[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dave PelzerDziecko zwane "niczym" - czyli dzieci�ca wola przetrwania*Tytul orygina�u:A CHILD CALLED "IT"Copyright (c) 1995 Dave PelzerPublished under arrangementwith HEALTH COMMUNICATIONS INC.,Deerfield Beach, Florida, U.S.A.Ali rights reservedProjekt ok�adki: Anna Troszczy�skaRedakcja: Lucyna �uczy�skaRedakcja techniczna: Anna Troszczy�skaKorekta:Agata Mickiewicz�amanie: Anna PiankaISBN 83-7180-443-1Wydawca:Pr�szy�ski i S-ka SA02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7Druk i oprawa:��dzka Drukarnia Dzie�owa SA90-215 ��d�, ul. Rewolucji 1905 r. nr 45ksi��k� t� dedykuj� synowi mojemu Stephenowi, kt�ry, dzi�ki Bogu, nauczy� mnie korzystania z daru mi�o�ci i rado�ci oraz patrzenia oczyma dziecka. Dedykuj� j� r�wnie� nauczycielom i pracownikom administracyjnym Szko�y Podstawowej im. Thomasa Edisona, zw�aszcza: Stevenowi E. Zieglerowi, Athenie Konstan, Peterowi Hansenowi, Joyce'owi Woodworthowi, Janice Woods, Betty Howell, i szkolnej piel�gniarce. Wam wszystkim, za Wasz� odwag� i za to, �e owego pami�tnego dnia, 5 marca 1973, narazili�cie si� na utrat� zawodowego presti�u i uratowali�cie mi �ycie.Wyrazy wdzi�czno�ciPo latach wyczerpuj�cej pracy, po�wi�ce�, zawod�w, kompromis�w i wybieg�w, ksi��eczka ta nareszcie ujrza�a �wiat�o dzienne i znajduje si� wsz�dzie w sprzeda�y. Korzystaj�c z okazji pragn� z�o�y� ho�d tym wszystkim, kt�rzy ca�ym sercem wierzyli w t� krucjat�.Jackowi Canfieldowi, wsp�autorowi fenomenalnego bestsellera, "Roso�u dla duszy", za wyj�tkowo ludzkie nastawienie i otwarcie przede mn� pewnych szczelnie zamkni�tych drzwi. Jack jest naprawd� rzadkim okazem cz�owieka, kt�ry w ci�gu dnia potrafi pom�c wi�kszej liczbie ludzi, ni� niejednemu z nas udaje si� to uczyni� przez ca�e �ycie. Niech B�g ma Pana w swej opiece.Nancy Mitchell i Kim Wiele z Grupy Canfielda za ich zara�liwy entuzjazm i bezcenne rady. Dzi�kuj� Paniom.Peterowi Vegso z Health Communications, Inc., jak r�wnie� Christinie Belleris, Matthew Dienerowi, Kimowi Weissowi i ca�emu sympatycznemu personelowi tej instytucji za uczciwo��, profesjonalizm i uprzejmo�� na co dzie�, sprawiaj�c�, �e proces wydawania ksi��ki staje si� przyjemno�ci�. Bij� czo�em przed Iren� Kanthos i Lori Golden za ich niewyczerpany up�r i pilnowanie tempa prac. Gargantuiczne podzi�kowania dla ca�ego Bloku Humanistycznego za wysi�ki i oddanie sprawie.Szczeg�lnie gor�co dzi�kuj� Marshy Donohoe, superredaktorce, za ca�e godziny sp�dzone na wylewaniu z tego tomu wiader wody, by czytelnik nie mia� k�opot�w ze zrozumieniem i odczuciem te widzianej oczyma dziecka opowie�ci. Marsha uzna�a to za sprawy "zaufania do prostego cz�owieka".Patti Breitman z breitman Publishing projects, za prace wstepne i solidny zastrzyk finansowy.Cindy Adams za niezachwian� wiar�, kt�rej tak bardzo wtedy potrzebowa�emGor�ce dzi�ki dla Rica i Dona z Rio Villa Resort, w�wczas mojego domu poza domem, za to, �e stworzyli mi doskonale zacisze na czas prac nad realizacj� tego projektu.Nako�cu dzi�kuj� Phyllis Colleen. �ycz� Pani szcz�cia. �ycz� spokoju. Niech Pani� B�g b�ogos�awi.Najserdeczniejsze �yczenia dla wszystkich tych, kt�rzy robi� co� dla drugiego cz�owieka.Dave Pelzernota autoraniekt�re imiona i nazwiska zosta�y w tej ksi��ce zmienione, tak by nie narusza� godno�ci i spokoju bli�nich.Jest to pierwsza cz�� trylogii, w kt�rej stara�em si� pos�ugiwa� j�zykiem dziecka. Jej ton i s�ownictwo odzwierciedlaj� m�dro�� cz�owieka w takim w�a�nie wieku.Ksi��ka ta osnuta jest na motywach �ycia pewnego dziecka, od wieku lat czterech do dwunastu.Druga cz�� tej�e trylogii, "Stracony ch�opiec", opisuje perypetie tego samego ch�opca od dwunastego do osiemnastego roku �ycia.Rozdzia� 1OcalenieMarca 1973^ Pa�y City, stan Kalifornia. - Ju� p�no. Trzeba zd��y� ze zmywaniem, bo nie b�dzie �niadania. Nie jad�em wczoraj kolacji, wi�c musz� koniecznie co� zje��. Mama gania we wszystkie strony i wrzeszczy na braci. S�ysz� jej ci�kie kroki na korytarzu prowadz�cym do kuchni. Zanurzam z powrotem r�ce we wrz�cej wodzie i p�ucz� talerze. Za p�no. Przy�apa�a mnie z za�o�onymi r�kami.S�AST! Mama bije po twarzy i przewracam si� na pod�og�. Wol� nie sta� i nie nara�a� si� na ciosy. Odczu�em na w�asnej sk�rze, �e ona uznaje to za bezczelno��, dlatego bije dalej i co najgorszy wyznacza kar� - dzie� bez jedzenia. Wstaj� i unikam jej wzroku, gdy tak wrzeszczy mi za uszami.Udaj� wystraszonego i przytakuj� jej pogr�kom. Prosz� - m�wi� do siebie - daj mi tylko je��. Mo�esz mnie zbi�, ale musz� co� zje��. Kolejne uderzenie rzuca mnie na kuchenny blat z. kafelk�w. Po twarzy p�yn� strumieniami �zy udawanej kapitulacji a ona wypada z kuchni, zdaje si� i jest z siebie zadowolona. Odliczywszy kroki i upewniaj�c si�, �e nie wr�ci wzdycham z ulg�. Uda�o si�. Mo�e zbi� mnie na kwa�ne jab�ko ale nie da�em odebra� sobie woli przetrwania.Ko�cz� my� naczynia potem wykonuj� inne prace. W nagrod� dostaj� �niadanie - resztki zlane z miski jednego z braci. Dzisiaj p�atki Lucky Charms. W po�owie miski mleka p�ywa zaledwie par� wi�rk�w, ale spiesz� si� jak mog� zanim Matka nie zmieni zdania. Ona to potrafi. Z przyjemno�ci� wykorzystuje jedzenie jako bro�. Nigdy w �yciu nie11wyrzuci�aby resztek do kosza. Wie, �e bym je potem odgrzeba�. Zna wiele moich sztuczek.Po chwili siedz� ju� w rodzinnym kombi. Zesz�o mi bardzo d�ugo i trzeba zawie�� mnie do szko�y. Zwykle biegn� i wpadam akurat na pocz�tek lekcji, tak �e nie mam czasu, by ukra�� kolegom drugie �niadanie.Mama wypuszcza najstarszego brata, a mnie wyg�asza kazanie na temat swoich jutrzejszych wobec mnie plan�w. Zawiezie mnie do swojego brata. M�wi, �e wujek Pan si� mn� "zajmie". To maj� by� pogr�ki. Patrz� na ni� przera�ony jakbym si� naprawd� czego� ba�. Wiem, �e wujek jest surowy ale na pewno nie potraktuje mnie tak jak Matka.Jeszcze zanim kombi zd��y si� zatrzyma�, p�dz� do szko�y. Matka drze siej �ebym wraca�. Zapomnia�em zmi�tego woreczka z drugim �niadaniem w kt�rym od trzech lat jest to samo: dwie kanapki z. Mas�em orzechowym i par� marchewek. Jeszcze zanim znowu wyrw� si� z samochodu, upomina: "Powiedz... powiedz, �e uderzy�e� si� o drzwi". Potem rzadko u�ywanym wobec mnie tonem g�osu �yczy mi mi�ego dnia. Zagl�dam w jej zaczerwienione,, opuchni�te oczy. Ca�y czas ma kaca. Jej niegdy� pi�kne, l�ni�ce w�osy wygl�daj� jak nadpalone str�ki. Jak zwykle jest bez makija�u. Ma nadwag� i a� za dobrze o tym wie. Jednym s�owem i wygl�da jak zawsze.Spe�ni�em si� i musz� zg�osi� si� do biura administracji. Siwow�osa sekretarka wita mnie u�miechem. Po chwili zjawia si� piel�gniarka, kt�ra zabiera mnie do swojego gabinety gdzie robimy to, co zwykle. Najpierw ogl�da mi twarz, i r�ce. "Co to takiego nad okiem?"Kiwam boja�liwie g�ow� "h, to... Uderzy�em si� o drzwi na korytarzu, przypadkiem".Jeszcze raz si� u�miecha i zdejmuje z szafki jak�� teczk�. Przewraca par� stron, pochyla si� nade mn� i co� mi pokazuje. "Patrz - wskazuje palcem kartk� - to samo m�wi�e�' w zesz�y poniedzia�ek. Pami�tasz?"Wymy�lam na poczekaniu inn� historyjk�. "Gra�em w baseball i kolega uderzy� mnie kijem. Przypadkiem". Przypadek. Mam to zawsze powtarza�. /Ale piel�gniarka nie daje si� nabra�. Namawiaj �ebym m�wi� prawd�. W ko�cu i tak si� za�ami� i do wszystkiego przyznany chocia�, wola�bym broni� Matki.Piel�gniarka przekonuje, �e wszystko b�dzie dobrze i ka�e zdj�� ubranie. Dzieje si� tak ju� od roku, wi�c s�ucham bez szemrania. W koszuli z d�ugim r�kawem jest wi�cej dziur ni� w szwajcarskim serze. Chodz� w niej dwa lata. Mama ka�e j� zak�ada�, �eby mnie upokorzy�. Spodnie s� w podobnym staniej w czubkach but�w te� s� dziury. Jak chc�, to potrafi� wyj�� na wierzch du�y palec. Stoj� w samej bieli�nie, a piel�gniarka opisuje wszystkie znaki i siniaki zauwa�one na moim ciele. Liczy �lady jak od ci�cia no�em na twarzy, zapisuj�c nawet takiej kt�re mog�a dawniej przeoczy�. Robi to bardzo metodycznie. Nast�pnie otwiera mi usta i ogl�da z�by; ukruszone po uderzeniu g�ow� w kuchenny blat. Jeszcze co� zapisuje. D�u�sz� chwil� ogl�da blizn� na brzuchu.- � czy tutaj - pytaj prze�ykaj�c �lin� - tutaj ci� d�gn�a?- Zgadza si� - odpowiadam. "Nic z tego - m�wi� sam sobie. - Znowu co� zbroi�em". Piel�gniarka z pewno�ci� zauwa�y�a moj� strapion� min�. Odk�ada teczk� i obejmuje mnie. "O Bo�e - my�l� - jaka ona ciep�a". Nie chc� od niej odchodzi�, wol� na zawsze zosta� w jej obj�ciach. Zaciskam powieki i przez chwil� zapominam o bo�ym �wiecie. Klepie mnie po g�owie. Wzdragam siej gdy dotyka opuchni�tego siniaka, powsta�ego dzisiaj rano od uderzenia Matki. Piel�gniarka wypuszcza mnie z u�cisku i wychodzi. Ubieram si� pospiesznie. Ona o tym nie wiej �e zawsze robi� wszystko mo�liwie najszybciej.Piel�gniarka wraca po chwili w towarzystwie pana Hansenaj dyrektora, i dwojga nauczycieli., panny Woods i pana Zieglera. Pan Hansen doskonale mnie zna. Przesiedzia�em w jego gabinecie wi�cej ni� wszyscy inni uczniowie. W miar� jak piel�gniarka odczytuje swoje spostrze�enia, dyrektor spogl�da na papiery. Bierze mnie za podbr�dek i unosi g�ow�. Unikam jego wzroku, co sta�o si� nawykiem po starciach z Mam�. /Ale i tak nie mam zamiaru o niczym mu opowiada�. Mniej wi�cej rok temu wezwa� Matk� na rozmow� w sprawie tych siniak�w. Nie mia� wtedy jeszcze poj�cia, co si� �wi�ci. Wiedzia� tylko tyle, �e mam k�opoty i kradn� jedzenie. Kiedy wr�ci�em nazajutrz do szko�y od razu dojrza� �lady po laniu, jakie spu�ci�a mi Matka. Ju� nigdy wi�cej jej nie wzywa�.Burczy, �e ma ju� tego serdecznie do��. Nie wiem, gdzie podzia� si� ze strachu. "Znowu wezwie Mam�!" - wrzeszczy jaki�' g�os w moim m�zgu. Wybucham p�aczem. Trz�s� si� ca�y jak galaretka, be�kocz� jak ma�e dziecko prosz�c �eby pan Hansen nie wzywa� Mamusi.- Byle nie dzisiaj - skamlam - dzi� jest pi�tek!Pan Hansen obiecuje, �e nie b�dzie wzywa� Matki i odsy�a mnie na lekcj�. Ju� za p�no na godzin� wychowawcz�, wi�c p�dz� na lekcj� angielskiego z pani� Woodworth. Dzisiaj sprawdzian z pisowni wszys...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]