jestem - szpiegiem i zdrajcš. A swojš drogš, Profesor Dumbledore mógłby WRESZCIE zatrudnić kogo pewnego na stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarnš Magiš. To już trzeci, który próbował cię wykończyć, Potter." Rozwišzał Harry'emu ręce jednym zaklęciem. "Nic ci nie jest?" - zapytał łagodnie. "Nie, ale pan, Profesorze..." Snape wyglšdał okropnie. Droga do lochów musiała być naprawdę długa i męczšca, długie włosy Snape'a były zlepione potem i krwiš. Wyranie tracił siły, oparł się rękš o cianę. Harry zauważył, że Snape ma piercień z czerwonym kamieniem. "Mój eliksir przestaje działać." - wyszeptał Snape. "Musiałem złamać wiele Czarnych zaklęć, żeby tu wejć, to straszna praca. Nawet dla mnie... Muszę... Ale jak?" Rozejrzał się po lochu. "Harry, pomóż mi, bo nie wyjdziemy stšd, ani ty, ani ja." Był już bardzo blady, ledwo trzymał się na nogach. "W komnacie obok jest nakryty stół, przynie mi jeden kielich, proszę." Harry, zdziwiony, wykonał polecenie. Snape wzišł naczynie i wycišgnšł długi, cienki nóż. Powoli podszedł do Lastrange'a i uklškł przy nim. Jedno głębokie cięcie i krew mierciożercy zaczęła spływać do kielicha. Snape poczekał cierpliwie, aż wypełni cały kielich, a potem powoli wypił zawartoć. "On jest wampirem! Dzięki krwi odzyskuje moc." - pomylał z przerażeniem Harry. Krew najwyraniej pomogła Mistrzowi Eliksirów. "Nie patrz tak na mnie." - powiedział. "To tylko bardzo stara Czarna sztuczka, "krew wroga, zabrana siłš", znasz to przecież. Genialne w swojej prostocie." Harry przestraszył się jeszcze bardziej, bo przypomniał sobie swoje spotkanie z Voldemortem. "Nic ci nie zrobię" - odparł łagodnie Snape. "Jestem po tej samej stronie, inaczej bym tu nie przyszedł. Chod, musimy się stšd wynosić, Czarny Lord może tu przybyć, a ani ja, ani ty nie mielibymy z nim żadnych szans, on jest niemal niemiertelny." Szli krętymi korytarzami. Harry zobaczył, że Lastrange i Cipher nie byli jedynymi miercożercami, było ich chyba kilkunastu. Wszyscy martwi, niektórzy zginęli od Zabijajšcego Zaklęcia, inni od ciosu noża, jeszcze inni chyba... od kuli. Harry patrzył, nic nie rozumiejšc. "Zużyłem prawie całš moc, żeby tu wejć" - wyjanił Snape. "To dobrze strzeżone miejsce, nie można się aportować na dwadziecia mil naokoło, nie można bez haseł, potwory jako strażnicy... A musielimy się spieszyć, trzeba był wszystko łamać siłš. Ja i Pazurek musielimy użyć innych sposobów, żeby pozbyć się wiadków, nie mielimy mocy na tyle magii, żeby jej użyć wobec wszystkich. Gdyby choć jeden ze mierciożerców przeżył i doniósł, Czarny Lord by mnie.." - Snape zatrzšsł się na samš myl. Wyszli z bocznego korytarza. Harry krzyknšł. Ciała kilku ghuli tarasowały przejcie. Zwierzęta były dosłownie rozszarpane na kawałki. "Nie bój się, sš martwe." - uspokoił go Snape. "To wszystko pana robota, Profesorze?" - wyszeptał Harry. "Moja i Pazurka." "Nie chciałbym z panem walczyć." "Oby mnie nigdy do tego nie zmusił." - mruknšł Snape. "Podobno chcesz być Aurorem, może kiedy mnie zaatakujesz?" Harry nie rozumiał, przecież byli po tej samej stronie, więc czemu mieliby ze sobš walczyć na mierć i życie?"Chyba nie będę się więcej ubiegał o to stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarnš Magiš." - mruknšł do siebie Snape. "Od dawna nikt nie wytrzymał na nim dłużej niż rok. Aha! Tylko Profesor Dumbledore może wiedzieć o wszystkim. Nikomu nie wypaplaj, że to my... Czarny Lord mógłby to z nich wycišgnšć magiš albo i siłš. Im mniej będš wiedzieć, tym lepiej dla nas wszystkich. Nie chciałbym, żeby Lord się o tym dowiedział, chyba rozumiesz? Przyrzekasz?" "Tak" - wyszeptał Harry. Wyszli wreszcie z na zewnštrz. Z ciemnoci bezszelestnie wynurzył się wielki nietoperz "Pazurku" - mruknšł Snape, kiedy zwierzę wylšdowało mu na ręce. "Zamek czysty? Na pewno nikt nie uciekł?" Nietoperz pisnšł w odpowiedzi. "To powiedz co trzeba komu trzeba". Nietoperz rozpłynšł się w mroku... Snape wycišgnšł z kieszeni buteleczkę z jakim eliksirem. "Wypij to" - powiedział. "Dobrze ci to zrobi." Harry posłuchał i poczuł, że chce mu się spać. To musiał być nasenny eliksir. "Dlaczego?" - pomylał. "Czyżby Snape nie chciał, żebym co zobaczył?" I usnšł... Obudził się dopiero w Hogwarcie."Dursleyowie byliby wdzięczni Snape'owi, gdyby nie zdšżył." - Harry pomylał cynicznie. "Wolałbym już spędzać wakacje z nim, niż tutaj." Nagle na parapecie pojawiła się sowa, mała i czarna. Harry odwišzał kopertę od jej nóżki i otworzył list. Był pisany czerwonym atramentem. "Drako Malfoy!" - pomylał Harry. "Dlaczego tak ryzykuje?". Drako był po ich stronie, odkšd zobaczył mierciożerców "w akcji". Harry zaczšł czytać. "Harry! Uważaj na siebie. Czarny Lord jest wyranie zadowolony. Podsłuchałem, że ma jakie plany w zwišzku z ME. ME jest bardzo zaniepokojony". Co planuje Voldemort? I kim jest ME? No tak, jasne - Mistrz Eliksirów, Snape! Snape od dwóch lat szpiegował dla Dumbledora. Jako zdołał przekonać Voldemorta o swojej lojalnoci. "Ciekawe jak się wyłgał? Cholerny mierciożerca! Ale trzeba mu przyznać, że jest odważny. I bardzo przebiegły." Harry zastanawiał się, jak to jest być szpiegiem... Uważać na każdy gest, każde słowo... A jeżeli się wpadnie?! Snape potrafił być okrutny, złoliwy i niesprawiedliwy i Harry nienawidził go z całego serca. Ale na samš myl, co czekałoby Mistrza Eliksirów, gdyby Voldemort dowiedział się o zdradzie, Harry'emu zrobiło się niedobrze. Przypomniał sobie, jak w zeszłym roku niechcšcy usłyszał, jak Snape rozmawia z dyrektorem. "Niech się pan nie martwi" -mówił Snape -Mam odpowiedni eliksir na wypadek, gdyby..." "Usypiacz Bólu?" - zapytał Dumbledore. Snape zaczšł się miać. To był zimny, okrutny, ironiczny miech. "Pan żartuje. Przecież pan wie, że można się komu włamać do pamięci, zmusić do wyjawienia wszystkiego... Bez bólu. Imperio albo moje Veritaserum wystarczy, choć wštpię, żeby kto z nas, oprócz mnie, umiał je zrobić... Ale jest jedna bariera, której nikt nie pokona. NIKT. NAWET CZARNY LORD. Jak mnie złapie, będzie miał minutę, żeby co ze mnie wycišgnšć. A potem... Reszta jest milczeniem, dyrektorze...Ciszš..." Snape znów się rozemiał.Na parapecie pojawił się następny listonosz. Malutki, czarny i niezgrabny. Harry popatrzył na niego z niedowierzaniem. To nie była sowa, to nie był w ogóle ptak. To był nietoperz! Mały przybysz zaczšł kršżyć wokół Harry'ego. Harry wycišgnšł rękę, żeby go złapać i nietoperz sam usiadł mu na dłoni. Harry odwišzał maleńkš paczuszkę i otworzył jš. W rodku była buteleczka z jakim płynem i kartka. "Harry! No ten eliksir zawsze przy sobie. To Ultimus - przywróci zdrowie i siłę każdemu, nawet jeli ten kto jest ciężko ranny albo wyczerpany. Ultimus powstrzyma nadchodzšcš mierć. To potężny eliksir. Bardzo trudno go zrobić, więc mogę nie zdšżyć na czas, gdy będzie potrzebny. Użyj go tylko w ostatecznoci. Perseus Evans PS. Pozwól Malutkiemu odpoczšć kilka dni. Długo musiał lecieć do Privet Drive. Potem odelij go do mnie. NIKOMU NIE MÓW O ELIKSIRZE I SPAL TEN LIST NATYCHMIAST.""Malutki? Ty jeste Malutki?" Nietoperz, słyszšc swoje imię, radonie zatrzepotał skrzydełkami. "No dobra, ale w dzień musisz się gdzie schować." Ciotka Petunia chyba by zemdlała na widok nietoperza... Harry nie chciał następnych kłopotów. Perseus Evans... Czy można mu zaufać? A jeżeli kłamał? Harry postanowił, że porozmawia z Dumbledorem. Perseus Evans... Harry aż podskoczył. On nosił takie samo nazwisko jak matka Harry'ego. Kim był? Harry nie znał nikogo ze swojej rodziny (poza Dursleyami, niestety.) Jeżeli Perseus był jego krewnym, dlaczego się z nim wczeniej nie skontaktował? A może to tylko przypadek, że nosi to samo nazwisko? Jeżeli eliksir był prawdziwy, to Evans musiał być bardzo dobrym Mistrzem Eliksirów. "Mógłby nas uczyć zamiast Snape'a". Ciekawe, czy jest tak dobry jak on. Snape naprawdę zasługiwał na tytuł Mistrza. Dumbledore mówił, że ze Snape'em mogłaby się równać tylko Akonita Wolfsbane - słynna alchemiczka sprzed siedmiu stuleci. I nietoperz jako listonosz. Czemu Evans nie użył sowy? Malutki musiał tu długo lecieć... Ciekawe skšd? Harry przeczytał oba listy jeszcze raz, wycišgnšł różdżkę i dotknšł kartek "Tibi et igni". Litery błysnęły niebieskim płomieniem i listy zamieniły się w popiół.Reszta wakacji minęła spokojnie. Harry nie dostał żadnego listu, ani od Malfoya, ani od Evansa. I znów peron 9 i 3/4. Harry rozpoczynał ostatni, siódmy rok nauki. Ostatnie dwa lata były okropne. Lord Voldemort co prawda nie rozpoczšł jeszcze otwartej wojny, ale wiadomo było, że wcišż zbiera armię potworów. Zastanawiano się, na co właciwie jeszcze czeka... Czyżby spodziewał się nowych wspólników? No i te podstępne ataki jego ludzi. Harry nie uszedłby z życiem gdyby nie Dumbledore ...i Snape. Snape po raz kolejny wycišgnšł go z kłopotów, ale wcišż tak samo nienawidził."Harry!" Ron i Hermiona biegli w jego kierunku. ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]