download, do ÂściÂągnięcia, pdf, ebook, pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytu�: "Dziennik 1954"Autor: Leopold TyrmandTomCa�o�� w tomachZak�ad Nagra� i WydawnictwZwi�zku NiewidomychWarszawa 2000T�oczono pismem punktowym dlaniewidomych w Drukarni ZNiW ZNWarszawa, ul. Konwiktorska 9Przedruk: "Res Publika",Warszawa, 1989Korekta:U. Maksimowiczi K. Markiewicz`tyTyrmand 1954Nie przypadkiem w tytule tejksi��ki znalaz�a si� data jejpowstania. Sta�o si� tak przedewszystkim dlatego, �e "Dziennik1954" jest kronik� okre�lonegoczasu, i to czasu jak nadziennik wyj�tkowo kr�tkiego:nie jednego roku nawet, leczzaledwie jednego kwarta�u,okresu od 1 stycznia do 2kwietnia 1954. Sta�o si� tak te�dlatego, �e w postaci ksi��kidziennik Tyrmanda ukaza� si� poraz pierwszy po �wier�wieczu odnapisania, w roku 1980 i autorpragn�� zaznaczy� ten dystans.Sta�o si� tak wreszcie chybadlatego, �e rok 1954 by� wbiografii i tw�rczo�ci Tyrmandarokiem prze�omowym.Kim by� Leopold Tyrmand przedrokiem 1954? Mimo m�odego wiekuwiele mia� ju� za sob�. Urodzony16 maja 1920 w Warszawie wzasymilowanej rodzinie�ydowskiej, po maturze wyjecha�do Pary�a, by w tamtejszejAkademii Sztuk Pi�knychstudiowa� architektur�(1938_#39). Z pocz�tkiem wojnyznalaz� si� w Wilnie. Wed�ugFranciszka Walickiego od lipca1940 publikowa� anonimowo na�amach "Prawdy Komsomolskiej"felietony z cyklu "Na kanwiednia" oraz recenzje muzyczne.Aresztowany w kwietniu 1941,zosta� skazany na dwadzie�ciapi�� lat wi�zienia za"konspiracj� antylitewsk�". Zwybuchem wojnyniemiecko_radzieckiej m�g�wi�zienie zamieni� na robotyprzymusowe. Ima� si� r�nychprac: by� robotnikiem ikelnerem, kre�larzem i palaczem,wreszcie marynarzem. W tejostatniej roli spr�bowa�ucieczki; schwytany w Norwegii,trafi� do obozukoncentracyjnego. Pobyt wNorwegii przyni�s� Tyrmandowiznajomo�� j�zyka norweskiego imateria� do pierwszej ksi��ki -"Hotel Ansgar" (Pozna�, 1947).Po powrocie do kraju (1946)Tyrmand pracowa� najpierw jakodziennikarz w "ExpresieWieczornym" i "S�owiePowszechnym". W latach 1947_#49by� cz�onkiem redakcji"Przekroju", w roku nast�pnymrozpocz�� sta�� wsp�prac� z"Tygodnikiem Powszechnym".Publikowa� tam szkice oWarszawie, bra� udzia� wdyskusjach redakcyjnych, aprzede wszystkim omawia� bie��ceprzedstawienia teatralne. Pracaw "Tygodniku Powszechnym"sko�czy�a si� z chwil� odebraniapisma prawowitym redaktorom iprzej�cia go przez JanaDobraczy�skiego (1953).Kim zatem by� Tyrmand w roku1954? To zale�a�o od punktuwidzenia. Dla niekt�rych by�nikim, cz�owiekiem przegranym,kt�remu powin�a si� noga.Wariatem, co nie chce zrozumie�dziejowej konieczno�ci i niebierze udzia�u w realizacjipostulat�w socrealizmu. Dlaniekt�rych by� barwn� postaci�Warszawki, cynicznym bikiniarzemw kolorowych skarpetkach,arbitrem elegancji, propagatoremzachodnich nowinek. Dlaniekt�rych wreszcie by� Tyrmandwzorem postawy niez�omnej,cz�owiekiem, kt�ry niedostatek ibrak mo�liwo�ci publikowaniaprzed�o�y� nad ewentualn�karier� i zaszczyty - zlojalno�ci dla swoich przekona�.Co ciekawsze, autor w trakciedziennika sam - zale�nie odnastroju chwili - patrzy nasiebie z tych trzech perspektyw.Kim zosta� Tyrmand po roku1954? Nie jest to, wbrewpozorom, pytanie nieistotne -op�nienie publikacji ksi��kisprawia, �e na "Dziennik 1954"patrzy� nale�y z perspektywmiejsca, jakie zaj�� w ca�o�cidorobku tego pisarza. Zacznijmyod tego, �e dziennik urywa si�dramatycznie, w po�owie zdania.Tym razem - nie tak, jak wprzypadku kr�tkiej pauzy 16lutego 1954, spowodowanejwezwaniem na przes�uchanie iobaw� przed konfiskat� r�kopisu- Tyrmand porzuci� dziennik,poniewa� nieoczekiwanie podpisa�umow� z "Czytelnikiem" napowie�� "Z�y". By�a to jedna zpierwszych oznakprzedpa�dziernikowej odwil�y, adla Tyrmanda - potwierdzenies�uszno�ci obranej drogi."Z�y" sta� si� wydarzeniem ido dzi� - cho� od dawna w krajunie wznawiany - ma swoichwiernych czytelnik�w. Szcz�liwepo��czenie wartkiej, sensacyjnejakcji, doskona�ej znajomo�ciwarszawskich reali�w orazsubtelnego przes�ania ideowego(widocznego chocia�by, jak toostatnio udowodni� jeden zkrytyk�w, w specyficznymtraktowaniu warszawskiejprzestrzeni, w honorowaniuprzedwojennych nazw ulic iplac�w, a, zast�powaniu nowych,"ideologicznych" nazw formamiumownymi) - oto najwi�kszezalety tej powie�ci, kt�replasuj� j� w obu obiegach -kultury wysokiej i kulturypopularnej. Nie oby�o si�zreszt� bez burzliwych polemikprasowych, zarzucano autorowimi�dzy innymi apoteoz�chuliga�stwa. Polemi�ci zdawalisi� nie dostrzega� etycznegoprzes�ania powie�ci Tyrmanda.Po "Z�ym" Tyrmand wyda� wkraju tom opowiada� "Gorzki smakczekolady Lukullus" (1957),szkice "U brzeg�w jazzu" (1957)oraz powie�� "Filip" (1961). Wroku 1964 znalaz� si� na li�ciepisarzy, obj�tych zakazem druku.W nast�pnym roku wyjecha� naZach�d, na wszelki wypadek - jakpisze - zabieraj�c ze sob�r�kopisy dziennika oraz dw�chpowie�ci. Teksty te zacz�y si�ukazywa� w odwrotnej kolejno�ci,ni� zosta�y napisane. Najpierw -Pary� 1967 - wysz�o "�ycietowarzyskie i uczuciowe" (by�arubryka pod tym tytu�em wtygodniku "As", przedwojennympoprzedniku "Przekroju") -przejrzysty pamflet na znanegodziennikarza, o kt�rym Tyrmandpisze te� pod koniec dziennika zroku 1954. Potem - Londyn 1975 -"Siedem dalekich rejs�w",najs�absza chyba rzecz z prozyfabularnej Tyrmanda. W ko�cu -Londyn 1980 - uka�e si� dziennikz pierwszego kwarta�u roku 1954.Tyrmand osiad� na sta�e wStanach Zjednoczonych.Pocz�tkowo publikowa� g��wnie wparyskiej "Kulturze", by� tak�eameryka�skim przedstawicielemtego pisma. Wybra� i opracowa�dwie ameryka�skie antologietekst�w z "Kultury"("Explorations in Freedom" orazKultura "Essays", 1970).Wsp�praca uleg�a zerwaniu,kiedy wywi�za�y si� r�nice wpodej�ciu do ludzi ostalinowskiej przesz�o�ci, aInstytut Literacki odm�wi�wydania wspomnianej powie�ci"Siedem dalekich rejs�w".R�wnocze�nie Tyrmand niezaniedbywa� swej karieryameryka�skiej. Przez kilka lat(1967_#71) wsp�pracowa� zrenomowanym tygodnikiem "NewYorker". Wyk�ada� na takichuczelniach, jak uniwersytetstanowy Nowego Jorku (Suny) czyColumbia. Wydawa� ksi��kipublicystyczne pod chwytliwymitytu�ami (podaj� w przek�adzie):"Z notatnika dyletanta","Sp�dzielnia Antykoncepcyjnaim. R�y Luksemburg", "Ludziebrzydcy i �adni". Wreszcieza�o�y� o�rodek bada�kulturowo_politycznych TheRockford Institute. Wydawa� dwapisma: "Chronicles of Culture" i"The Rockford Papers". Zmar� 19marca 1985 w Rockford.Tytu� jednego z pismrockfordzkich - "Kronikakultury" - dobrze oddaje jedenjeszcze aspekt "Dziennika1954", na kt�ry chcia�bym wtych kr�tkich uwagach wst�pnychzwr�ci� uwag�. Leopold Tyrmand,atakowany przez niekt�rychkrytyk�w - na przyk�adKijowskiego - za uprawianieliteratury u�atwionej, Tyrmandpiewca jazzu i modyegzystencjonalnej wyrasta bowiemna kartach swojego dziennika nakronikarza bie��cego czasu,kt�ry wie i pami�ta, jak by�odawniej, i kt�ry korzysta zka�dej okazji, �eby nawi�za�przerwan� ci�g�o��, przypomina�tradycj�, w�asn� osob� �wiadczy�o jej istnieniu. Nawet, je�lib�dzie to tylko tradycjaprzedwojennego sportu, o kt�rejca�y wyk�ad wyg�asza studentceAsp, zachwycaj�cej si� tu�powojennymi osi�gni�ciami. Takte� mo�na czyta� ten dziennik:jako kronik� zagro�onej kultury.Jan Zieli�skiStefanowi Kisielewskiemu -By� w moim �yciu obecny,czasem nawet potrzebny. Cz�stoby� tak ma�y jak my wszyscy,lecz fakt, �e mia�em mu to zaz�e, czyni� go jako� wi�kszym,za� mnie wprawia� w lepszesamopoczucie.PrzedmowaFakty s� nast�puj�ce:- prowadzi�em ten dziennikprzez trzy wst�pne miesi�ce 1954roku;- przez lat dwana�cie zapisanebruliony le�a�y na dnie rzadkootwieranych szuflad;- w roku 1956 - wiadomo kiedy- "Tygodnik Powszechny"opublikowa� fragment dziennika,jedyny, jaki ukaza� si� drukiemw Polsce;- w roku 1965, po latachdaremnych stara� o paszport,jecha�em w ko�cu na Zach�d wstarawym samochodzie marki Opel;nie by�em zdecydowany naemigracj�, lecz zabra�embruliony ze sob�, lokuj�c je,przy pomocy zaufanego mechanika,nie opodal dyferencja�u;ostro�no�� zbyteczna, celnik�w,kiedy przekracza�em granic�,interesowa�o, czy "Z�y" b�dziewznowiony; po czym uwag� ichprzyku� antyczny �wiecznik nawierzchu pierwszej otwartejwalizki; zatrzymali �wiecznik i�yczyli mi szcz�liwej drogi;- w kilka miesi�cy p�niejbruliony zdeponowane zosta�y wredakcji "Kultury" paryskiej, wMaisons_laffitte, gdzieprzele�a�y si� przez lat cztery;- w roku 1968, gdy wolno��zosta�a wybrana, dziennikprzeby� Atlantyk i w�drowa� zemn� z miejsca w miejsce przezlat pi��; osiad�szy w NewCanaan, Connecticut, przepisa�emdziennik na maszynie iprzygotowa�em do ewentualnegowydania ksi��kowego;- w roku 1974 "Wiadomo�ci"londy�skie rozpocz�y drukdziennika w odcinkach; ostatniukaza� si� w 1978 roku; w tenspos�b oko�o po�owy pe�negotekstu ujrza�o �wiat�o dziennena emigracji;- niniejsza ksi��ka zawieraca�o�� dziennika, nie naruszon�przez wzgl�dy edytorskie,rozterki moralne, politycznekonieczno�ci, towarzyskiekoncesje.Przy pracy nad dziennikiem wConnecticut za... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kskarol.keep.pl