[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arkady FiedlerDzi�kuj� ci kapitanie8cri esDOROBEK LITERACKI ARKADEGO FIEDLERABYBY �PIEWAJ� W UKAJALI po polsku, angielsku, niemiecku w Szwajcarii i w NRD, szwedzku, holenderski!, serbskoehorwacku, czesku, litewsku, rumu�sku, s�owe�sku, rosyjsku, w�giersku, esto�sku, �otewsku, bulgarskuZWIERZ�TA Z LASU DZIEWICZEGO po polsku, s�owacku, niemiecku, hebrajskuKANADA PACHN�CA �YWIC� po polsku, niemiecku w Szwajcarii i NRD, s�owacku, czesku, rosyjsku, rumu�sku, esto�sku, serbskochorwacku, bu�gars�cuZDOBYWAMY AMAZONK� po polsku, rosyjsku, niemieckuDYWIZJON 303 po polsku, angielsku w W. Brytanii i w USA, francusku, portu-galsku, holenderski!�ARLIWA WYSPA BENIOWSKIEGO po polsku, angielsku, holendersku, hebrajskuDZI�KUJ� CI KAPITANIE po polsku, angielskuRIO DE ORO po polsku, niemiecku, rosyjsku, litewsku, �otewskuMA�Y BIZON po polsku, niemiecku, rosyjsku, serbskochorwacku, czesku, s�owacku, ukrai�sku, litewskuGOR�CA WIE� AMBINANITELO po polsku, niemiecku, esto�sku, rosyjsku, w�giersku, chorwacku, bu�garsku, hebrajsku, macedo�sku, serbskochorwackuWYSPA ROBINSONA po polsku, niemiecku, hebrajsku, ukrai�sku, w�giersku, czesku, serbskochorwackuORINOKO po polsku, ukrai�sku, niemiecku, czesku, bu�garsku WYSPA KOCHAJ�CYCH LEMUR�W po polsku, serbskochorwacku DZIKIE BANANY po polsku, niemiecku, ukrai�sku, czesku, s�owe�skuNOWA PBZYGODA: GWINEA po polsku, s�owacku, niemiecku, czesku, w�giersku, rosyjskuI ZNOWU KUSZ�CA KANADA po polsku, niemiecku, s�owacku, czesku SPOTKA�EM SZCZʌLIWYCH INDIAN po polsku, niemiecku MADAGASKAR OKRUTNY CZARODZIEJ po polsku, czesku PI�KNA STRASZNA AMAZONIA po polsku, czeskuTylko po polsku:PRZEZ WIRY I POROHY DNIESTRUBICHOS, MOI BRAZYLIJSCY PRZYJACIELEWSROD INDIAN KOROADOWJUTRO NA MADAGASKARRADOSNY PTAK DRONGOM�J OJCIEC I D�BYWIEK M�SKI � ZWYCI�SKIOpracowanie graficzne J�ZEF SKORACKlZdj�cia wykona� autorKsi��ka zatwierdzona przez Ministerstwo O�wiatypismem z dnia 22 XII 1956 r. nr Po 3-3230/58 do bibliotek szkolnych (kl. X�XI)MIEJSKA BIBLIOTEKA PtiBW� liW ?rrhttURedaktor ALEKSANDRA KAHSKAPrinted %n Poland WYDAWNICTWO POZNA�SKIE POZNA� 1976,Thank �jou9 capfn, thank ijom.'"I.Wybitnym, mo�e najwybitniejszym marynarzem w�r�d kapitan�w polskiej marynarki handlowej by� kapitan Szworc. Nie dlatego, �e od trzydziestu trzech lat wiernie s�u��c morzu, pozna� wiele jego tajemnic i zdoby� wszystkie stopnie sztuki �eglarskiej, i �e jak nikt inny wyprowadzi� potrafi� statek z ka�dej, przygody � nie dlatego: wielko�� jego by�a w tym, �e kapitan Szworc ca�ego siebie po�wi�ci� morzu, ca�e serce swe z jakim� niebywa�ym zapami�taniem odda� statkom, wszystkie swe my�li, wszystkie poloty, wszystkie sny zatopi� w statkach. Posiad� w�adz� nad nimi ogromn�, lecz przy tym tak g��boko zagrz�z� w tej pasji, �e ju� nie sta� go by�o na nic innego i �e zaniedba� innego kunsztu, r�wnie wa�nego w �yciu, mo�e nawet wa�niejszego, a przy tym pozornie tak prostego: pokochania ludzi ludzkim sercem. ,Kapitan nie nauczy� si� kocha� cz�owieka, nie umia� doj�� z cz�owiekiem do �adu. W tym obcym dla siebie �ywiole stale pope�nia� b��dy, cz�sto wybucha� gniewem, rani�. Rani� cz�owieka na morzu i rani� go na l�dzie. By� twardy i zawzi�ty, jak zawzi�tym trzeba by� przy zwalczaniu morskich sztorm�w. Lecz tych osobistych sztorm�w nie przezwyci�y�: z cz�owiekiem przegrywa�. Przegrywa� sw�j wielki morski dorobek. Gdy zaszed� w lata, w kt�rych pragnie si� widzie� owoce swej pracy, i gdy od ludzi ��da si� uznania swych niezaprzeczonych zas�ug, spotyka� go zaw�d: odmawiano mu uznania. Omija�y go awanse i nagrody, unika�o go s�owo wdzi�czno�ci. Kapitan pieni� si� i gorzknia�. Ludzie wzruszali ramionami.Gdzie� na sinych przestrzeniach mi�dzy Gdyni� a Ameryk�, p�niej za� mi�dzy Londynem a Atlantykiem narasta� dramat ludzkiego istnienia: wielki marynarz przegrywa� sens swego �ycia, poniewa� nie umia� rozwi�za� po ludzku swych spraw ludzkich. By� wewn�trznie czysty jak kryszta�, lecz na zewn�trz szorstki jak zamarzni�ta gruda; by� na wskro� uczciwy w swej sparta�skiej surowo�ci, lecz przy tym � a mo�e dlatego � bezradny jak dziecko. Odpycha� ludzi od siebie, a przy tym � o rzewna niekonsekwencjo ludzkiej natury! � �akn�� ich wdzi�czno�ci. Owo niezaspokojone pragnienie podzi�ki sta�o si� w ko�cu dla niego udr�k�, prze�laduj�c� go dniem i noc�. �w g��d duszy nie opuszcza� go na mostku kapita�skim w czasie sztormu ani w kabinie, am' na ulicach kontynent�w. By� z nim w zgie�ku Manhattanu i by� w ciszy Kana�u Manchesterskiego. Coraz rozpaczliwiej kapitan potrzebowa� ludzkiej wdzi�czno�ci. Ju� nie tylko dla ratowania tre�ci w�asnego �ycia, dobiegaj�cego jesieni, lecz i dla �ycia swego syna: gdzie� w Kanadzie �y�a podczas wojny jego �ona i r�s� kilkuletni synek.Wi�c coraz �arliwiej domaga� si� wdzi�czno�ci, walczy� o ni� uporczywie, zgrzyta�, warcza�, rani� i w coraz biedniejszych mota� si� sieciach. By�a w tym wielka bezbronno�� i beznadziejno��, by�o okrucie�stwo losu i czasem mia�o si� wra�enie, jak gdyby zmartwychwsta� kt�ry� z tragicznych bohater�w Conrada i �ywy obnosi� sw� dol� po �wiecie.A� oto kt�rej� nocy w tej wojnie, kt�ra zacz�a si� tragicznym wrze�niem, podczas jednego z najkrwawszych epizod�w Bitwy o Atlantyk, gdzie� u wybrze�y �nie�nej Grenlandii, kapitan pos�ysza� nareszcie s�owa wdzi�czno�ci. Wyp�yn�y z najg��bszych uczu� ludzkiej duszy. Nie wypowiedzia� ich �aden mo�ny tego �wiata. Powiedzia� je n�dzny, na p� �ywy marynarz chi�ski. Biedny Chi�czyk, a przecie� s�owa jego by�y niezmiernie wa�ne, bo tak w�a�nie, z tym samym uczuciem, z t� s�uszno�ci�, dzi�kowa� w�wczas mogli kapitanowi wszyscy jego prze�o�eni, ca�a ludzko��, ca�y �wiat.P�nym latem w trzecim roku wojny olbrzymi konw�j opu�ci� Stany Zjednoczone, id�c w kierunku Brytanii. Na kilkudziesi�ciu statkach wi�z� p� miliona ton najcenniejszego �adunku wojennego. Statki tworzy�y dwana�cie kolumn, post�puj�cych obok siebie. Sz�y bandery wszystkich sojusznik�w. Polskie statki by�y dwa: �Wis�a", prowadzona przez kapitana Szworca, i mniejsze od �Wis�y" � �Gop�o".Eskorty przydzielono sk�po: jeden kontrtorpedowiec i dwie korwety �zatrwa�aj�co ma�o jak na tak ogromny konw�j. Tote�, aby do pewnego stopnia wyr�wna� braki os�ony, konw�j wysun�� si� tym razem daleko na p�noc, okr��aj�c tysi�cmilowym �ukiem zwyk�e �erowiska nieprzyjaciela. Ostatnie telegramy donosi�y, �e jego �odzie podwodne zauwa�ono na po�udniu, na prostej trasie Nowa Fundlandia � Wyspy Brytyjskie.Wzd�u� Labradoru pogoda by�a paskudna. Kilkudniowy sztorm dawa� si� we znaki statkom i ludziom. Potem nagle uspokoi�o si� i ludzie odetchn�li, a gdy z nastaniem nast�pnego dnia za�wieci�o mocne s�o�ce, zadowolone oczy odkry�y na p�nocno-zachodnim niebosk�onie rozleg�y l�d o wysokich g�rach, pokrytych l�ni�cym �niegiem. By�a to Grenlandia.Wszyscy powitali j� rado�nie. Wtargn�li oto daleko na p�noc, a wi�c w pas bezpiecze�stwa. Zreszt� co za pogoda! S�o�ce, niebieskie niebo, granatowe morze, martwa fala, fenomenalna widzialno�� i �nie�ne, malownicze g�ry, wyra�ne z odleg�o�ci dwudziestu mil jak na d�oni � wszystko to napawa�o �wie��, wielk� ufno�ci�. Konw�j pru� fale powoli, we wzorowym porz�dku. Kolumny jego sz�y jak karne wojsko. W ich stalowej oci�a�o�ci by� majestat. Sz�y szeregi jakby gigantycznych �o�nierzy, �wiadomych swej roli w rozstrzygaj�cej bitwie. By� to poch�d niemal�e triumfalny, a marynarzom, patrz�cym na to wszystko, na statki i na Grenlandi�, ros�y serca i tego poranku �niadanie smakowa�o wi�cej ni� kiedykolwiek: jedli na pogod� jak wilki.Kapitan Szworc obserwowa� odleg�y brzeg przez lornetk� i w pewnej chwili uwag� jego przyku� niezwyk�y szczeg�.� Co to?! � zawo�a� zdziwiony do oficera wachtowego. � G�ra lodowa?!By�o tak w istocie. Prawie na trawersie konwoju, mi�dzy statkami a odleg�ym l�dem, stercza�a z wody bia�a bry�a lodu.Jaka� samotna, �rednich rozmiar�w g�ra lodowa, w�druj�ca z p�nocy.� Tak, panie kapitanie, g�ra lodowa! � potwierdzi� wachtowy. Kapitan Szworc, jak to on: by� impulsywny i �atwo powstawa�,nawet na nieporz�dki w przyrodzie. Twarz jego, twarz o rysach drapie�nego ptaka, zaostrzy�a si�, a oczy zap�on�y wyra�nymgniewem.� G�ra lodowa?! � krzykn��. � O tej porze roku?!...Lecz nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e by�a to g�ra lodowa, na tych wodach i w tym miesi�cu jaki� wybryk przyrody. Wybryk czy nie wybryk, z wyj�tkowym zjawiskiem nale�a�o si� pogodzi� i przej�� nad nim do porz�dku. Kapitan przesta� si� przejmowa�.Potem, po �niadaniu, co� go jednak tkn�o. Pomy�la� zn�w0 g�rze lodowej i dalej �ledzi� j� przez lornetk�. G�ra pozosta�a ju� nieco w tyle, konw�j j� min��. Uparta my�l nie dawa�a spokoju kapitanowi. Hitlerowcy, wiadomo, byli mistrzami maskowania1 niewyczerpanych podst�p�w: gdyby chcieli za�o�y� w tym newralgicznym zak�tku Atlantyku p�ywaj�c� baz�, czy� nie ukryliby jej najsprytniej w�a�nie pod mask� takiej oto g�ry lodowej?Kapitan wysila� wzrok, lecz nic podejrzanego nie zauwa�y�. Tymczasem konw�j oddali� si� od g�ry o przesz�o dziesi�� mil. W pewnej chwili w�asna my�l wyda�a si� kapitanowi niedorzeczna. Poniecha� jej troch� zawstydzony.W�a�nie na statku komodorskim, na kt�rym p�yn�� dow�dca konwoju, wywieszono flagi na zmian� kursu. Konw�j zwr�ci� si� na wsch�d, w stron� Islandii.Po pi�knym dniu zapad� mro�ny, cichy wiecz�r. Na niebie �wieci� ksi�yc dochodz�cy pe�ni. Powietrze jakby nasi�kn�o lekk� mgie�k�. Zaciemnienie statk�w by�o zupe�ne i nawet z bliska, z odleg�o�ci mili, nikt bynie przypuszcza�, �e tu� przemyka si� wielki konw�j.Po po�udniu, przed kilku godzinami, jedna z korwet rzuci�adwie bomby g��binowe. Marynarze, przywykli do fa�szywychalarm�w, nie przywi�zywali do tego zbytniej wagi, raczej drwilisobie, jak zwykle z �beczek �miechu":� Znowu dokuczaj� biednym rybom!...To by...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]