[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1
Dziewczyny p∏aczà
ze szcz´Êcia
Nigdy nie zgadniecie, co si´ wydarzy∏o! Jestem naj-
szcz´Êliwszà dziewczynà na Êwiecie! Mam ochot´ Êpie-
waç, krzyczeç, Êmiaç si´, nawet p∏akaç z radoÊci! Ju˝ si´
nie mog´ doczekaç, ˝eby opowiedzieç o tym Magdzie
iNadine.
Schodz´ na dó∏ na Êniadanie. Popijam kaw´ i skubi´
suchego tosta, eksponujàc drugà d∏oƒ, u∏o˝onà starannie
obok mojego nakrycia.
Czekam, a˝ ktoÊ zauwa˝y. Podczas Êniadania posy∏am
promienne uÊmiechy Tacie i Annie, mojej macosze.
UÊmiecham si´ nawet do mojego przezi´bionego m∏od-
szego brata Jajka, mimo ˝e u nosa wiszà mu nad wyraz
odstr´czajàce, zielone smarki.
— Co si´ tak do mnie szczerzysz, Ellie? — pyta bezce-
remonialnie Jajek, pa∏aszujàc tosta z górà d˝emu truskaw-
kowego. Anna pozwoli∏a mu na∏o˝yç sobie podwójnà
porcj´ d˝emu, poniewa˝ zabrak∏o mas∏a. — Przestaƒ si´
gapiç!
8
— Wcale si´ na ciebie nie gapi´, smarkaty Cieknàcy
Nosie. Zresztà przedstawiasz niezbyt pi´kny widok.
— I bardzo dobrze, nie chc´ byç pi´kny — oÊwiadcza
Jajek, pociàgajàc nosem tak donoÊnie i soczyÊcie, ˝e obu-
rzeni, wyra˝amy protest.
— Na mi∏oÊç boskà, synu, nie zjem przez ciebie Ênia-
dania! — krzywi si´ ze wstr´tem Tata, dajàc Jajkowi po ∏a-
pie czytanym w∏aÊnie „Guardianem”.
— Jajek, wytrzyj nos — komenderuje Anna, nie prze-
stajàc goràczkowo rysowaç w szkicowniku.
W porzàdku, mo˝e nie nale˝a∏o wymagaç od Taty i od
Jajka, ˝e zauwa˝à cokolwiek, ale Anna? By∏am pewna, ˝e
wystarczy jej jedno spojrzenie.
— Chusteczki si´ skoƒczy∏y — obwieszcza triumfalnie
Jajek, umyÊlnie wdychajàc i wydychajàc powietrze przez
chlupoczàcy g∏oÊno nos.
— O Bo˝e, faktycznie. Wczoraj nie zdà˝y∏am zrobiç za-
kupów w Waitrose — przypomina sobie Anna. — W ta-
kim razie u˝yj papieru toaletowego.
— Tu go nie ma — rozglàda si´ wokó∏ Jajek, jakby
oczekiwa∏, ˝e do naszej kuchni wpadnà nagle szczeniacz-
ki toczàce rolk´ jak w reklamie papieru toaletowego fir-
my Andrex. — Co rysujesz, mamo? To królik? Poka˝ mi!
Chwyta rysunek Anny. Anna nie puszcza. Rysunek
drze si´ na pó∏.
— O Bo˝e, Jajek, pracowa∏am nad tym idiotycznym
wzorem z króliczkami w ∏ó˝eczku ju˝ od szóstej rano! —
traci cierpliwoÊç Anna. — W tej chwili idê do ∏azienki po
papier toaletowy i wytrzyj ten nos, s∏yszysz?! Mam ci´ na-
prawd´ dosyç!
Przestraszony jej wybuchem Jajek pociàga nosem, wsta-
je od sto∏u i wycofuje si´ ze spuszczonà g∏owà, ciàgle Êci-
skajàc w r´ce po∏ow´ przedartego rysunku. Upuszcza go
z poczuciem winy, dr˝y mu broda. P´dem rusza w stron´
drzwi. Z korytarza dobiega nas jego przeciàg∏e buczenie.
9
— Anno, Jajek p∏acze — odzywa si´ Tata.
— S∏ysz´ — mówi sucho Anna, zabierajàc si´ do ryso-
wania na czystej kartce.
— O co ci chodzi? Dlaczego by∏aÊ dla niego taka ostra?
Przecie˝ chcia∏ tylko popatrzeç — bierze stron´ Jajka Ta-
ta. Sk∏ada gazet´ i wstaje z m´czeƒskim wyrazem twarzy.
— Pójd´ pocieszyç biednego, ma∏ego choróbk´.
— Idê, idê — rzuca przez zaciÊni´te z´by Anna. — To
przecie˝ tak˝e twój syn. Chocia˝ kiedy w nocy pi´ç razy
budzi∏ si´ z zapchanym nosem, ty, o ile sobie dobrze
przypominam, chrapa∏eÊ w najlepsze.
— Nic dziwnego, ˝e biedak ma zapchany nos, skoro
nie ma go w co wytrzeç. Jak to si´, do licha, sta∏o, ˝e za-
brak∏o nam wszystkiego, chusteczek, mas∏a? Mo˝na by sà-
dziç, ˝e to w domu artyku∏y pierwszej potrzeby.
— I owszem — odpowiada Anna, nie przerywajàc ry-
sowania, chocia˝ trz´sie jej si´ r´ka. — A w tym domu po-
jawiajà si´ zwykle jak za dotkni´ciem czarodziejskiej
ró˝d˝ki, poniewa˝ jedno z nas regularnie wyprawia si´
na ca∏otygodniowe zakupy do supermarketu.
To po prostu nie do wytrzymania; mój radosny nastrój
lada moment pryÊnie jak baƒka mydlana. Czarodziejska
r´ka zaciska mi si´ w pi´Êç. Co dziÊ ugryz∏o Tat´, Ann´
i Jajka? Dlaczego nie mogà si´ pogodziç? Czemu˝ to Tata
nie zaproponuje, ˝e zrobi cotygodniowe zakupy? A Anna
nie powÊciàgnie swojej irytacji i nie ugryzie si´ w j´zyk?
A Jajek nie wydmucha tego zasmarkanego ma∏ego nocha-
la? Dlaczego musi z tego wyniknàç niepotrzebna awantu-
ra z wrzeszczàcym Tatà, bliskà ∏ez Annà i wyjàcym ju˝
wniebog∏osy Jajkiem w rolach g∏ównych?
Jestem nastolatkà i to do mnie nale˝y przywilej wy-
k∏ócania si´ o wszystko i podnoszenia wrzasków na ca∏y
dom. A tymczasem zachowuj´ si´ jak ma∏a Ellie Emanujà-
ca Energià i Entuzjazmem, poniewa˝... Och, poniewa˝,
poniewa˝, poniewa˝!
10
W geÊcie ostentacji wyciàgam przed siebie r´k´ z wy-
prostowanymi palcami. Anna podnosi wzrok, przyglàda
mi si´, patrzy na mojà d∏oƒ, ale jej niebieskie oczy nie
zmieniajà nieobecnego wyrazu. Nie widzi Êwiata poza ty-
mi swoimi beznadziejnymi królikami w ∏ó˝eczku.
Chwytam szkolny plecak i rzucam Annie i Tacie po˝e-
gnalne „czeÊç!”; oboje prawie nie zwracajà na mnie uwa-
gi. W ∏azience na dole zastaj´ zgn´bionego Jajka i po-
spiesznie przytulam go na do widzenia, co okazuje si´ po-
wa˝nym b∏´dem — na wysokoÊci nosa Jajka mój szkolny
sweter nosi teraz klajstrowate Êlady wiadomego pocho-
dzenia. Jajek obrzuca mnie zdziwionym spojrzeniem.
— Czemu jesteÊ dla mnie mi∏a, Ellie? — pyta podejrz-
liwie.
W tej rodzinie wcielanie si´ w rol´ przys∏owiowego
promyka s∏oƒca to czysta strata czasu, równie dobrze mo-
g∏abym byç ponura i z∏oÊliwa.
— W porzàdku, kiedy tylko wróc´, postaram si´ doku-
czyç ci naprawd´ — sycz´ do Jajka, szczerzàc k∏y i uda-
jàc, ˝e go dusz´.
Jajek chichocze nerwowo, niepewny, czy mówi´ serio,
czy ˝artuj´. Wyciàgam r´k´, ˝eby potargaç mu czupryn´, ale
si´ uchyla. UÊmiecham si´ do niego na odchodnym i wybie-
gam z domu, nie zamierzajàc ani chwili d∏u˝ej przys∏uchi-
waç si´ podniesionym g∏osom dobiegajàcym z kuchni.
Tata i Anna zacz´li si´ ostatnio zachowywaç prawie jak
Êmiertelni wrogowie, sytuacja staje si´ alarmujàca. A˝
trudno mi teraz uwierzyç, ˝e kiedy Tata poÊlubi∏ Ann´,
z poczàtku nie cierpia∏am jej z ca∏ego serca. Odda∏abym
wtedy wszystko, ˝eby si´ rozstali; uwa˝a∏am, ˝e Anna jest
okropna. By∏am jeszcze ma∏a i nie potrafi∏am si´ zdobyç
na sprawiedliwy osàd; nienawidzi∏am jej, bo by∏am pew-
na, ˝e Anna chce zajàç miejsce mojej Mamy.
Mama osieroci∏a mnie bardzo wczeÊnie. Nadal co-
dziennie o niej myÊl´, nie przez ca∏y czas, ale sà chwile,
11
kiedy t´sknota daje mi si´ szczególnie we znaki. Lubi´
prowadziç w myÊlach d∏ugie rozmowy z Mamà — oczy-
wiÊcie wiem, ˝e sama odpowiadam na swoje pytania,
ajednak podnosi mnie to na duchu.
KiedyÊ sàdzi∏am, ˝e ka˝dy wypad na zakupy w towa-
rzystwie Anny czy wspólne wylegiwanie si´ na kanapie
i oglàdanie
Przyjació∏
to niewybaczalna zdrada wzgl´-
dem Mamy. Wpada∏am wtedy w straszne przygn´bienie
i odkuwa∏am si´ na Annie, ˝eby ona te˝ czu∏a si´ przy-
gn´biona. Teraz ju˝ wiem, ˝e mój sposób rozumowania
by∏ po prostu Êmieszny. Mog´ bardzo lubiç Ann´ i jedno-
czeÊnie dalej kochaç mojà Mam´. Jedno drugiemu nie
przeszkadza.
Mam przecie˝ dwie najlepsze przyjació∏ki do koƒca
Êwiata i jeszcze d∏u˝ej, Nadine i Magd´, i wcale nie za-
przàtam sobie g∏owy pytaniem, którà z nich lubi´ bardziej
— lubi´ je obie, a one lubià mnie. Ju˝ si´ nie mog´ do-
czekaç, ˝eby im opowiedzieç, co si´ wydarzy∏o!
P´dz´ na autobus, aby jak najszybciej znaleêç si´
w szkole. Kiedy wypadam zza rogu, wywijajàc trzymanym
w r´ce plecakiem, zderzam si´ czo∏owo z tym zabójczo
przystojnym blondynem, który tak mi si´ kiedyÊ podoba∏.
Ch∏opak z moich marzeƒ... Chodzàcy Idea∏. Niestety, oka-
za∏o si´, ˝e jest gejem. Zresztà, nawet gdyby nim nie by∏,
i tak jest ode mnie tyle starszy i tak niewiarygodnie atrak-
cyjny, ˝e nigdy by mu nie przysz∏o do g∏owy umówiç si´
z puco∏owatà okularnicà z dziewiàtej klasy, z burzà kr´-
conych w∏osów i sk∏onnoÊcià do oblewania si´ rumieƒ-
cem w odcieniu skrzynki pocztowej raz na dziesi´ç minut.
OBo˝e, w∏aÊnie si´ zarumieni∏am. Blondyn uÊmiecha
si´ do mnie szeroko.
— Witaj, Dziewczyno-Zawsze-W-Szalonym-PoÊpiechu
— odzywa si´.
— Najmocniej przepraszam! Poobija∏am ci kolana mo-
im plecakiem?
12
[ Pobierz całość w formacie PDF ]